czwartek, 21 listopada 2019

Bierzemy pogodę, jaka jest

W środę była taka, jaką zobaczycie na zdjęciach. Mogło być gorzej.
Po słonecznym ciepłym wtorku środowy poranek przywitał nas mgłą i całkowitym zachmurzeniem. Mimo to wyruszyliśmy na zaplanowaną trasę.
Przed dziewiątą zaczynamy zwiedzanie kompleksu Regionalnego Centrum Naukowo – Technologicznego w Podzamczu Chęcińskim. Zdajemy sobie sprawę, że do odjazdu pociągu mamy około 4 godzin i musimy w ten czas „wcisnąć” trasę pieszą. W tej sytuacji odwiedzamy Dwór Starostów Chęcińskich zbudowany w 17. wieku przez Starostę Chęcińskiego Stefana Branickiego. 

 Dwór Starostów Chęcińskich od strony dawnej fosy

widok od strony Centrum Leonardo da Vinci 

wejście pod strony ogrodu - oryginalny barokowy portal z marmuru chęcińskiego 

herb Branickich Gryf umieszczony nad portalem wychodzącym na niewielki balkonik

Dwór przebudowany później na pałacyk w stylu włoskim otacza elegancki ogród włoski, a dawne fosy dworu obronnego zamieniono na niewielkie stawy.

 jesienny ogród włoski

 jeden ze stawów

Po wnętrzach dworu oprowadza nas jego kustosz, pan Wit Chamera, który z pajsą opowiada o historii obiektu, jego naprawdę udanej renowacji. Podziwiamy zachowane belkowania stropów na piętrze, efektowne sklepienia parteru, meble w stylu baroku specjalnie dla dworu wykonane przez współczesnych rzemieślników, kopie barokowych obrazów. 

 na parterze

 słuchamy ciekawostek na temat króla Jana III Sobieskiego

Rezygnujemy z poznawania ekspozycji Centrum Leonardo da Vinci – to wymaga prawie dwóch godzin. Nie zdążymy na pociąg. 

Leonardo rozumie naszą decyzję 
 
Przechodzimy przez barokową Bramę Sobieskiego. Ufundował ją starosta Jan Bidziński, ale przyjemnie jest wierzyć, że tam właśnie królowa Maria Kazimiera oczekiwała powrotu męża z wyprawy pod Wiedeń. 

 Brama Sobieskiego
 
Od bramy na południe prowadzi ciągle piękna aleja lipowa. Niektóre z drzew przegrały walkę z czasem, ale większość świetnie się prezentuje nawet w taki ponury jesienny dzień. Pamiętam tę aleję sprzed lat, kiedy rosło tam więcej drzew. Stare zdjęcia możecie obejrzeć w dawnym wpisie na blogu (tu link).

legendarne lipy Jan III Sobieski (uschnięta) i królowa Marysieńka


 w alei
 
Pora wreszcie w drogę. Mam zaplanowane kilka wariantów początku trasy. Wybieram taki z ominięciem asfaltu. Idziemy polną drogą równolegle do Starochęcin. Po prawej stronie mamy wzniesienie Leśnej Góry.

 polny widoczek

W okolicy szkoły  nasza droga elegancko skręca w stronę góry, a potem łagodnie ją omija i prowadzi w pola. Oczyma wyobraźni widzimy, jakie ładne mogą być te pola wiosną. Ech…

 na zakręcie

jesienne pola

śnieguliczka

I wreszcie główny cel naszej wyprawy.  Nie wiem, jak go nazwać. Na mapie nosi nazwę zalew Lipowica. Wujek Google określa go „wyrobisko”, a tabliczka we wsi dumnie kieruje w stronę kąpieliska. Oto ów obiekt:


Składa się on z dwóch lub trzech stawów (trudno go obejść, a chwilowo nie mamy możliwości obejrzenia go z góry). Spacerujemy groblą rozdzielającą większy i mniejszy staw. 

 woda toruje sobie drogę wśród szuwarów

smakołyki na grobli 

Mniejszym włada spokojny i zupełnie nierozpieszczony łabędź. Spokojnie pożywia się wodnymi specjałami i nie przypływa do nas na żebractwo, co świadczy o niewielkiej popularności zalewu wśród ludzi. 

 król zalewu

Niestety nie jest to cała prawda. W szuwarach poniewiera się sporo wszelkiego śmiecia i zauważamy ślady po niewielkich ogniskach. Nasi tu byli.
Większy zalew ma nawet coś w rodzaju plaży i nieduży półwysep, ale wejście na niego jest raczej mocno rozjeżdżone przez ciężki sprzęt. Tak, na północ od zalewu trwają solidne roboty. Wszystko wskazuje na to, że cichy i ustronny obiekt jest szykowany na większe zmiany.

większy zalew


 szur w szuwary!
 
Jest już po jedenastej, pora pomyśleć o powrocie do domu. Kierujemy się leśną drogą w stronę pól wsi Przymiarki. Przecinamy wieś w pobliżu krzyża i dalej idziemy polami. Edek zauważa, że przy lepszej pogodzie mielibyśmy widoki na zamek w Chęcinach. 

 świetna droga

zdjęcie z cyklu "co by było widać, gdyby było widać" - zamek w Chęcinach 

złotorost ścienny

W polach rośnie dużo tarnin, które teraz smętnie czarne się wydają. A w maju to by były… 

 jeszcze będzie ładniej 

dogonimy

Ja trochę się obawiam, żeby droga nie skierowała nas do Chęcin i w rezultacie za bardzo ciągnę na północ zamiast skręcić w stronę Lipowicy, jak wstępnie planowałam. Nic to. Docieramy do Radkowic i mamy ze dwa kilometry marszu asfaltem. No trudno. 

dowód naszej obecności w Radkowicach
 
Po drodze zatrzymujemy się na kilka chwil nad Bobrzą, która w tej okolicy płynie szeroko, majestatycznie.

Bobrza w Radkowicach

I już stacja Radkowice. Czekamy około pięciu minut i możemy wracać do domu.
Nasza trasa liczyła 12,8 kilometra. O, gdyby tak kolej wprowadziła pociąg jeszcze z godzinkę później, to by można pokusić się o dłuższą wędrówkę. Ale wrócić w te okolice musimy. Oczywiście najlepiej wiosną.

 mapka trasy


Zdjęcia – Zosia, Edek, Janek i ja

6 komentarzy:

  1. Czy w centrum Leonarda nadal chała ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę udzielić odpowiedzi na to pytanie. Nigdy jeszcze nie byłam w Centrum dalej niż w WC. To jest na wysokim poziomie.

      Usuń
  2. No powiem Ci że ten dwór zrobił na mnie wrażenie! A tereny malownicze i chciało by się tamtędy maszerować nawet przy jeszcze gorszej pogodzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obejrzeliśmy tylko niewielką część dworu, jest tam i restauracja, a oficynie hotel. Jedno zamknięte rano, drugie chwilowo nam niepotrzebne. Ogólnie rzecz biorąc obiekt odpowiedni do spędzenia tam przyjemnego dnia. Zwłaszcza z dziećmi, które się wyśle do Centrum da Vinci i niech się wyżywają, a rodzice na spokojnym spacerze w ogrodzie lub na gondoli. :)

      Usuń
    2. To zabrzmiało jeszcze bardziej przekonująco... bez mała jak imperatyw ;)

      Usuń
    3. Powiem więcej - Chęciny i okolica najbliższa - to jest warte odwiedzin.

      Usuń