W środę
była taka, jaką zobaczycie na zdjęciach. Mogło być gorzej.
Po
słonecznym ciepłym wtorku środowy poranek przywitał nas mgłą i całkowitym
zachmurzeniem. Mimo to wyruszyliśmy na zaplanowaną trasę.
Przed
dziewiątą zaczynamy zwiedzanie kompleksu Regionalnego Centrum Naukowo –
Technologicznego w Podzamczu Chęcińskim. Zdajemy sobie sprawę, że do odjazdu
pociągu mamy około 4 godzin i musimy w ten czas „wcisnąć” trasę pieszą. W tej
sytuacji odwiedzamy Dwór Starostów Chęcińskich zbudowany w 17. wieku przez
Starostę Chęcińskiego Stefana Branickiego.
Dwór Starostów Chęcińskich od strony dawnej fosy
widok od strony Centrum Leonardo da Vinci
wejście pod strony ogrodu - oryginalny barokowy portal z marmuru chęcińskiego
herb Branickich Gryf umieszczony nad portalem wychodzącym na niewielki balkonik
Dwór
przebudowany później na pałacyk w stylu włoskim otacza elegancki ogród włoski,
a dawne fosy dworu obronnego zamieniono na niewielkie stawy.
jesienny ogród włoski
jeden ze stawów
Po
wnętrzach dworu oprowadza nas jego kustosz, pan Wit Chamera, który z pajsą
opowiada o historii obiektu, jego naprawdę udanej renowacji. Podziwiamy
zachowane belkowania stropów na piętrze, efektowne sklepienia parteru, meble w
stylu baroku specjalnie dla dworu wykonane przez współczesnych rzemieślników,
kopie barokowych obrazów.
na parterze
słuchamy ciekawostek na temat króla Jana III Sobieskiego
Rezygnujemy
z poznawania ekspozycji Centrum Leonardo da Vinci – to wymaga prawie dwóch
godzin. Nie zdążymy na pociąg.
Leonardo rozumie naszą decyzję
Przechodzimy
przez barokową Bramę Sobieskiego. Ufundował ją starosta Jan Bidziński, ale
przyjemnie jest wierzyć, że tam właśnie królowa Maria Kazimiera oczekiwała
powrotu męża z wyprawy pod Wiedeń.
Brama Sobieskiego
Od bramy na
południe prowadzi ciągle piękna aleja lipowa. Niektóre z drzew przegrały walkę
z czasem, ale większość świetnie się prezentuje nawet w taki ponury jesienny
dzień. Pamiętam tę aleję sprzed lat, kiedy rosło tam więcej drzew. Stare
zdjęcia możecie obejrzeć w dawnym wpisie na blogu (tu link).
legendarne lipy Jan III Sobieski (uschnięta) i królowa Marysieńka
w alei
Pora
wreszcie w drogę. Mam zaplanowane kilka wariantów początku trasy. Wybieram taki
z ominięciem asfaltu. Idziemy polną drogą równolegle do Starochęcin. Po prawej
stronie mamy wzniesienie Leśnej Góry.
polny widoczek
W okolicy
szkoły nasza droga elegancko skręca w
stronę góry, a potem łagodnie ją omija i prowadzi w pola. Oczyma wyobraźni
widzimy, jakie ładne mogą być te pola wiosną. Ech…
na zakręcie
jesienne pola
śnieguliczka
I wreszcie
główny cel naszej wyprawy. Nie wiem, jak
go nazwać. Na mapie nosi nazwę zalew Lipowica. Wujek Google określa go
„wyrobisko”, a tabliczka we wsi dumnie kieruje w stronę kąpieliska. Oto ów
obiekt:
Składa się
on z dwóch lub trzech stawów (trudno go obejść, a chwilowo nie mamy możliwości
obejrzenia go z góry). Spacerujemy groblą rozdzielającą większy i mniejszy
staw.
woda toruje sobie drogę wśród szuwarów
smakołyki na grobli
Mniejszym
włada spokojny i zupełnie nierozpieszczony łabędź. Spokojnie pożywia się wodnymi
specjałami i nie przypływa do nas na żebractwo, co świadczy o niewielkiej
popularności zalewu wśród ludzi.
król zalewu
Niestety
nie jest to cała prawda. W szuwarach poniewiera się sporo wszelkiego śmiecia i
zauważamy ślady po niewielkich ogniskach. Nasi tu byli.
Większy
zalew ma nawet coś w rodzaju plaży i nieduży półwysep, ale wejście na niego
jest raczej mocno rozjeżdżone przez ciężki sprzęt. Tak, na północ od zalewu
trwają solidne roboty. Wszystko wskazuje na to, że cichy i ustronny obiekt jest
szykowany na większe zmiany.
większy zalew
szur w szuwary!
Jest już po
jedenastej, pora pomyśleć o powrocie do domu. Kierujemy się leśną drogą w
stronę pól wsi Przymiarki. Przecinamy wieś w pobliżu krzyża i dalej idziemy
polami. Edek zauważa, że przy lepszej pogodzie mielibyśmy widoki na zamek w Chęcinach.
świetna droga
zdjęcie z cyklu "co by było widać, gdyby było widać" - zamek w Chęcinach
złotorost ścienny
W polach
rośnie dużo tarnin, które teraz smętnie czarne się wydają. A w maju to by były…
jeszcze będzie ładniej
dogonimy
Ja trochę
się obawiam, żeby droga nie skierowała nas do Chęcin i w rezultacie za bardzo
ciągnę na północ zamiast skręcić w stronę Lipowicy, jak wstępnie planowałam.
Nic to. Docieramy do Radkowic i mamy ze dwa kilometry marszu asfaltem. No
trudno.
dowód naszej obecności w Radkowicach
Po drodze
zatrzymujemy się na kilka chwil nad Bobrzą, która w tej okolicy płynie szeroko,
majestatycznie.
Bobrza w Radkowicach
I już
stacja Radkowice. Czekamy około pięciu minut i możemy wracać do domu.
Nasza trasa
liczyła 12,8 kilometra. O, gdyby tak kolej wprowadziła pociąg jeszcze z
godzinkę później, to by można pokusić się o dłuższą wędrówkę. Ale wrócić w te
okolice musimy. Oczywiście najlepiej wiosną.
mapka trasy
Zdjęcia – Zosia, Edek, Janek i ja
Czy w centrum Leonarda nadal chała ?
OdpowiedzUsuńNie mogę udzielić odpowiedzi na to pytanie. Nigdy jeszcze nie byłam w Centrum dalej niż w WC. To jest na wysokim poziomie.
UsuńNo powiem Ci że ten dwór zrobił na mnie wrażenie! A tereny malownicze i chciało by się tamtędy maszerować nawet przy jeszcze gorszej pogodzie.
OdpowiedzUsuńObejrzeliśmy tylko niewielką część dworu, jest tam i restauracja, a oficynie hotel. Jedno zamknięte rano, drugie chwilowo nam niepotrzebne. Ogólnie rzecz biorąc obiekt odpowiedni do spędzenia tam przyjemnego dnia. Zwłaszcza z dziećmi, które się wyśle do Centrum da Vinci i niech się wyżywają, a rodzice na spokojnym spacerze w ogrodzie lub na gondoli. :)
UsuńTo zabrzmiało jeszcze bardziej przekonująco... bez mała jak imperatyw ;)
UsuńPowiem więcej - Chęciny i okolica najbliższa - to jest warte odwiedzin.
Usuń