poniedziałek, 6 stycznia 2020

Pogoda decyduje

A przynajmniej pomaga podjąć decyzję o wyborze trasy. Wystarczy obejrzeć mapę pokazującą kierunek wiatru i już człowiek wie, że w niedzielę powinien iść z północnego zachodu na południowy wschód, bo tak wieje wiatr. Skoro jednak wiatr dość silny i zimny, to trzeba wybrać trasę leśną. Drobiazg typu „szliśmy tą trasą wielokrotnie” nie ma żadnego znaczenia. 

w lesie na czarnym szlaku

Startujemy w Płaczkowie, gdzie musimy przejść kawałek na północ. Zimny wiatr daje w kość. Nawet ja zakładam rękawiczki. Mimo zimna zwracamy uwagę na okolicę. Pojawiło się troszkę śniegu. Dla stęsknionych za zimą to prawdziwa frajda.  

Kamienna w Płaczkowie 

jej dopływ w Kapturowie 

 tak ten dopływ zarejestrował mój aparat

 nasza ulubiona chata w Kapturowie (dach już chyba długo nie pociągnie)
 
Wreszcie las. Tu cieplutko. Zdejmujemy nadmiar ocieplaczy i maszerujemy raźnym krokiem. Dawno nie szliśmy czarnym szlakiem, to tym razem dajemy mu szansę. Ładnie doprowadza do niebieskiego, a potem ten drugi do Majdowa. 

pień okazałego modrzewia 

i jego korona

choinki i bałagan zostawiony po ścince innych drzew  
 
Zwykle z Majdowa prujemy szosą do wsi Łazy, ale tym razem Krzysztof wypatrzył świetną polną drogę prosto do lasu. Droga rewelacyjna, chyba wejdzie do naszego zestawu ulubionych dróg. Rozciągają się z niej widoki na Łysogóry. A przy niej rezyduje oryginalny „owad”.

wygodna polna droga

zimowy żuczek

Lasem zmierzamy w kierunku żółtego szlaku, którym chcemy przejść odrobinę, żeby potem skierować się  drogą, która nazywamy „doktorską” do Pogorzałego. Na tym odcinku zdecydowanie mniej śladów śniegu. Za to słońca jakby więcej.

takie leśne drogi lubimy najbardziej

zza zakrętu wyłonił się ten okazały buk

 na drodze doktorskiej

zapomniana leśna kapliczka przy niej  
 
Całkiem niedawno, bo pod koniec listopada, szliśmy tą drogą do mostu nad nową trasą szosy S7. Wtedy jeszcze budowa trasy trwała w najlepsze. Teraz wreszcie skończyły się nasze problemy z tym przejściem. Do historii przechodzą wspinanie się na nasyp, babranie w glinie, spacer po szosie bez nawierzchni i inne atrakcje. Teraz most dla aut i pieszych wygląda następująco:

most na żółtym szlaku już dostępny dla turystów

droga pod nim mknie w kierunku Kielc (a gdzieś tam pod asfaltem ścieżki, którymi dawniej chadzaliśmy, ech...) 

i na północ 
 
Kolejny odcinek trasy to przejście lasem do Skarżyska. Idziemy trochę szlakiem, trochę moimi ulubionymi codziennymi dróżkami, którym nadałam własne nazwy.

na drodze kolegi Eda

w moim ulubionym zagajniku dębów czerwonych
 
Przed nami ulice miasta, a potem dom.  
I po wycieczce. Licznik wskazał 18,6 kilometra.

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

4 komentarze:

  1. S-7 przecięło wspomnienia... trochę potrwa aby nauczyć się nowego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się uczę prawie codziennie. Na odcinku, który przemierzamy w ramach zwyczajnych marszów, szum drogi okropny. A idziemy lasem w pewnej odległości od szosy.

      Usuń
  2. Urokliwie. Nam też rozpoczęli budowę wschodniej obwodnicy Tarnowa i stare trasy rowerowe "przez pola", będą wkrótce nieprzejezdne - mam nadzieję że choć w kilku miejscach zrobią takie wiadukty jak ten.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno coś w tym rodzaju zrobią. My mamy bardziej na południe od miasta przyjemne przejście dla zwierząt, ale ludzie i po nim mogą czasem przemknąć.

      Usuń