A umówiłam
się z nim na dziewiątą. Raczyło wstać dopiero przed południem i zalało nam
drogę u podnóża Grodowej Góry złocistym światłem. Zrobiło się tak miło i
radośnie, że wybaczyłam mu spóźnienie.
w samo południe
Wysiadamy
po ósmej na stacji w Tumlinie i ruszamy na północ świetną leśną drogą. Jest
mgliście, a ja się ciągle obawiam, że nie znajdę właściwej drogi na północny
zachód, w którą planuję skręcić w lesie. Sukces połowiczny – droga znaleziona,
ale musiałam przeciągnąć ludzi przez chaszcze. Nic to, następnym razem będzie
lepiej. Wychodzimy w Tumlinie Osowej i maszerujemy dziarsko do Tumlina Dąbrówki
(sporo tych Tumlinów).
Tumlin Osowa - wyłaniamy się z mgły
Przed nami
tablica z nazwą miejscowości, gdzie byłam umówiona ze słońcem – to Umer. Wymarzyłam
sobie zimowy słoneczny poranek nad zalewem w Umrze. A dostałam zamglony zalew i
duża porcję szarości.
powierzchnia zalewu lekko zamarznięta
Na
szczęście Bobrza mimo szarości w powietrzu wygląda przyjemnie, brzegi ma
porośnięte zrudziałymi trawami. Woda hałasuje opuszczając zalew.
Bobrza majestatyczna
i nieco rozbrykana
Zaglądamy
też do starego młyna. Odwiedzaliśmy go pięć lat temu (tu link). Tym razem
oglądamy go jedynie z zewnątrz, podziwiamy ustawione wokół młyna stare kamienie
młyńskie. Synowa przedwojennego młynarza opowiada, że przywieziono je z
Samsonowa.
młyn w Umrze
eksponaty
już po opublikowaniu wpisu dostałam od Edwarda zdjęcie młyna z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku (widać jeszcze dawny przelew)
i jeszcze zalew z tamtych czasów
Opuszczamy
Umer i wędrujemy w kierunku Ćmińska. Na skraju lasu schodzimy z szosy, żeby
wybrać się na Grodową (zapragnęłam raz przynajmniej odejść od sztampowego
wdrapywania się na tę górę szlakiem). Mapa wskazuje, że powinniśmy w pobliżu
naszej drogi napotkać źródło strumyka, który niedawno widzieliśmy (to dopływ
dopływu Bobrzy).
Schodzimy z
drogi i udajemy się na poszukiwania. Ja trafiam na strumyk – biedny on,
wąziutki i okresowo zanika. Mimo to maszeruję w kierunku, z którego płynie.
Koledzy dołączają do mnie. Chyba wreszcie odniosę prawdziwy sukces wycieczkowy
– sama znajdę źródełko. Już je widzę – jest pokryte rzęsą wodną i zarośnięte intensywnie zieloną trawą, z
niego wypływa strumień. I w tej chwili z prawej strony wyskakuje jak kozica
kolega Ed, zabiega mi drogę i pierwszy dociera do źródła. No i po moim
sukcesie…
leśne źródełko
pierwszy u źródła
Od źródła
wracamy do drogi w kierunku Grodowej. Miała być bez szlaku, a pojawia się na niej znakowanie ścieżki do nordic walking.
Najwidoczniej dołączyła na odcinku, na którym prowadziliśmy poszukiwania
źródła. Droga rewelacyjna – szeroka, wygodna. Znakowanie skręca w lewo, ale my
maszerujemy prosto, bo po naszej prawej stronie wyłania się już coś, co mocno
przypomina kamieniołom. Zanim jednak dotrzemy do kamieniołomu, uświadamiamy
sobie, że nasza droga zmieniła się w zeskok starej skoczni narciarskiej. Tak to
nieoczekiwanie podeszliśmy do niej, a potem przeszli obok.
zeskok skoczni, a ścieżka prowadzi do niej samej (uważny obserwator zauważy na powiększeniu zdjęcia zarys sylwetki obiektu)
Pora
zajrzeć do kamieniołomu. Nigdy tego nie robiliśmy, bo jest to obiekt czynny,
ale cisza panuje wokół, nic nie wskazuje na to, żeby akurat w tej chwili ktoś
tam pracował. W tej sytuacji wchodzimy. Kamieniołom widziany z dołu robi dużo
większe wrażenie niż taki ciągle oglądany z góry. Szkoda tylko, że słońce
jeszcze nie wyjrzało.
w kamieniołomie Tumlin Gród przed południem
W końcu
wkraczamy na szlak czerwony i nim wchodzimy na teren rezerwatu Kamienne Kręgi,
przechodzimy obok kapliczki Przemienienia Pańskiego i idziemy dalej.
teren rezerwatu
tym razem takie foto kapliczki
Po zejściu
z Grodowej postanawiam, że zajrzymy jeszcze do kamieniołomu Wykień, bo dawno
już go nie odwiedzaliśmy, a potem wracamy na pociąg. Idziemy sobie bezstresowo
ścieżką gwarków, jedynie ja się zastanawiam, czy aby na pewno uda mi się tym
razem nie zgubić miejsca, gdzie się do kamieniołomu wchodzi. No, mało
brakowało…
kamieniołom wita
W
kamieniołomie jakby mniej krzaków, ściany lepiej widoczne. A kamień na
betonowym słupie nadal trzyma się mocno. Gdzieś kiedyś czytałam, że jego ustawienie jest
podobno pracą dyplomową jednego ze studentów kieleckiej politechniki. Nie umiem
teraz odnaleźć źródła tej informacji, więc może nie jest prawdziwa, ale
prawdopodobna. Czyż nie?
łowca sopli
nasi odważni (a kamień ani drgnie)
Pora wracać
do domu. Tempo spada do spacerowego.
u podnóża Grodowej wreszcie w słońcu
Nie spodziewamy się już żadnych atrakcji.
A tu naprzeciwko kościoła zauważamy zupełnie nowy kamień pamiątkowy ufundowany
na 640. rocznicę powstania Tumlina. W gruncie rzeczy wiemy, że Tumlin jest
starą miejscowością, ale, żeby aż tak wiekową?! Warto wiedzieć i uszanować
wiek.
Druga część
tablicy przypomina o jeszcze jednym fakcie z historii – w tumlińskiej
organistówce stacjonowali w roku 1914 żołnierze I Kompanii Kadrowej.
pomnik odsłonięty w listopadzie 2019 r.
zaiste nietypowy orzeł
Jeszcze
tylko stacja w Tumlinie – zamykamy kółko naszej trasy. Przeszliśmy 16,4
kilometra, było ciepło, wesoło i ciekawie. Zaliczam sobie udana wycieczkę, a
słońce niech żałuje, że nie przeszło z nami całej trasy.
nasza trasa przypomina latawiec
PS Zauważycie
zapewne na mapce jeszcze jedno źródło w Ćmińsku Kościelnym. Nie znalazło się
na trasie, bo zostawiamy je sobie na inną okazję, kiedyś tam.
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Nie wiele się zmieniło... Grodowa to tajemnicze miejsce.
OdpowiedzUsuńZmian może i mało, ale przynajmniej szukamy nowych miejsc.
OdpowiedzUsuńPogody zazdroszczę, bo zawsze kiedy odwiedzaliśmy te okolice towarzyszył nam deszcz ;)
OdpowiedzUsuńMy podobnie mamy z Pasmem Masłowskim - zwykle jest pochmurno i szaro.
UsuńFaktycznie mocno nietypowy ten orzeł - pewnie w zamyśle miał być to atak - ale wyszło jak by się poddawał, albo głosował "obiema rękami i nogami za" ;)
OdpowiedzUsuńKamień na słupie - istotnie frapujący. Ale faktycznie, jak ktoś miał pracę np. z zastosowanie maszyn typu wciągarki lub pochylnie - to w sam raz, udowodnił że można coś takiego zrobić.
W ogóle świetnie widać "tasujące" się warstwy, Maciej pewnie by to ładniej opisał, ale moja wiedza z geologii jest tu za słaba.
Orzeł chyba źle wylądował. Coś tu poszło nie tak.
UsuńKamień niezależnie od trudu włożonego w jego ustawienie, jest dla mnie wycieczkową maskotką, czymś, co niczemu nie służy, ale też nikomu nie wadzi. Po prostu jest.
Próbuję czytać o geologii, ale na razie nie mam odwagi uznać, że cokolwiek wiem. A warstwy skalne dla humanistki to po prostu efektowne ułożenie.