Jeszcze w
środę było sporo śniegu, ale poza tym ponuro.
W czwartek
od samego rana wyjrzało słońce. I co zobaczyło? Śnieg zaczął się wycofywać.
Został tylko na ziemi.
Mimo
wszystko wybrałam się do lasu, gdzie ziemia nie tylko pokryta śniegiem, ale i zamarznięta.
Można więc zajrzeć w te zakątki, które ostatnio są rozjeżdżone i błotniste.
Ścieżka
równoległa do ulicy, której nazwy nie znam (ja po prostu nie potrafię
zapamiętać żadnej nazwy ulicy), przyjemnie ośnieżona. Drzewa raczej jesienne
niż zimowe.
po lewej stronie te drogi jest szpital, dawniej spotykało się tu pacjentów, którzy wyrwali się na papieroska
Skoro
odchodzę od zwyczajnych tras, idę dalej ścieżką. Tak dawno już tu nie byłam,
że zaskakuje mnie jej przeźroczystość. Las na tym odcinku zrobił się tak
rzadki, że aż dziwne, że jeszcze jest.
Po wyjściu
z lasu na ulicę przypominam sobie o pobliskim źródełku. Może warto tam
zajrzeć. Samo źródło cieszy się niesłabnącą popularnością mimo złej prasy.
Opinie sanitarne na temat wody wypływającej z niego są tak druzgocące, że nawet
bym tam rąk nie umyła. A mimo to do źródła ciągną tłumy miłośników źródlanej
wody. Ludzi jest tak dużo, że wszyscy w maseczkach. Tłum jak w markecie. Z
trudem udało mi się przebić, żeby zrobić foto.
Ze źródła
wypływa niewielki strumyk. Nie jest jakoś specjalnie malowniczy. Ale pod
śniegiem ziemia zamarznięta, to można podejść.
dom w pobliżu źródła (wygląda na opuszczony, ale ślady opon i stóp za ogrodzeniem przeczą temu wrażeniu)
Wracam do
lasu. Decyduję się przejść kawałek ścieżką dydaktyczną, o której pisałam latem (tu link). Widzę,
że jest potrzebna. Droga przedeptana dziesiątkami butów. Ludzie
najwidoczniej chętnie tu spacerują.
Czyż to nie symboliczne? Cień krzyża na scenie Nawiedzenia św. Elżbiety. (Wiem, że to cień drogowskazu, ale na tym kamieniu zmienia się dla mnie w symbol Męki Pańskiej.)
Za to w
moim ulubionym zakątku lasu ścieżki węższe, śladów ledwie kilka. I słońce z
trudem się przebija przez korony jodeł. Zimno się robi, pora wracać do domu.
Gdyby zima
jednak wróciła, to chętnie zajrzę w inne leśne okolice.
Biegało się kiedyś tam na nartach... w koło lasu ok.4,5 km.
OdpowiedzUsuńTeraz spotykam biegaczy bez nart. A krążąc ścieżkami bez planu wyciągam do ośmiu kilometrów.
Usuń