Przedstawiłam
dwie do wyboru. Zobaczcie, co wybrał Andrzej.
Startujemy
w Stawie Kunowskim. Na początku jest odrobina asfaltu (oj, tego nasz Andrzej
nie lubi), ale możemy obejrzeć niewielką „galerię pod chmurką”. To wystawione
na trawnik prace pana Ignaca. Po przejściu na emeryturę zaczął rzeźbić. Teraz
wystawia swoje nadzwyczaj kolorowe rzeźby przed domem. Pozwolił je
sfotografować. Obejrzyjcie.
kolorowe rzeźby wyprawiają nas w drogę
Dalsza
część trasy to już las. Maszerujemy czarnym szlakiem rowerowym.
Oj, porządnie jest – szeroka wygodna i sucha droga. Taka nawet nieco nudna.
chrobotek strzępiasty na poboczu
dąb, przy którym schodzimy z asfaltu
leszczynowe kotki zwiastują wiosnę
W końcu szlak
skręca w stronę Boru Kunowskiego. Zatrzymujemy się przy pomniku upamiętniającym mieszkańców wsi
zamordowanych przez Niemców 4 lipca 1943 roku. Część z nich spalono żywcem w
jednej z wiejskich stodół, niektórych rozstrzelano podczas próby ucieczki. Oprawcy
nie pozwolili pochować ofiar na cmentarzu, w miejscu obecnego pomnika
znajdowała się ich zbiorowa mogiła, dopiero po wojnie ciała ekshumowano i
pochowano godnie.
przy pomniku
tablice z nazwiskami ofiar
Moja mapa
wskazuje w tej okolicy pojedyncze mogiły, idę więc do lasu na poszukiwania.
Niestety, nic nie znalazłam.
Ruszamy w
stronę wsi, a potem przechodzimy na zielony szlak rowerowy, który doprowadza
nas do kolejnej zaplanowanej drogi. Przy szlaku wypatrzyliśmy takie oto ciekawe
grzyby.
trzęsak pomarańczowożółty
to chyba ten sam gatunek, tylko młodszy okaz
na zielonym szlaku rowerowym
Droga na
południe już nie taka idealna jak poprzednie, wnosi odrobinę urozmaicenia
kałużami, ale jest nadal przyjemna.
nie wiadomo - jesienna ta droga czy wiosenna
Zanim
skręcimy w drogę na zachód, która zamyka naszą pętlę, proponuję obejrzenie
rozlewiska nieznanego z nazwy leśnego strumyka. Koledzy uprzejmie się zgadzają.
leśne rozlewisko
Trasa nie
jest długa, można by ją nieco wydłużyć idąc do miejsca o nazwie Zielony Krzyż.
Byliśmy tu dwa lata temu (tu link), ale wtedy nie znałam historii krzyża, a teraz mogę ją
opisać.
Ze strony Dawny Kunów nad Kamienną (tu link – warto tam zaglądać, bo
można znaleźć wiele ciekawostek) dowiedziałam się, że pierwszy dębowy krzyż ustawiono
tu dla upamiętnienia miejsca stracenia przez carskich żołnierzy gońca
organizacji patriotycznych. Było to jeszcze przed powstaniem styczniowym – w
roku 1861.
Drugi krzyż pochodził z roku 1869 i upamiętniał bitwę znaną jako bitwa pod Janikiem, w
której oddział powstańczy pod dowództwem kapitana Łady został rozbity przez
moskiewskie wojska.
Obecny krzyż
jest już stalowy i faktycznie zielony.
trudny do sfotografowania Zielony Krzyż (ma podobno 10 m wysokości)
Teraz
możemy wracać na zaplanowaną drogę. Odchodzimy od niej na kilka minut, żeby
obejrzeć dalszy bieg naszego strumyka. Wije się on wśród leśnych chaszczy na
podmokłym terenie.
strumyk toruje sobie drogę przez las
drzewa na jego brzegu padają same, bez pomocy bobrów
Dalsza
droga jest już prosta – suchutka, w malowniczym lesie.
nasza droga
Dla urozmaicenia
proponuje jedno rozstaje, gdzie trzeba wybrać jedną z trzech dróg (środkowa
jest właściwa, gdyby kto pytał) i jeden niewielki wąwóz.
kierownictwo bada drogi przed podjęciem decyzji
w wąwozie
Pojawiają
się też w tej okolicy dziwne dźwięki. To klangor żurawi. Na podmokłych łąkach
za lasem spaceruje para tych ptaków. Próbowałam do nich podejść, ale nie
miałam szans. Poruszanie się z wdziękiem średniej wielkości słonia i hałas
łamanych gałązek wystraszyły ptaki. Odleciały, zanim udało mi się zrobić choćby
jedno foto. Ale je widziałam!
podglądam żurawie, a grupa mi się oddala
Z lasu
wychodzimy zgodnie z planem, chociaż ja tradycyjnie nie posiadam się ze
zdumienia, że znów udało mi się nie zabłądzić.
Na
zakończenie zdjęcie komina tartaku, obok którego przechodziliśmy również rano. Pan
Ignac twierdzi, że to obiekt z czasów Staszica. Wydaje mi się, że może mieć
rację.
przyroda i historia
Na stacji
podliczamy długość trasy – 12,4 kilometra. Było przyjemnie – spacerowo i
sympatycznie.
Zdjęcia – Janek i ja
Wąwozy zachwycają...
OdpowiedzUsuńNo bez przesady - taki tam maluch. Wąwozy to są w okolicy Boksyckiej, Chmielowa i Kunowa.
UsuńUroczo i ciekawie
OdpowiedzUsuńNo i nie zmęczyliśmy się. :)
Usuń