Kilkuosobowa
grupka Włóczęgów Świętokrzyskich wybrała się w niedzielę na Łysicę. Koledzy
wpadli na pomysł wycieczki w sobotę, a w niedzielę już byli w drodze.
Start i
meta w Świętej Katarzynie. To mi ułatwia relację, bo wystarczy opisać trasę w
jedną stronę i po krzyku.
Podejście
od kapliczki św. Franciszka.
Pogoda dopisała, las ładny, choć Zosia trochę
narzekała, że światło niebyt korzystne dla zdjęć. Sami oceńcie. Mnie się wydaje,
że nie było źle.
Na szczycie
oczywiście obowiązkowa fotka i chwila na gołoborzu.
na szczycie Łysicy, której tabliczka przypisała wysokość drugiego wierzchołka - Agaty, widocznie przyjęto jej wysokość jako oficjalną, o Agacie mało kto wie i nie będzie tłumów schodzących ze szlaku i depcących teren parku narodowego dla wejścia na nią
A potem
przyjemny marsz w stronę kapliczki św. Mikołaja. To taki raczej wypoczynkowy
odcinek. Chociaż lubi być błotnisty. No, może nie tym razem.
W okolicy
kapliczki krótki postój śniadaniowy. To miejsce tak ma, że na sam jego widok
turysta robi się głodny i tu zwykle jadamy śniadania.
Dalej nasi
turyści zdecydowali się zejść w stronę Kakonina, ale ten odcinek okazał się mocno
śliski i postanowili zawrócić.
Trasa zakończyła
się w Świętej Katarzynie. Dlatego też na zakończenie zdjęcie klasztoru.
To takie nawiązanie
do naszej poprzedniej wycieczki. Wtedy mieliśmy „zimowe” warunki, a teraz
jesienne. Możecie je porównać – tu link do poprzedniej relacji.
Zdjęcia – Zosia
Fajna wycieczka i foty też...
OdpowiedzUsuńSami się starają.
UsuńI świetnie! Miejsca znam - ale zawsze oko cieszą.
OdpowiedzUsuńJak się wędruje ładnych parę lat, to trudno o nowe miejsca. Grunt to nie tracić radości wędrowania.
UsuńPiękny spacer! I już chciałam napisać, że byłam, ale na szczęście sprawdziłam i owszem, byłam, ale na Łysej Górze:)
OdpowiedzUsuńŁatwo pomylić, bo nazwy podobne. Tak czy inaczej obie góry warte odwiedzin.
Usuń