No, nie wiem.
Na środę zapowiadano
całodzienną mżawkę, nie było jej. Na czwartek zapowiedziano zachmurzenie
całkowite, a po południu deszcz. I punktualnie o 12 10 zaczęło padać. Tylko
skąd my, biedne myszki turystyczne, mamy wiedzieć, kiedy prognoza się sprawdzi,
a kiedy nie?
Tym razem zaufaliśmy meteorologom i
w czwartek rano wyruszyliśmy busem do Końskich.
Odbyliśmy mały spacer po
mieście i udało nam się tu znaleźć kilka ciekawych miejsc. Najpierw dotarliśmy
do pomnika majora Hubala, który ustawiono oczywiście przy ulicy majora Hubala.
Jak nie lubię takich pomników, tak ten mi się spodobał. Jego autorem jest
pochodzący ze Stąporkowa rzeźbiarz - profesor Karol Badyna.
popiersie majora Hubala, w tle tablica z jego nazwiskiem - całość tworzy pomnik majora
Potem sprawdziliśmy, jak postępuje
odnawianie centrum miasta – osiemnastowieczne pawilony pałacu Małachowskich, w
których mieści się Urząd Miasta i Gminy ładnie odrestaurowane, ale równie
zabytkowa glorieta po drugiej stronie ulicy w fatalnym stanie. Innych budowli
nie oglądaliśmy. I znów ten sam problem – czas. Trzeba kiedyś znaleźć go więcej
na gruntowne obejrzenie miasta. Warto.
odnowione części dawnego pałacu Małachowskich
ta glorieta nie przynosi chwały miastu, niestety
Nie rezygnujemy jednak łatwo ze
zwiedzania Końskich i zapuszczamy się na cmentarz. Ja, oczywiście, zauważam
barokowy kościół św. Anny. Potem wraz z kolegami spaceruję po cmentarzu, który
zaskoczył nas swoją rozległością – zajmuje on olbrzymi teren, a na nim można
wypatrzyć wiele starych nagrobków, miejsc związanych z historią Końskich i
okolic.
kościół św. Anny
symboliczne miejsce uczczenia pamięci świętokrzyskich partyzantów
miejsce pamięci ofiar faszyzmu
grób rodziny Świerczyńskich - miejsce pochówku ofiar rozstrzelanych 21 marca 1943 roku w Końskich
Zbliża się dziesiąta, wiec
opuszczamy Końskie i wędrujemy w stronę Izabelowa, by zapuścić się na szlak żółty.
Jak się okazało, nigdy jeszcze nie szłam tym odcinkiem szlaku i całkowicie
uległam jego urokowi. Prowadzi on tu bowiem przez stary, podmokły las. Nad
szczególnie mokrymi miejscami umieszczono romantyczne mostki – jest to
oczywiście opinia osoby patrzącej z boku. A spróbujcie tylko wejść na
którykolwiek, to wam się tej romantyczności odechce – ślisko tu i
niebezpiecznie jak jasny gwint. Dłonie miałam całe zielone od kurczowego
trzymania się barierek, ale nie wywaliłam się! Koledzy też cało pokonali przeszkody
i zaraz zaczęliśmy planować powrót w to urocze miejsce jesienią, kiedy liście
będą kolorowe. To dopiero będzie bajka!
na jednym z mostków
Koniecznie muszę wspomnieć o
potężnych dębach, które tu rosną. Prawdziwi mocarze!
Jednym słowem – cud natury. Dziwne
tylko, że nie ma tu jakiegoś małego rezerwatu. Zastanawiające jest to, że w
wielu miejscach były tu kiedyś tablice informacyjne, ale ktoś je zdjął. Może
były zniszczone? Szkoda.
potężne dęby przy szlaku
W dalszym odcinku żółty szlak robi
się zwyczajny, co nie znaczy, broń Boże, brzydki. Odpoczywamy sobie idąc suchą
leśną drogą, dołącza się do nas piekielny szlak (czerwony) i znów mamy zagadkę
– skąd i dokąd on tym razem prowadzi.
My zaś opuszczamy oba szlaki i
wędrujemy do Wąsosza, gdzie niegdyś była niewielka stacyjka kolejowa, a teraz
przy torach została jedynie opuszczona wiata, a po drugiej ich stronie pomnik
upamiętniający przeprowadzoną w sierpniu 1943 roku partyzancką akcję zdobycia i
zniszczenia niemieckiego transportu wojskowego. Dowodził nią podporucznik Waldemar Szwiec „Robot”.
pomnik w Wąsoszu Koneckim
I tyle ciekawych miejsc obejrzeliśmy
przed południem. Kiedy zaś dotarliśmy do Czarnej, już padało, więc tylko spod
parasolki rzuciliśmy okiem na okolicę i szliśmy dalej.
zalew na Czarnej
W Stąporkowie licznik wskazał, że
przeszliśmy 19,3 kilometra. Uważam, że całkiem nieźle. A lało dopiero w
Skarżysku, więc czwartkowa wyprawa udała nam się nadzwyczajnie.
Zdjęcia
– Edek i ja
Nawet w Końskich są zabytki... w odróżnieniu od naszego grodu, tylko Dom dróżnika. :(
OdpowiedzUsuńWłaśnie o tym rozmawialiśmy na trasie. Nasza mieścina uboga w zabytki.
OdpowiedzUsuń