czwartek, 16 stycznia 2020

Żółtym szlakiem przez Pasmo Klonowskie

Pamiętam ten szlak jako najgorzej znakowany szlak w okolicy. Przejście nim wymagało dużego wysiłku, była to ciągła gimnastyka z mapą i kompasem, żeby nie zginać w lesie.
A teraz? Lekko łatwo i przyjemnie – szlak znakowany wzorowo, trzeba się mocno postarać, żeby się na nim zgubić. My się nie staraliśmy.
Tradycyjnie zaczynamy wędrówkę od krótkiego spotkania z Rezerwatem Przyrody Barcza. Poranek jeszcze pochmurny, jest szaro, więc oglądamy jedynie jeziorko Baryła. Nie wybieramy się na spotkanie z Bykiem ani Rampą. 

 Baryła
 
Zwykle woda w Baryle bywa zabarwiona na ładny odcień zieleni, co sprawiają pozostałości wydobywanego tu niegdyś minerału o nazwie seladonit. Tym razem jednak dominuje szarość.

moje ulubione coraz bardziej pochyłe drzewo na brzegu

 inny brzeg jeziorka

 bezimienna mogiła w lesie
 
Przejście szlakiem proste – ot, jedynie kilka kałuż dla urozmaicenia. 

tuz przed prawie wpadką
 
Docieramy do naszego ulubionego punktu widokowego, z którego czasem bywają świetne widoki na  Pasmo Masłowskie. Tym razem trzeba mocno wytężać wzrok, bo słońce świeci nisko. 

 Co tam, panie, na horyzoncie?

widok na okolice Masłowa

Za to dalszy odcinek szlaku cieszy oczy i serce. Myli jednak poczucie rzeczywistego czasu. Jest styczeń, a las jak pod koniec października.

las zalany słońcem

okazały buk przy szlaku

 jego pień nieco ucierpiał, ale gałęzie pną się ku słońcu 

 Jak się nie zatrzymać przy takim pniaku?

leśny strumień  
 
Następnie czeka na nas Klonów. Tu powinny być widoki na Łysogóry. Nawet są, ale słabo widoczne. 

 widok z Klonowa na Łysogóry (tu padła taka uwaga: Agata wcale nie wygląda na wyższą od Łysicy)

Za to zabytkowy budynek dawnej szkoły podstawowej cieszy oko. Wreszcie go wyremontowano. Ma tu działać ośrodek kultury. Czy działa, nie wiem, bo nie było oficjalnej tablicy z nazwą instytucji, a czas zaczynał naglić i nie było kiedy zapytać.

 rok 2008

i 2020
 
Za wsią zwykle fotografujemy niewielką kapliczkę.  Tym razem wywiązała się dyskusja, czy kapliczka odnowiona czy nowa. Dwa zdjęcia poniżej dadzą odpowiedź.

znów 2008

ani nowa, ani odnowiona - pamięć słaba  
 
Przyzwoitą szosą docieramy do naszej ulubionej tablicy reklamowej, a przy niej kolega Ed prowadzi nas sobie tylko znanymi drogami w las. 

to chyba jedyny kawałek szosy, który lubię 

najlepszy plakat reklamowy, jaki znam
 
No, tutaj to mieliśmy emocji – strumyki, kałuże, cudownie miękki mech, ścieżki, drogi. A wszystko pod dyktando mapy i kompasu. 

łatwy do przekroczenia strumyk

kałuża też niczego sobie 
 
Trochę nas za bardzo zniosło na zachód, ale na czas wprowadzono korektę i w końcu znaleźliśmy się na zielonym szlaku do Łącznej. No tu już żadnych atrakcji – ot, stary dobrze znany asfalt. Plus ogromne samochody jadące do lub z kamieniołomu. Każde spotkanie z nimi to mała przyjemność – duży obiekt, wiele hałasu i pełne skupienie na własnym bezpieczeństwie.

pola Czerwonej Górki
 
Naszą wyprawę zakończyliśmy na stacji kolejowej w Łącznej.
Długość trasy to 17,4 kilometra. I już raz a dobrze wiemy, że od skraju lasu do peronu jest równiutkie 2 kilometry. Bardzo się nam ta wiedza przyda na kolejnych wycieczkach.

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

4 komentarze:

  1. Szlak Bartcza-Klonów to był koszmar... szkoła też ładna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na tej wycieczce przypomnieliśmy sobie taką sprzed lat, kiedy miało nastąpić spotkanie grupy pieszej z jednym kolarzem. Oj, to były emocje - szlaku nie ma, w lesie coraz ciemniej, do tego zmiana tras i przystanków busów. Ale poradziliśmy sobie mimo wszystko i z tymi problemami, a dziś jest co wspominać.

      Usuń
  2. Trochę jednak ta Agata na wyższą od Łysicy wygląda...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale tylko odrobinkę, tak z pół metra.😊

    OdpowiedzUsuń