piątek, 9 grudnia 2022

A w lesie śnieg

Po wielu szarych, ponurych wycieczkach do okolicznych lasów wreszcie trafiliśmy na przyjemną zimową scenerię. Gdzie miało miejsce spotkanie? W bliżyńskich lasach. 
 
zima w bieli i czerni (będą i kolorowe, nie ma strachu)
 
Po środowych opadach drobnego śnieżku w mieście właściwie nie zostało śladu. Nie spodziewaliśmy się więc żadnych oznak zimy na wybranej spontanicznie trasie – ot, takiej, na której dawno już nie bywaliśmy. Jakże nas zaskoczyły ośnieżone drzewa w lesie za wsią Jastrzębia! Poczułam się jak na zimowych feriach w górach. 
 
droga leśna, wersja zimowa
 
las przy drodze
 
Zauroczona zimowym pejzażem nieomal przegapiłam zejście szlaku z drogi na leśne ścieżki. Na szczęście prowadził ładną drogą i tylko dlatego go zauważyłam.
 
szlak w lesie
 
Janek obawiał się, że napotkamy liczne trudne do ominięcia kałuże. Owszem, kilka spotkaliśmy. Ale rano ziemia jeszcze przymarznięta i swobodnie je omijaliśmy. 
 
bez kałuż
 
myśliwska ambona
 

Dosyć szybko dotarliśmy do pomnika przyrody – Bramy Piekielnej. Niezależnie od tego, że bywaliśmy tu wiele razy, to i tak zawsze brama robi wrażenie. Pamiętam z pierwszych spotkań z nią obawę, że jednak górna skała spadnie. I to na pewno w chwili, kiedy będę pod nią przechodzić. Nie spadła. I nadal solidnie się trzyma. Czemu to zawdzięczamy, nie do końca wiadomo. Może to twór lodowca, może wynik pracy górników, a może faktycznie działanie sił piekielnych? Tak czy inaczej brama stoi otworem, zadziwia i zawsze warto do niej zajrzeć nawet na chwilę, bo a nuż jednak górny głaz się nie utrzyma…
 
przejście przez Bramę Piekielną uczy pokory
 
brama na szlak
 
Dalej wędrujemy szlakiem czerwonym i zielonym. Jest nieźle, chociaż na drzewach mniej śniegu. Ścieżka sucha, niewielkim strumyk przekraczamy bez problemów. A bywało tu błocko okrutne, bywało…
 
dwa szlaki
 
leśny potok
 

pnie nakrapiane porostami
 
Kiedy szlaki się rozdzielają wybieramy czerwony. No, to raczej skucha. Droga marna, ale za to widać z niej grupę niewielkich skałek rezerwatu Piekło Dalejowskie. Chodzimy między nimi po miękkim śniegu. 
 
jest wesoło
 

skałki w pobliżu czerwonego szlaku
 

Wracamy do głównej drogi – nią prowadzi szlak zielony. 
 
na drodze (to, co wygląda jak rdzawa glina to igły modrzewi)
 
I tak docieramy do grupy głównych skałek rezerwatu. Tu też trochę pobuszowaliśmy. A śniegu między nimi było zdecydowanie mniej niż wśród mniejszych skałek. 
 


skałki i mała jaskinia

Nie nastawialiśmy się na szukanie konkretnych jaskiń czy skał. Po prostu oddaliśmy się przyjemności zaglądania w różne kąty. 
 


szczelina na ostatnim zdjęciu to Rajska Brama, czyli z piekła trafiliśmy do raju

Dalej wędrujemy na północ szlakiem aż zauważymy ścieżkę prowadzącą na zachód. Powinna nas ona doprowadzić do punktu startu. Bez trudu znalazłam tę ścieżkę. Była naprawdę przyjemna. Miałam jednak wrażenie, że kolega Ed nie ma do niej zaufania i z pomocą kompasu kontroluje moje poczynania.
Poza tym nawigacja robiła nas delikatnie „w konia”. Zobaczcie, jak określiła „moją” drogę. No, skandal!
 
jak to - nic?!
 
A było – i las, i dobra droga, i nawet miejsce na posiłek się znalazło. Ale kto by się tam sprzętowi tłumaczył. 
 
luksusy to może nie są, ale iść można
 
i stół śniadaniowy jaki wytworny - prawdziwe drewno, nie jakaś tam płyta wiórowa czy sklejka
 
Kolega Ed nabrał w końcu zaufania do drogi i wyrwał do przodu. Myślę, że to za sprawą kompasu, który potwierdził, że wybrana droga jest właściwa. Ja zaś spokojnie obserwowałam grupę z pozycji ostatniego na trasie. 
 
zaraz wyjdziemy z lasu, a tam takie rarytasy:
 
wiejska idylla na skraju lasu
 
Po dotarciu na miejsce wybraliśmy się jeszcze na malutki spacerek uliczką Jastrzębi, która od dawna nas intrygowała, a nie było okazji, żeby tam się zapuścić. Okazała się uroczą i spokojną leśną osadą z ładnymi domami, zamiłowaniem gospodarzy do drewnianego rękodzieła i jednym intrygującym domostwem. 
 
lodowy wachlarz
 
przydrożna kapliczka z Frasobliwym
 
drewniany dom, który wygląda tak, jak by miał ciekawą historię

 
Kiedy wracaliśmy, słońce wyjrzało zza chmur i naprawdę mocno zaświeciło.
 

zimowe drobiazgi
 
No i to już koniec naszej malutkiej wycieczki.
 
nasza trasa
 
PS Jeśli kogoś interesują skałki Piekła Dalejowskiego, to więcej informacji przemyciłam w relacji z wycieczki sprzed trzech lat – tu link
 
Zdjęcia – Edek i ja

2 komentarze:

  1. Aneczka moja poniżej 10 nie spuszcza, czyli pasuje Jej zaproponować jakąś dłuższą trasę - myślę że połączymy wypad z rowerami i wtedy 80 na siodełku + dycha (nawet dzielona) na nogach i będzie ukontentowana.

    A wiesz że u siebie tez planuję zrobić kapliczkę dla "Frasobliwego" na razie znoszę z gór kamienie, jak się ich dość nazbiera, to powstanie ładny murowany cokół a na górze myślę o drewnianej wiatce w stylu podgórskim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu było 8,7 km - nowe buty plus warunki zimowe. A w pobliżu jest jeszcze jeden rezerwat - Dalejów. Z tym, że przez niego prowadzi tylko jedna ścieżka. Nie ma dużo zwiedzania.
      Ciekawie się zapowiada ten Twój Frasobliwy. Na pewno go pokażesz, więc czekam.

      Usuń