Wreszcie ruszamy na trasę. Kierujemy się na zachód, na skraj wsi, gdzie skręcamy w polną, a potem leśną drogę na południe. Droga na mapie wygląda na prostą i łatwą. W terenie często się gubi, raz jest świetna, raz znika. W końcu kieruje nas na wschód.
leśna droga
Zanim jeszcze ją opuściliśmy, kolega Ed skierował nas w miejsce, gdzie zapewne przed laty działał tor przeszkód dla motocykli lub aut. Sam tor od dawna nieużywany zarasta, nie da się przejść jego trasą. Pozostały jedynie wiecznie trwałe opony wokół pni drzew wyznaczające trasę i jej szczególnie trudne zakręty.
Z lasu wychodzimy do niewielkiej wioski Podchyby i później kierujemy się na wschód.
kapliczka w Podchybach
krwawnica pospolita
Przechodzimy przez Serbinów – wieś, która ucierpiała w czasie 2 wojny światowej. Zginęło wtedy 32 mieszkańców. Najgorszym dniem był 26 maja 1943, kiedy Niemcy zamknęli w jednym z domów 12 osób. Uwięzionych spalili żywcem. Czytałam, że krzyki palonych zagłuszali rykiem włączonych samochodowych motorów. Ofiary z czasów wojny upamiętnia skromny i wołający o rzetelne odnowienie pomniczek we wsi.
pomnik w Serbinowie
potraw
Serbinów płynnie przechodzi w Rogowice. Tu przy granicy wsi spotykamy ładny kamienny krzyż z roku 1918. Oglądamy też inne krzyże i kapliczki, stare domy. Na końcu wsi robimy spokojny postój i wtedy to się dopiero nasze kierownictwo zorientowało, że wcale nas tu nie powinno być, bo na początku Rogowic mieliśmy skręcić w drogę na północ.
krzyż na skraju Rogowic
okno w starym stylu
Nic to, korzystamy z przyjemnej polnej drogi i wracamy na zaplanowaną trasę. Warto było, bo okazała się ona prawdziwym malinowym chruśniakiem. Obżeramy się słodziutkimi leśnymi malinami rosnącymi przy drodze i wolnym krokiem docieramy do wsi Bień.
na malinowej drodze
Za Bieniem miało nastąpić spotkanie z Krasną i jej rozlewiskiem na terenie Rezerwatu Górna Krasna. Cóż, nie udało się zobaczyć rzeki. Jej rozlewisko całe zarośnięte bujnymi trzcinami skutecznie zniechęca do bliższego kontaktu z wodą. Mógł się okazać za bliski i nieodwracalny. Ja tylko skorzystałam z leśnej ścieżki w stronę rzeki, co pozwoliło mi zobaczyć jedną mokra plamę. Ot i całe letnie odwiedziny w rezerwacie.
widok na rezerwat od strony szosy
gęstwiny
odrobina wody
Potem wchodzimy na początkowo podmokłą, a potem rewelacyjną drogę leśną w kierunku Komorowa. Odpoczęliśmy tu w cieniu od upału, a i owady na tym odcinku zostawiły nas w spokoju.
najlepsza droga na upał
Zaglądamy jeszcze raz nad staw w Komorowie. I teraz się okazało, że rosną na nim nie tylko rdestnice, ale też i nieduże lilie wodne. O poranku ich kwiaty były jeszcze stulone, a teraz się rozwinęły.
staw w południowym słońcu
a na nim grzybienie
No i to cała nasza wycieczka. Trochę upalna, trochę męcząca, ale w sumie przyjemna.
mapka trasy
Zdjęcia – Edek i ja
I znów komentarz naszego stałego czytelnika:
OdpowiedzUsuńLubię oglądać kapliczki, szczególnie z figurą Frasobliwego.
Natomiast ujęcie lilii wodnej przeglądającej się w lustrze wody piękne!
Pozdrawiam - Wiesiek
A ja dziękuję.
Ania
Całkiem fajna trasa, warta przejścia.
OdpowiedzUsuńA ile kleszczy! Do mnie przylgnęły 3, ale na czas je zauważyłam i nie wessały się na dobre.
UsuńMnie nawet unikają
Usuń