A
przynajmniej pomaga podjąć decyzję o wyborze trasy. Wystarczy obejrzeć mapę
pokazującą kierunek wiatru i już człowiek wie, że w niedzielę powinien iść z
północnego zachodu na południowy wschód, bo tak wieje wiatr. Skoro jednak wiatr
dość silny i zimny, to trzeba wybrać trasę leśną. Drobiazg typu „szliśmy tą
trasą wielokrotnie” nie ma żadnego znaczenia.
w lesie na czarnym szlaku
Startujemy
w Płaczkowie, gdzie musimy przejść kawałek na północ. Zimny wiatr daje w kość.
Nawet ja zakładam rękawiczki. Mimo zimna zwracamy uwagę na okolicę. Pojawiło
się troszkę śniegu. Dla stęsknionych za zimą to prawdziwa frajda.
Kamienna w Płaczkowie
jej dopływ w Kapturowie
tak ten dopływ zarejestrował mój aparat
nasza ulubiona chata w Kapturowie (dach już chyba długo nie pociągnie)
Wreszcie
las. Tu cieplutko. Zdejmujemy nadmiar ocieplaczy i maszerujemy raźnym krokiem. Dawno
nie szliśmy czarnym szlakiem, to tym razem dajemy mu szansę. Ładnie doprowadza
do niebieskiego, a potem ten drugi do Majdowa.
pień okazałego modrzewia
i jego korona
choinki i bałagan zostawiony po ścince innych drzew
Zwykle z
Majdowa prujemy szosą do wsi Łazy, ale tym razem Krzysztof wypatrzył świetną
polną drogę prosto do lasu. Droga rewelacyjna, chyba wejdzie do naszego zestawu
ulubionych dróg. Rozciągają się z niej widoki na Łysogóry. A przy niej rezyduje oryginalny „owad”.
wygodna polna droga
zimowy żuczek
Lasem
zmierzamy w kierunku żółtego szlaku, którym chcemy przejść odrobinę, żeby potem
skierować się drogą, która nazywamy
„doktorską” do Pogorzałego. Na tym odcinku zdecydowanie mniej śladów śniegu. Za to słońca jakby więcej.
zza zakrętu wyłonił się ten okazały buk
na drodze doktorskiej
zapomniana leśna kapliczka przy niej
Całkiem
niedawno, bo pod koniec listopada, szliśmy tą drogą do mostu nad nową trasą
szosy S7. Wtedy jeszcze budowa trasy trwała w najlepsze. Teraz wreszcie skończyły się nasze problemy z tym przejściem. Do historii
przechodzą wspinanie się na nasyp, babranie w glinie, spacer po szosie bez
nawierzchni i inne atrakcje. Teraz most dla aut i pieszych wygląda następująco:
most na żółtym szlaku już dostępny dla turystów
droga pod nim mknie w kierunku Kielc (a gdzieś tam pod asfaltem ścieżki, którymi dawniej chadzaliśmy, ech...)
i na północ
Kolejny
odcinek trasy to przejście lasem do Skarżyska. Idziemy trochę szlakiem, trochę
moimi ulubionymi codziennymi dróżkami, którym nadałam własne nazwy.
na drodze kolegi Eda
w moim ulubionym zagajniku dębów czerwonych
Przed nami
ulice miasta, a potem dom.
I po
wycieczce. Licznik wskazał 18,6 kilometra.
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
S-7 przecięło wspomnienia... trochę potrwa aby nauczyć się nowego.
OdpowiedzUsuńJa się uczę prawie codziennie. Na odcinku, który przemierzamy w ramach zwyczajnych marszów, szum drogi okropny. A idziemy lasem w pewnej odległości od szosy.
UsuńUrokliwie. Nam też rozpoczęli budowę wschodniej obwodnicy Tarnowa i stare trasy rowerowe "przez pola", będą wkrótce nieprzejezdne - mam nadzieję że choć w kilku miejscach zrobią takie wiadukty jak ten.
OdpowiedzUsuńNa pewno coś w tym rodzaju zrobią. My mamy bardziej na południe od miasta przyjemne przejście dla zwierząt, ale ludzie i po nim mogą czasem przemknąć.
Usuń