Przekonaliśmy
się o tym już wielokrotnie. Różne lasy służyły nam jako schronienie w wietrzne
dni i umożliwiały przejście paru przyjemnych kilometrów.
Tym razem
skorzystaliśmy z uprzejmości lasów między Szydłowcem a Skarżyskiem.
Naszą
wędrówkę rozpoczęliśmy w okolicy kamieniołomu Pikiel na skraju Szydłowca. Obawiałam
się, że nie będzie on widoczny z powodu porannej mgły, ale jednak nie było aż
tak źle i można go było obejrzeć.
lekko zamglony kamieniołom
rozczulają mnie te drzewiny, co się tak wczepią w skałę i rosną wbrew przeciwnościom
Nowe
oznakowanie czerwonego szlaku pieszego prowadzi teraz wreszcie tuż przy
kamieniołomie – świetna decyzja. Możemy więc bez problemu wejść na szlak i
pomaszerować nim w kierunku domu.
Idziemy
leśnymi drogami, wiatr nam nie dokucza, słońca brak, ale przynajmniej deszcz
nie pada. Czasem tylko leśnicy pozostawiają nam prezencik w postaci gałęzi
pozostałych po wycince. Utrudnia to przejście drogą, ale nie zniechęca nas,
zwłaszcza, że widzimy przy tej drodze sporo drzew oznakowanych pomarańczowymi
kropkami. I od razu wiemy, że za jakiś czas zacznie się kolejny wyrąb i będzie
jeszcze gorzej.
iść trudno, a nie iść nie można
Nowa trasa
szlaku dosyć zgrabnie prowadzi przez podmokłe miejsca, ale my i tak chętnie się ładujemy w różne leśne
ostępy, gdzie widać efekty pracy bobrów.
to obok szlaku
a to na szlaku (chyba kijek chlapnął nieco wody w obiektyw, stąd efekt rozmazania)
Wystarczy
odrobinkę zejść ze szlaku i już podziwiamy spore rozlewiska.
W jednym
leśni pracusie poradzili sobie bez problemu z potężnymi drzewami. I jakoś nie
poniewierają się po okolicy żadne zbędne gałęzie. Bóbr jednak pracuje solidnie.
rozlewiska po lewej stronie szlaku
Inne rozkładają
się nieco wyżej niż poziom naszej drogi, a jednak odgrodzone są od niej czymś w
rodzaju wału ziemnego i woda się na drogę nie przelewa.
i po prawej
Szlak
doprowadza nas do drogi w kierunku Skarżyska Książęcego, gdzie przy zakręcie
skrywa się nasz dawny znajomy – stary i coraz bardziej podupadający dąb.
A potem to
już koniec szlaku przy cmentarzu partyzanckim żołnierzy AK podobwodu Morwa. Tu
zwykle odpoczywamy, a potem przechodzimy na żółty szlak prowadzący do miasta.
wojenny cmentarz partyzancki
Tak było i
tym razem. Po krótkim odpoczynku pomaszerowaliśmy dalej na południe.
żółty szlak nie rozpieszcza, łatwo się zgubić omijając kałuże
Na skutek
budowy drogi szybkiego ruchu szlak po raz kolejny ma zmieniony przebieg i
prowadzi prosto na most nad ową drogą. I wreszcie ten most jest możliwy do
przejścia. Widać, że trochę mu brakuje do wykończenia, ale przeszliśmy przez
niego spokojnie.
za chwilę przejdę pierwszy raz po nowym moście na szlaku
Gorzej było
z warunkami atmosferycznymi w tej okolicy. Brak lasu to silne uderzenie wiatru.
Do tego marznąca mżawka. Efekty możecie obejrzeć na zdjęciach.
trochę deszczu, trochę mrozu i świat roślin zmienia oblicze
Najtrudniejszym
fragmentem trasy było przejście ulicą nomen omen Pogodną, gdzie wiało
sakramencko. Widoczność zerowa, ale bliskość domu dodawała nam otuchy. No i znów napotkaliśmy kryształy na gałązkach.
a tu takie gwiazdy
Jeszcze
tylko malutki spacerek przez las i już mieścina nasza rodzinna bierze nas pod
opiekę.
nasz las "domowy"
Trasa
liczyła 18,4 kilometra. Pogoda średnia, ale wycieczka przyjemna nad wyraz.
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Przyjemna wycieczka, czego nie można już powiedzieć o pogodzie :) Gratuluje wytrwałości. Kryształki zamarzającej mżawki pokrywające roślinne osobliwości wyglądają bajecznie.
OdpowiedzUsuńTego typu wycieczki najlepiej się sprawdzają przy trudnej pogodzie - powrót do domu pieszo daje poczucie spokoju na trasie. Wiadomo - bardziej nie zmarzniemy. :)A w domu można sie rozgrzać i powspominać.
UsuńStara dobra trasa... bobry szaleją korzystając z ochrony.
OdpowiedzUsuńWspominałam nasze przejście latem 2014, wtedy szlak słabo znakowany, mokro, komary. Też mieliśmy sporo atrakcji.
UsuńJak to miło wiedzieć ,że sa ludzie pełni pasji ...któregoś pieknego razu wybiorę się z Wami...pozdrawiam Jarosław Sokołowski
OdpowiedzUsuńPełni pasji i trochę zmarznięci. :) Jeszcze dajemy radę.
UsuńPozdrawiamy i czekamy na zgłoszenie udziału.
Trasa fajna, tereny też. Fakt faktem że leśnicy nie dopilnowali by ZULowcy po sobie posprzątali. U nas już też na stawach w cieniu warstewka lodu się pojawia.
OdpowiedzUsuńNo proszę, dopiero od Ciebie dowiedziałam się, że jest coś takiego, jak ZUL. Tym razem usługi wykonane przez jego pracowników bardzo niechlujne. W dodatku na szlaku turystycznym można się spodziewać, że ktoś będzie szedł i o wypadek nietrudno.
UsuńA zima się zbliża. Pojawienie się oblodzenia najlepiej o tym przypomina.
Zakład Usług Leśnych - w zasadzie kilkadziesiąt, albo więcej takich zakładów - trochę to jak w górnictwie - żeby było drożej. Najczęściej pracownicy dobierani na zasadzie im mniejsze kwalifikacje tym lepiej - stąd takie efekty.
UsuńDziś znów spotkaliśmy skutki ich działań na szlaku - zawalili całą drogę, jakby specjalnie stertą gałęzi i ani przejść.
Usuń