Toż to musiała być potwornie długa
trasa – prawie przez pół Polski. I tak by było, gdyby nie to, że mamy swoje
małe „trójmiasto” złożone ze wsi w okolicach Skarżyska. Ich nazwy znajdziecie w
tekście, a inicjały tych sławetnych miejscowości to CMŁ. Teraz sobie
dopasujcie, co należy do naszego trójmiasta.
Kierownik niedzielnej trasy, Staszek,
poprowadził nas (Irena, Edek) przez Mroczków i Kapturów do Ciechostowic, a
stamtąd przez Majdów, Łazy do Zalewu Bernatka.
Trasę tę przemierzaliśmy
wielokrotnie o różnych porach roku,
toteż nie była odkrywcza, a istotnych zmian nie stwierdziliśmy. Zabytkowy
kościółek w Mroczkowie i ponad stuletnia chata w Kapturowie stoją niewzruszone.
Niedogodnością był topniejący śnieg, który "zwilżał" nas kapiąc z gałęzi drzew.
wiekowa chata w Kapturowie
modrzewie z rezerwatu Ciechostowice
kapliczka przy leśnej drodze
Niespodziankę sprawił nam Janek,
który wyszedł nam naprzeciw. Do spotkania doszło przy żółtym szlaku, tam też
zrobiliśmy przerwę śniadaniową.
nowy nabytek na trasie - tym razem Janek
Przy zalewie pożegnaliśmy się z Ireną, a pozostali
dalej podążyli w stronę Osiedla Milica. Wprawdzie grupa nie była liczna, a pogoda raczej niezachęcająca to i tak, czas
upłynął w przyjemnej atmosferze. Przy
ul. Krasińskiego licznik wskazał 17,4 km, a zegarek - 11.45.
Tekst
i zdjęcia - Edek
Mimo mgły,a może właśnie dlatego fajne foty... stara chata nie łatwo się wzrusza. :)
OdpowiedzUsuńNie łatwo napisać niełatwo... :)
OdpowiedzUsuńA jak niełatwo jest wymyślić ciekawą trasę w taką pogodę! Staszek się dobrze spisał. Aż trochę żałuję, że mnie z nimi nie było.
Usuń