Na początku lat 70. z grupą turystów PTTK odbyliśmy
wycieczkę w okolice Zębca. I wtedy natrafiliśmy na wielkie wyrobisko. W jego
wnętrzu zobaczyliśmy potężną koparkę. Była niedziela, więc mogliśmy podejść w
jej pobliże i obejrzeć dokładnie cały teren, czyli miejsce wydobycia piasków
żelazistych. Były one wykorzystywane w działającym od lat 50. Zakładzie
Uzdatniania Piasków Żelazistych w Zębcu, gdzie w hutniczych piecach obrotowych
prażono ów piasek. W ten sposób uzyskiwano tak zwaną żelgrudę zawierającą 95%
żelaza. Wysyłano ją do hut, gdzie służyła jako zamiennik złomu podczas wytopu
stali.
Tego typu produkcja okazała się nieopłacalna i zakład przeszedł
restrukturyzację. Obecnie jest znany z wytwarzania pieców centralnego
ogrzewania.
Trudno tylko ustalić, kiedy dawne wyrobisko zostało zalane
wodą i zamieniło się w zalew nazwany Kotyzka Płuczka.
Po latach postanowiłem zobaczyć, jak wygląda dawne wyrobisko
i przejść jego południowym brzegiem.
Startujemy w Jasieńcu Iłżeckim Dolnym w pobliżu kaplicy pod
wezwaniem św. Andrzeja Boboli, skąd mamy przyjemne widoki na okoliczne pola.
kaplica w Jasieńcu Iłżeckim Dolnym ( w tym linku więcej na jej temat)
pola Jasieńca z kościołem w Jasieńcu Iłżeckim Górnym w oddali
pola Jasieńca z kościołem w Jasieńcu Iłżeckim Górnym w oddali
Wreszcie wyruszamy w kierunku Płuczki. Po dotarciu nad zalew
trzymamy się blisko brzegu i od czasu do czasu podchodzimy, aby zrobić zdjęcia.
Zbiornik ma około kilometra długości i ponad 200m szerokości. Zwęża się ku
południowemu wschodowi.
Droga nie zawsze jest luksusowa, bo w wielu miejscach
natrafiamy na buchtowiska. Trudno się poruszać po zamarzniętych grudach.
Powierzchnia stawu pokryta lodem czasem tworzy fantastyczne
wzory.
Akwen kończy się niebyt spektakularnie – po prostu zamiera w
niedużym zwężeniu.
Bez żalu żegnamy się z dawnym wyrobiskiem i żółtym szlakiem
(asfaltowa szosa) wędrujemy w kierunku zakładu w Zębcu.
Miałem nadzieję, że pracownicy zakładu opowiedzą nam o jego
historii, a może i poznamy losy zbiornika. Niestety. Nie udało się zasięgnąć
języka.
Dalsza wędrówka to przyjemny marsz porządnymi drogami.
Kończymy go w miejscu startu z tymi samymi, a jednak wyglądającymi inaczej pejzażami.
Zostało jeszcze jedno wspomnienie. Nieodległe, a warte
wzmianki. Sami zobaczcie, co nam umilało wędrówkę podczas czwartkowej
wycieczki.
Jeszcze tylko mapka trasy i możemy wracać do
teraźniejszości.
Tekst – Edek
Zdjęcia – Edek i
Janek
Imponujący zalew...
OdpowiedzUsuńJuż kilka razy nad niego zaglądaliśmy, ale dopiero tym razem Edek zaplanował dokładne oględziny. Sama żałuję, że mnie z kolegami nie było.
Usuń