Pamiętam
ten szlak jako najgorzej znakowany szlak w okolicy. Przejście nim wymagało
dużego wysiłku, była to ciągła gimnastyka z mapą i kompasem, żeby nie zginać w
lesie.
A teraz?
Lekko łatwo i przyjemnie – szlak znakowany wzorowo, trzeba się mocno postarać,
żeby się na nim zgubić. My się nie staraliśmy.
Tradycyjnie
zaczynamy wędrówkę od krótkiego spotkania z Rezerwatem Przyrody Barcza. Poranek
jeszcze pochmurny, jest szaro, więc oglądamy jedynie jeziorko Baryła. Nie
wybieramy się na spotkanie z Bykiem ani Rampą.
Baryła
Zwykle woda
w Baryle bywa zabarwiona na ładny odcień zieleni, co sprawiają pozostałości
wydobywanego tu niegdyś minerału o nazwie seladonit. Tym razem jednak dominuje szarość.
moje ulubione coraz bardziej pochyłe drzewo na brzegu
inny brzeg jeziorka
bezimienna mogiła w lesie
Przejście
szlakiem proste – ot, jedynie kilka kałuż dla urozmaicenia.
tuz przed prawie wpadką
Docieramy
do naszego ulubionego punktu widokowego, z którego czasem bywają świetne widoki
na Pasmo Masłowskie. Tym razem trzeba
mocno wytężać wzrok, bo słońce świeci nisko.
Co tam, panie, na horyzoncie?
widok na okolice Masłowa
Za to
dalszy odcinek szlaku cieszy oczy i serce. Myli jednak poczucie rzeczywistego
czasu. Jest styczeń, a las jak pod koniec października.
las zalany słońcem
okazały buk przy szlaku
jego pień nieco ucierpiał, ale gałęzie pną się ku słońcu
Jak się nie zatrzymać przy takim pniaku?
leśny strumień
Następnie
czeka na nas Klonów. Tu powinny być widoki na Łysogóry. Nawet są, ale słabo
widoczne.
widok z Klonowa na Łysogóry (tu padła taka uwaga: Agata wcale nie wygląda na wyższą od Łysicy)
Za to
zabytkowy budynek dawnej szkoły podstawowej cieszy oko. Wreszcie go
wyremontowano. Ma tu działać ośrodek kultury. Czy działa, nie wiem, bo nie było
oficjalnej tablicy z nazwą instytucji, a czas zaczynał naglić i nie było kiedy
zapytać.
rok 2008
i 2020
Za wsią
zwykle fotografujemy niewielką kapliczkę.
Tym razem wywiązała się dyskusja, czy kapliczka odnowiona czy nowa. Dwa
zdjęcia poniżej dadzą odpowiedź.
znów 2008
ani nowa, ani odnowiona - pamięć słaba
Przyzwoitą
szosą docieramy do naszej ulubionej tablicy reklamowej, a przy niej kolega Ed
prowadzi nas sobie tylko znanymi drogami w las.
to chyba jedyny kawałek szosy, który lubię
najlepszy plakat reklamowy, jaki znam
No, tutaj to mieliśmy emocji –
strumyki, kałuże, cudownie miękki mech, ścieżki, drogi. A wszystko pod dyktando
mapy i kompasu.
łatwy do przekroczenia strumyk
kałuża też niczego sobie
Trochę nas
za bardzo zniosło na zachód, ale na czas wprowadzono korektę i w końcu
znaleźliśmy się na zielonym szlaku do Łącznej. No tu już żadnych atrakcji – ot,
stary dobrze znany asfalt. Plus ogromne samochody jadące do lub z kamieniołomu.
Każde spotkanie z nimi to mała przyjemność – duży obiekt, wiele hałasu i pełne
skupienie na własnym bezpieczeństwie.
pola Czerwonej Górki
Naszą
wyprawę zakończyliśmy na stacji kolejowej w Łącznej.
Długość
trasy to 17,4 kilometra. I już raz a dobrze wiemy, że od skraju lasu do peronu
jest równiutkie 2 kilometry. Bardzo się nam ta wiedza przyda na kolejnych
wycieczkach.
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Szlak Bartcza-Klonów to był koszmar... szkoła też ładna.
OdpowiedzUsuńNa tej wycieczce przypomnieliśmy sobie taką sprzed lat, kiedy miało nastąpić spotkanie grupy pieszej z jednym kolarzem. Oj, to były emocje - szlaku nie ma, w lesie coraz ciemniej, do tego zmiana tras i przystanków busów. Ale poradziliśmy sobie mimo wszystko i z tymi problemami, a dziś jest co wspominać.
UsuńTrochę jednak ta Agata na wyższą od Łysicy wygląda...
OdpowiedzUsuńAle tylko odrobinkę, tak z pół metra.😊
OdpowiedzUsuń