środa, 30 czerwca 2021

Wśród pól wokół Bodzentyna

Dawno już tu nie zaglądaliśmy. Ciągle mamy w pamięci wiosenną wycieczkę sprzed dwóch lat (tu link). Obiecywaliśmy sobie solennie, że wkrótce znów do tych widoków wrócimy. No i wróciliśmy. 
 
Dolina Bodzentyńska
 
Wyruszamy z Bodzentyna na północ w stronę Sieradowskiej Góry. Jeszcze jej nie widać, ale po zachodniej stronie wyłania się Pasmo Klonowskie. Tu też dawno nas nie było…
 
Pasmo Klonowskie kusi
 
Potem przypominamy sobie o niewielkim stawie skrytym wśród drzew. Jest! Nawet można się do niego przedrzeć w pobliże.
 

staw w chaszczach
 
Dalszy spacer w stronę Podkonarza to właściwie wizyta w ogrodzie botanicznym, tyle tam kwitnie róż. Zachwycają kolorami, obfitością kwiecia i aromatem.
 



Jeszcze tylko mały zakręt i już jesteśmy u podnóża łąk na stoku Sieradowskiej. Jakież jest nasze zdziwienie, gdy zamiast spokojnych krów rasy Limousine na spotkanie wybiega nam hałaśliwe stado owiec. Jak przekupki – ciągle w ruchu, wiecznie zagadane, ale o własnym interesie nie zapominają i zajadają trawę. Jak one to robią? 
 


świętokrzyskie hale na zboczu Sieradowskiej

Tym razem kolega Ed postanawia zrezygnować z drogi, którą zwykle podchodzimy na Sieradowską, i pójść omijaną zawsze drogą na wschód. Niezła jest i prowadzi do Sieradowic Pierwszych. Widoki z niej przyjemne. Okazuje się, że na jednej z łąk pasie się stadko krów (jednak zostały!), ale są tak ciche i spokojne, że ich obecność jest zagłuszona przez owieczki.
 
krowy po lewej
 
pierwsze przejście nową dla nas drogą 
 
w kąciku zielarskim - dziurawiec
 

południowe zbocze Sieradowskiej

W Sieradowicach pojawia się nadzieja, że kolega Ed faktycznie skróci trasę i ominiemy podejście na górę. 
 
w stronę Sieradowic Drugich 
 
a lipy kwitną i pachną jak oszalałe
 

Nic z tego – ciągnie nas polną ścieżką w stronę lasu na zboczu. Widoki stąd na całe Łysogóry, Pasmo Jeleniowskie i Klonowskie.
 
widok na Górę Miejską i Łysogóry
 
Potem wchodzimy w las. Nie jest tragicznie, ale żeby jakoś luksusowo, to też nie. Czasem nawet ścieżka się trafi. A w największych chaszczach korzystamy z traktu, którym miłośnicy lasu wywożą w nieznanym kierunku swoje ulubione drzewa. I tak docieramy do ścieżki wśród pól, którą zwykle tylko fotografujemy. Niektórzy pamiętają, że omija się ją z powodu ciężkiej przeprawy przez las (co się okazało prawdą), ale kierownictwo swoje wie. No i ścieżka tym razem okazała się zarośnięta po pas. Przedarliśmy się.
 
trudy przeprawy za nami
 
Dalsza droga prowadzi przez Parcele i dalej w stronę pól – ciągle na wschód. Oczywiście z widokami na okoliczne pola. 
 

 
pola Brogowa
 
Wreszcie trasa skręca na południe. Czyli może wycieczka ma się ku końcowi. No, może. Ale jaki mocny akcent mieliśmy na końcu! I żeby tylko jeden.
Wzgórze, tak niegdyś widokowe, zarośnięte lasem i wysoką trawą. Dalej już tylko trawa. Przed nami widoki na pola Trzcianki, Dolinę Bodzentyńską i na góry nasze – Świętokrzyskie. 
 
Dolina Bodzentyńska
 
ludziki w morzu traw
 

Po lewej stronie, czyli na wschodzie wiatraki. 
 
 
wiatraki na horyzoncie
 
 
wzgórze 332 m n.p.m.
 

Kłopoty zaczynają się na polach Śniadki. Idziemy wąską miedzą między uprawami. Ostrożność wskazana.
Schodzimy coraz niżej, ale robi się bardziej stromo. Kierownictwo ostrzega przed trudnym zejściem. Udziela jakże korzystnej wskazówki „trzymajcie się trawki”. Trzymamy się. Gorzej, jeśli trawka okazuje się pokrzywą. To bolesne doświadczenie. W nagrodę słyszymy, że najgorsze za nami.
 
"najgorsze" nr 1, pozostałych nie ma na zdjęciach, tak były absorbujące
 
Faktycznie przed nami ładnie wykoszona łączka, sporo delikatnego szczawiu. Sama radość.
Granicą łączki jest dopływ Sieradowianki. Wąskie toto, ale brzegi ma strome i zarośnięte. Szef zalicza wodowanie i obsuwę na stromiźnie. Ja odwrotnie – najpierw obsuwa, potem wodowanie. Koleżanka z kijkami – bez problemów. I znów najgorsze za nami. Czyżby?
Przedzieramy się przez chaszcze na brzegu, potem trawska i liczne kałuże na brzegu Sieradowianki. Najgorsze jakby ciągle trwa. Kiedy jest już wreszcie za nami, wyglądamy jak półtora nieszczęścia.
 
działo się, działo...
 
Widoki na pola znów nam osładzają trudy przeprawy.
 
pola na północnym brzegu Sieradowianki
 
Z jakąż radością wychodzimy w końcu w okolicy drugiego na tej wycieczce stawu na asfalt. 
 
zagospodarowany staw przy szlaku niebieskim
 
Potem przed nami solidna polna droga. Maszerujemy na zachód, zbliżamy się znów do Sieradowskiej Góry. To tylko takie pożegnalne rzucenie na nią okiem. 
 
pola Sieradowic
 
niby w stronę Sieradowskiej, a jednak nie
 

W końcu wyłazimy na asfalt i docieramy do auta. Po drodze zauważamy niepozorny, wręcz zaniedbany staw. Nic nie wskazuje na to, że warto do niego podchodzić, a jednak... 

zapyziały staw, a na nim ...
 

grzybienie

I wreszcie koniec wyprawy. 
 

na zakończenie relacji "Pejzaż z krówką i widokiem na Św. Krzyż" w ujęciu dwóch autorów
 
Odzież i buty do prania, ale widoki i emocje rekompensują wszelkie trudy wyprawy.
 
dwa warianty trasy na jednej mapce - czerwona z marca 2019, niebieska aktualna
 
Zdjęcia – Edek i ja

6 komentarzy:

  1. Jakoś rzadko łaziłem od Bodzentyna ku nam... fajna relacja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, cały czas musiałam sobie "przewijać film" pamięci w odwrotnym kierunku.

      Usuń
  2. Dwa miejsca widokowo zwykle mnie urzekają to jest z "Barbarki" oraz z Sieradowskiej.
    Tylko nie wiem, dlaczego wieś Sieradowice, pasmo Sieradowickie a góra Sieradowska?

    Pozdrawiam: Wiesiek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię widoki z obu tych miejsc. A zamieszania z nazwami nie potrafię wytłumaczyć.

      Usuń
  3. Super wyprawa! Niektóre z tutejszych wsi są na tyle dzikie, wysoko położone i bogate w widoki, że czasami, aż przypominają mi wędrówki po beskidzkich bezdrożach. I jeszcze te faliste pola. Są niemal tak obłędne jak te na Ponidziu, a jakie dają możliwości na ciekawe kadry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety przez lata obserwujemy, jak wiele pól zarasta samosiejkami i stopniowo zamienia się w las.
      Rozmawialiśmy kiedyś z małżeństwem, takim po pięćdziesiątce, które uprawiało jedyne niezarośnięte pole na zboczu którejś z górek. Robili to z szacunku do pracy ojca. Byli jednak świadomi tego, że już ich dzieci nie będą kontynuować tej pracy.

      Usuń