Dwa
tygodnie po pętelce wokół Łysicy przyszedł czas na pętelkę wokół Łyśca. Tylko wymagania były – żeby pogoda dobra była.
Bo jak nie, to jechać nie warto. Trudno, się załatwiło i pogodę.
Święty Krzyż - pogoda zgodnie z zamówieniem
Parkujemy w
okolicy Emeryka, który nadal mozolnie zmierza na szczyt, a potem schodzimy
niebieskim szlakiem w stronę zielonego.
Emeryk sfotografowany po południu
Przy szlaku zaglądamy na teren Piecowiska. To tu odbywają się znane powszechnie „Dymarki Świętokrzyskie”.
Piecowisko
Przechodzimy
też przy tak zwanej „Opatówce”. Budynek pochodzi z lat sześćdziesiątych 18.
wieku. Powstał jako dom proboszcza planowanego kościoła, który miał powstać na
miejscu dawnego drewnianego kościoła św. Michała. Nie powstał jednak, a
„Opatówkę” wykorzystywano jako szkołę prowadzona przez benedyktynów
rezydujących na Świętym Krzyżu. Obecnie
budynek wyremontowano, znajduje się tu biblioteka.
Wreszcie
przechodzimy na zielony szlak. Ten nie rozpieszcza – ot, nudna wędrówka ulicą.
my gęsiego
a gęsi w rozsypce
Dopiero w
Wólce Milanowskiej jest na czym oko zawiesić. Zaglądamy do Winnicy
Milanowskiej. Jak czytamy na stronie winnicy (tu link), pierwsze krzewy
winorośli posadzono tu w roku 2015. My przechodziliśmy obok wiosną 2016 (tu link) i
zastanawialiśmy się, co też to z tych mikrusów wyrośnie.
winorośl tak młoda, że trudno ją zobaczyć (kwiecień 2016)
A teraz już
krzewów więcej, widać, że podrosły, teren zachęca do spędzenia tu czasu na
odpoczynku. Zobaczcie kilka zdjęć zimowej winnicy. Coś mi mówi, że warto tu
zajrzeć latem czy jesienią.
w stronę winnicy
winorośl już zmężniała
Za winnicą
przekraczamy niewielki strumyk i zaczynamy podejście na Kobylą Górę. Bardzo to
przyjemne podejście, chociaż słychać głosy o słabej kondycji niektórych – przekomarzanie,
wszyscy spokojnie podeszli.
podejście niezbyt trudne
Na małej
polance nastąpił postój, podczas którego Kobyla uzyskała nową nazwę - Słodka
Górka. Zobaczcie, dlaczego.
faworki tak kruche, że poprzedni rozpadł się nam w czasie pozowania
te czekoladki sprowadzane specjalnie dla nas z zagranicy
Zejście z
Kobylej nie zapowiadało żadnych atrakcji, ale jednak kolega Ed wypatrzył
przyjemne rozlewisko, które bobry zmajstrowały na Słupiance.
Ed wypatrzył, a ja prezentuję
żeremie
Potem
trzeba się było pilnować, żeby nie zejść ze szlaku, jak to zwykle robimy, kiedy
tu kończymy przejście Pasma Jeleniowskiego. Udało się trzymać zaplanowanej
trasy i mogliśmy zacząć podejście na Łysiec.
wąż wycieczkowy
wąż wycieczkowy
Dawno już
tu nie zaglądaliśmy, więc puszczańskie okolice zauroczyły nas od nowa. Słońce wreszcie
wyjrzało, las nabrał koloru (jesiennego, niestety) i tajemniczości (to pod
światło). No i te stare drzewa porośnięte hubami, próchniejące – nie wiadomo,
żywe jeszcze czy już nie.
na szlaku
w puszczy
ta potężna jodła ma się dobrze
a ta upadła w roku 2007 (miała podobno około 230 lat)
Tuż przed
szczytem zrobiło się odrobinkę stromo, ale i to nie problem.
dwa oczka wodne przy szlaku
koniec podejścia
Zgodnie z
umową na Świętym Krzyżu zrobiliśmy sobie tak zwany czas wolny. Każdy zwiedzał,
co chciał. Ostatecznie, byliśmy tu tak często, że nic tu już nie musimy.
wieża - zimą balkon widokowy zamknięty
w stronę wieży telewizyjnej
wieża - zimą balkon widokowy zamknięty
w stronę wieży telewizyjnej
Ja zajrzałam
na gołoborze. Zawiodłam się – mimo słonecznej pogody widoczność słaba. Cała
okolica spowita mgłą. Ale przynajmniej zobaczyłam nieco śniegu, który cienką
warstwą pokrywał gołoborze i jego okolice.
na gołoborzu
Przed
opuszczeniem szczytu musimy koniecznie zrobić sobie pamiątkowe foto. Tym razem
nie tylko strażackie, ale też i nowoczesne – z kijka.
dużo nas było
Jeszcze
rzut oka na klasztor i opuszczamy czerwony szlak, żeby zejść do Nowej
Słupi ścieżką dydaktyczną. Dla
niektórych uczestników to pierwsze przejście tędy.
pożegnalne spojrzenie na klasztor
tędy nie schodzimy
na ścieżce
pożegnalne spojrzenie na klasztor
tędy nie schodzimy
na ścieżce
Zatrzymujemy
się przy zbiorowej mogile 200 ofiar zamordowanych w czasie 2 wojny światowej.
To mieszkańcy okolicznych wsi, których rozstrzeliwano na skraju lasu. Żandarmi
dokonujący tych zbrodni to oddział stacjonujący w schronisku w Nowej Słupi, ich
dowódcą był osławiony Albert Schuster.
centralny fragment zbiorowej mogiły
centralny fragment zbiorowej mogiły
Ostatnim
punktem wycieczki jest obejrzenie Skałek Massalskiego. I tu muszę „odszczekać”
moją niepochlebną opinię o nich, kiedy to wydawały mi się niepozorne i
przereklamowane (tu link). Nic z tych rzeczy. To ja byłam niedoinformowana.
Teraz Edward zaprowadził nas do skałek, które okazały się duże, efektownie
pokryte mchem. Niektóre schodzą ładnymi
stopniami w dół. Inne są niewielki i rozrzucone po lesie. Krótko mówiąc, trzeba
je koniecznie zobaczyć, wystarczy tylko zejść nieco w dół od ścieżki przy
tablicy informującej o nich.
piaskowce kwarcytowe z okresu kambru (500 milionów lat), kiedy je oglądamy, możemy się poczuć tak, jak byśmy zaglądali Łysogórom pod powłokę gleby, bo to z takich skał jest zbudowane całe pasmo
piaskowce kwarcytowe z okresu kambru (500 milionów lat), kiedy je oglądamy, możemy się poczuć tak, jak byśmy zaglądali Łysogórom pod powłokę gleby, bo to z takich skał jest zbudowane całe pasmo
I to już
koniec relacji.
Pogoda
dopisała. Trasa bardzo nam się podobała. Czego chcieć więcej?
A
statystyka? Sprzęt wykazał 14,3 kilometra.
Jal zapewne
pamięta, że nasza trasa jest powtórzeniem jego wycieczki sprzed prawie sześciu lat
– zajrzyjcie do relacji, żeby porównać, co się zmieniło (tu link).
Zdjęcia – Angelika, Zosia, Edek,
Janek i ja
Fajna wycieczka a swoją drogą 6 lat zleciało... miło powspominać.
OdpowiedzUsuńMało kto wie,że jest takie podejście i może bardzo dobrze.
Dzięki za przypomnienie. :)
Lata szybko zleciały, ale wszyscy uczestnicy tamtego "porwania" z przyjemnością je wspominają.
UsuńA podejście to teraz żadna tajemnica - jest wyznakowana ścieżka dydaktyczna niebieska o szumniej nazwie "Śladem czarownic, pogańskich kultów i powstańczych kryjówek"
Widzę, że ekipa dopisała, a to już połowa sukcesu wycieczki. Gratuluje odnalezienia Skałek Massalskiego, chociaż nie ukrywam, że myślałem, że to my odegramy rolę ich pierwszych odkrywców :) Super zdjęcia! Strasznie zachęcają do odwiedzenia tego miejsca. W najbliższym czasie będziemy musieli się tam wybrać, tym bardziej, że w okolicy znajdują się inne skałki, które prawdopodobnie są jeszcze większe i na pewno bardziej tajemnicze...
OdpowiedzUsuńOjejku! Wybierzcie się tam koniecznie. O ile, oczywiście, nie jest to teren zabroniony. A my będziemy Was śledzić. ;) Tajemnicze skałki lubimy bardzo.
UsuńTak jak obiecaliśmy udało nam się dotrzeć w to miejsce i odnaleźć skałki. Można je spokojnie odwiedzić, gdyż nie znajdują się na żadnym zakazanym terenie.
UsuńNo to "lecę" czytać relację.
UsuńRozrost nie tylko krzaków zaobserwowałem ;) A wędrówki pozazdrościć.
OdpowiedzUsuńTo wszystko zasługa zmotoryzowanych kolegów i koleżanki. Bez nich nawet nie ma co marzyć o takiej wyprawie w niedzielę - brak dojazdu.
UsuńCoraz poważniej myślę o zagraniu w totka, żeby zdobyć fundusze na bus wycieczkowy. ;)
Z busem pomysł świetny, z grą... niekoniecznie.
UsuńW gruncie rzeczy się zgadzam, ale napad na bank nie wchodzi w grę.
Usuń