Nigdy tam jeszcze nie byłam i uznałam, że cokolwiek zobaczę,
to i tak będzie więcej niż widziałam do tej pory.
Wysiadłam z autobusu w pobliżu stacji kolejowej Oliwa i
pomaszerowałam w kierunku parku przy Katedrze Oliwskiej. Jako pierwszy obiekt
napotkałam jeden ze stawów na Potoku Oliwskim. I w tym miejscu wypada dodać, że
podczas spaceru po Oliwie będę jaszcze niejednokrotnie spotykać ten potok, bo
płynie on przez Oliwę, zasila stawy parkowe, w przeszłości budowano nad nim
liczne młyny, których pozostałości można spotkać w mieście. I, co ciekawe, już
się z nim spotkaliśmy w poprzednim wpisie, kiedy pokazywałam ujście do Zatoki
Gdańskiej Potoku Jelitkowskiego. Oba potoki to tak naprawdę ten sam potok o
różnych nazwach.
Tak dotarłam do północnej części parku, to tak zwane Ogrody
Doraco, nazwane tak od firmy, która ma tu siedzibę i założyła przyjemny ogród. Tu
znajduje się dworek dawnego oliwskiego ogrodnika Saltzmanna, będący obecnie
siedzibą firmy. W ogrodach można pospacerować alejkami wśród dorodnych starych
drzew, posiedzieć przy fontannie na ławeczce obok dziewczyny z książką
Francoise Sagan „Witaj smutku”, czy zatrzymać się przy gdańskim lwie
upamiętniającym prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza.
Stąd ledwie kilka kroków do ogrodu japońskiego. W porównaniu
z ogrodem w tym stylu, jaki zwiedzałam w Pisarzowicach, ten jest bardziej
ascetyczny, zdecydowanie mniejszy i mniej barwny.
Myślę, że w porze kwitnienia
azalii i on nabierze kolorów, a teraz wygląda tak, jak na zdjęciach.
Inną atrakcją parku są stawy i wodospad na znanym nam już
potoku.
Bardzo to przyjemne miejsca wypoczynku w upalne letnie dni.
Udało mi się też dotrzeć do ciekawej, choć zapewne
współczesnej, altanki. To miejsce spotkań poety Rainera Marii Rilkego z gdańską
pisarką Lou Andreas-Salome. Spotykali się w parku w altance, która wtedy gdzieś
tam mogła się znajdować.
Jest też w ogrodzie pomnik innego poety - to Adam Mickiewicz.
Jeszcze tylko dwa miejsca i kończymy spacer. Jedno to
oryginalna palmiarnia z ciekawymi roślinami, a drugie Groty Szeptów, w których
naprawdę można rozmawiać szeptem między grotami. Ważne jest, żeby się odpowiednio
ustawić.
Do katedry dotarłam na pół godziny przed koncertem, żeby
spokojnie obejrzeć jej imponujące wnętrze.
I tu muszę przyznać – ma ona tak
bogate wyposażenie, że nie sposób opisać jej na blogu. W nawie głównej, nawach
bocznych i ambicie (to obejście wokół prezbiterium) mieści się wiele pięknych i
bogatych dzieł sztuki. Zaprezentuję jedynie kilka, bo w przeciwnym razie
musiałabym przygotować specjalny wpis poświęcony samej katedrze.
Wypada oddzielnie wspomnieć o oliwskich organach, które
powstały pod koniec XVIII wieku, były później wielokrotnie przebudowywane.
Wciąż zachwycają doskonałym brzmieniem, o czym mogłam się przekonać na
koncercie prezentującym możliwości tego instrumentu.
wielkie organy (informacje o godzinach koncertów w tym linku)
W pobliżu katedry warto odwiedzić dwa obiekty muzealne. W
tak zwanym Pałacu Opatów mieści się Oddział Sztuki Nowoczesnej Muzeum
Narodowego w Gdańsku.
Aktualnie można tam obejrzeć wystawę sztuki XIX wieku, a
szczególnie obrazy Olgi Boznańskiej. Mnie urzekł jej autoportret.
Tuż obok w Spichlerzu Opackim mieści się Oddział Etnografii
MN w Gdańsku.
Na piętrze muzeum słychać było głosy licznej grupy zwiedzających,
ograniczyłam się więc do zwiedzenia ekspozycji na parterze budynku. A tu sporo
okazów dotyczących życia i pracy mieszkańców Pomorza Gdańskiego, szczególnie
tych związanych z rybołówstwem.
Idąc ze spichlerza wyszłam bramą parkową w kierunku
oliwskiego cmentarza, a stąd ulicą Tatrzańską udałam się na skraj lasu
porastającego wzgórze Pachołek. Lasy na Pachołku ładne, bukowe. Zupełnie jak na
naszym Patrolu czy Zielonej.
Dobrze znakowana ścieżka prowadzi łagodnie na
szczyt wzgórza (100,8 m n.p.m.), gdzie umieszczono przyzwoitą wieżę widokową. Nie
mogłam sobie odmówić przyjemności wejścia na nią, zwłaszcza że schodząca akurat
turystka bardzo zachwalała widoki. I rzeczywiście – z wieży rozpościera się
widok na Gdańsk, w oddali widać pasek Zatoki Gdańskiej. Warto było się tam
wdrapać.
Zeszłam ze wzgórza w kierunku ulicy Spacerowej, a tu zaraz
kolejna ciekawostka. To jeszcze jeden staw młyński. W dodatku z widokiem na
nieczynny młyn.
Stąd udałam się ulicą Kwietną do szesnastowiecznej Kuźni
Wodnej położonej, rzecz jasna, nad Potokiem Oliwskim.
Poza sezonem jedynie w
weekendy można obejrzeć pracę kuźni, której urządzenia uruchamia przewodnik.
Ja
musiałam się zadowolić zwiedzaniem w towarzystwie sympatycznego ochroniarza.
Zwrócił on moją uwagę na współczesny detal w otoczeniu kuźni – wykuty przez
kowali napis umieszczony przy ogrodzeniu zabytku.
I to był już ostatni zaplanowany prze mnie do zwiedzania
obiekt w Oliwie. Dotarłam spokojnie do przystanku autobusowego, z którego
dojechałam do dworca kolejowego. I tak zakończyłam intensywne zwiedzanie.
Zdjęcia mojego wyrobu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz