wtorek, 28 kwietnia 2020

Na spotkanie z Baranią Górą

… wybrałam się w lipcu 2010 roku w towarzystwie kolegi Edwarda. Było to moje pierwsze i niestety jedyne z nią spotkanie. Ed miał więcej takich randek. Dlatego też opiszę moją wyprawę, a ilustracje dobiorę z trzech różnych. Może nie wyjdzie głupio.

podejście na Baranią Górę szlakiem niebieskim 

Początek trasy opiszę przy innej okazji, dziś zajmę się tylko samym zdobywaniem Baraniej Góry. Podchodzimy niebieskim szlakiem. Nic to, że asfalt na początku. Ale prowadzi on wzdłuż Białej Wisełki, a ta wije się malowniczo wzdłuż drogi. 

Biała Wisełka
 
Podziwiamy liczne małe kaskady, różnej wielkości kamienie omywane przez wodę, zachwycamy się łupkowymi ścianami nad strumieniem. Poza tym jest cień, woda szumi, fotografujemy – jest miło i nietrudno.

skalna ściana nad Białą Wisełką 




Aż tu nagle szlak skręca w prawo i zaczyna się podejście. Ścieżki kamieniste, czasem przechodzimy po korzeniach drzew. 


Zanim się jeszcze zdążymy zmęczyć, zaliczamy mały odpoczynek w okolicy niezwykle popularnego wodospadu. To Kaskady Rodła, czyli progi na Białej Wisełce, z których woda ciekawie spływa. Akurat tego dnia kaskady oblężone przez turystów, którzy włażą w obiektyw, ale zobaczcie zdjęcia z innych dni.


październik 2011

kwiecień 2010

a tak było na naszej wycieczce 
 
I znów w górę. Kolega Ed radośnie pomyka przed siebie, ja zaliczam jeden zgon za drugim. 

ścieżka szlaku 

Ed w charakterze znikającego punktu  

inny fragment szlaku w ujęciu wiosennym
 
Aż wreszcie samotnie zdobywam szczyt. A tam czeka na mnie komplement, który do dziś pamiętam: „No, Aniu, myślałem, że jesteś słaba, ale okazało się, że jesteś słabiutka.”
Jako słabiutka nie mam siły, żeby wdrapać się na wieżę widokową na szczycie. Nic to, widoki sobie pooglądam na zdjęciach, do czego i was zachęcam.

wieża widokowa na szczycie Baraniej Góry 

widok na Babią Górę  

widok na Tatry  

widok na Cieńków i Czantorię  

i jeszcze Skrzyczne na horyzoncie
 
Kolega Ed postanawia ulitować się nad słabeuszem i zarządza skrócenie trasy. Będziemy schodzić niebieskim szlakiem przez Wierch Równiański do czerwonego, a potem czarnego. Jeśli chcecie się dowiedzieć, co mnie ominęło z powodu skrótu, chętnie zaprezentuję.
Otóż mogliśmy zasuwać przez Wierch Wisełka i podziwiać wykapy Czarnej Wisełki. Tę trasę odbył kolega Ed wiosną 2010 w towarzystwie rodziny. Przy czym nie schodzili, a podchodzili do owych wykapów. Stopień trudności podejścia po niezwykle ciężkim terenie, przedzierania się wśród powalonych pni i mozolnych poszukiwań możecie wyobrazić sobie na podstawie zdjęć. 


przeszkody na trasie 

Sabina się nie poddaje, ale nigdy nie chciała opowiadać o tej eskapadzie. Ciekawe, czemu.


 i wreszcie sukces

A my lekko i radośnie schodzimy ścieżkami szlaków. No, może nie zawsze lekko, bo i trochę błota zaliczyliśmy, kamienie też nam się pod nogami trafiały. Nagroda – zimne piwo w schronisku Przysłop. No i rośliny fotografowane przy ścieżkach. 

świerk

omieg górski

modrzyk górski
 
Wreszcie czarny szlak, a ten prowadzi wzdłuż Czarnej Wisełki. I ona ładnie się prezentuje, ale wydaje się skromniejsza niż jej siostra z drugiej strony góry. 



Czarna Wisełka

 kaskady na niej
 
Szlak doprowadza nas do cywilizacji. Zasiadamy na pierwszym napotkanym przystanku i czekamy na bus, który zawiezie nas do centrum Wisły. 

PS 1. Tym postem zaczynam serię (nie wiem jeszcze, jak długą) poświęconą naszym wyprawom w Beskid Śląski i Śląsko-Morawski. Cóż, czymś trzeba się zająć, żeby nie zdupiesieć od ciągłego siedzenia w domu.
PS 2. Niech was nie dziwi dokładny opis trasy - mam niezłą pamięć, ale nie aż tak dobrą. Najbardziej pomagają mi szczegółowe zapiski w kronice.

Zdjęcia – Edek i ja

10 komentarzy:

  1. Czekam na następne relację. 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedna już gotowa, ale musi poczekać aż się ta opatrzy. :)

      Usuń
  2. Byłem tylko raz ale za to z grupą 13 osób,bazę mieliśmy w Wiśle,siedem dni łażenia.
    Fajna kraina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam ten wasz pobyt. Nie udało nam się wtedy spotkać.
      Ja mam na koncie 6 pobytów w Cieszynie z wypadami w Beskid Ślaski i Śląsko-Morawski. Jest co wspominać.

      Usuń
  3. U mnie wycieczka na Baranią Górę rozpoczęła się od 5-godzinnego czekania na transport do Wisły Czarne Fojtula. Potem już było zdecydowanie przyjemniej: śliczne widoki zwłaszcza z wieży widokowej. Niestety nie dało się tym w pełni nacieszyć, bo ograniczał nas czas do kolejnego busa, który był zarazem ostatnim jadącym w stronę Ustronia. Tym samym nie udało się też zobaczyć m.in pobliskiej rezydencji prezydenta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest właśnie powód, dla którego ja tylko raz byłam na Baraniej mimo kilku pobytów w Cieszynie. 10 lat temu busy kursowały częściej i do tego stopnia punktualnie, że kierowca czekał na przystanku, żeby nie odjechać za wcześnie. A za opuszczony kurs firma zwracała pieniądze pasażerom, którzy na niego czekali. Potem zaczęło się to psuć. Jeśli mieliśmy dojazd, to o powrocie już nie było co marzyć. Albo odwrotnie.

      Usuń
  4. Dopiero teraz uświadamiam sobie jak bardzo zapuściłem blogosferę! Ano dom, dzieci, dwie grupy rowerowe i czasu na wszystko nie starcza...

    A na Baranią muszę wrócić, ostatni raz byłem tam jakieś 30 lat temu, więc ani pamięć już nie pomaga, ani kroniki żadne nie dotrwały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są sfery ważne i najważniejsze. Tych najważniejszych nie zaniedbuj. Bo to one realne. Mając takie zaplecze zawsze się z kimś i na Baranią wybierzesz.

      Usuń
  5. Myślę że spokojnie towarzystwo znajdę, trzeba tylko się zebrać i zaplanować.

    OdpowiedzUsuń