Towarzyszyła
mi ta myszka przez kilka lat na wycieczkach. I jakoś tak, nie wiadomo kiedy i
gdzie, zniknęła. Była następczynią „baby bez twarzy”, czyli drewnianej laleczki,
która z upływem czasu straciła kolor. Świętokrzyski pasiak jakimś cudem się
utrzymał, ale twarz spłowiała. Nie zrobiłam jej żadnego zdjęcia. Szkoda... Laleczka
któregoś dnia wybrała wolność i odpadła od mojego plecaka.
Myszka była
z plastiku i pomalowana fest. Nic jej nie było w stanie tknąć. W odróżnieniu od
baby była często fotografowana. Lubiłam ją, a jej największą zaletą było to, że
wkurzała kolegę Edwarda.
turystyczna mysz na szlaku
nie polubili się
Fotografowanie
takiego maleństwa wymagało sporo cierpliwości i często z powodu myszki
zostawałam w tyle grupy. Ale i tak zawsze doganiałam, jeśli nie czołówkę, to
przynajmniej udawało mi się doszlusować do ogona.
trzeba doganiać
Najprościej
było fotografować myszkę na podłożu. To mógł być kamień, gałązka lub pień drzewa
czy kwiaty.
Gorzej
było, kiedy chciałam uwiecznić maskotkę na tle większego lub oddalonego obiektu.
Wtedy pojawiały się problemy z ostrością – albo mysz ostro, albo obiekt.
tu lepiej, że tło nieostre - wypalona łąka w okolicy Chlewisk
zwiedzamy wystawę ceramiki Marka Cecuły
i już mi prawie uciekła za granicę
Skoro już
wiecie, jak myszka wyglądała, to pokażę kilka zdjęć z ostrością ustawioną na
obiekt w tle. Do tego „duch myszy”.
mysz w Sandomierzu
w Beskidzie Żywieckim
w Podzamczu Chęcińskim z widokiem na Górę Zamkową
A teraz zestaw
zagadek krajoznawczych. Można się sprawdzić próbując zgadnąć, jaki pokazywany już na blogu obiekt
stanowi niewyraźne tło dla myszki. Nie spieszcie się i nie stresujcie – podpisy
pojawią się pod wpisem.
1.
2.
3.
4.
5.
6.
I na zakończenie zdjęcie z nadzieją, że jednak jakaś dobra turystyczna dusza zaopiekowała się samotną myszką-wędrowniczką.
Zdjęcia rzecz jasna sama robiłam.
1. Rezerwat
Biesak Białogon
2. Ruiny
Zakładu Wielkopiecowego w Bobrzy
3. Ruiny
pałacu w Podzamczu Piekoszowskim
4. Góra
Miejska
5. Ruiny
Huty „Józef” w Samsonowie
6. Dzbany
w Kapkazach
Super Mysz, do tego zakładka do książki. Może dlatego koledze Edowi nie spasiła, bo oboje książki lubią?
OdpowiedzUsuńLustrzanką się da uzyskać taką głębię ostrości by i mysz i tło były wyraźne. Ostrość na mysz, a potem przesłona na maks i dłuższy czas - choć też nie zawsze obiektyw ma oaz takie możliwości.
Ja miałem przy starym plecaku różową panterę, ale ją dałem jakiemuś dzieciakowi. Zresztą i tak farta nie przynosiła.
Właśnie to, że była zakładką do książki pozwalało ją fotografować, bo sama jako mysz była tak malutka, że jedynie element zakładki pozwalał na trzymanie jej w ręku.
UsuńZ powodu tempa marszu nie było czasu na kombinowanie z ostrością, najczęściej miałam czas na jedno ujęcie, a efekt był dziełem przypadku.
Teraz mam przy plecaku odblaskowe serce z plastiku kupione w kiosku w Bodzentynie. Robi dużo hałasu podczas marszu, jest więc tak przymocowane, że nie ma możliwości odczepienia do zdjęcia.
Mysz,swoje zwiedziła... fajna atrakcja.
OdpowiedzUsuńZainspirowałeś mnie do podróży do moich archiwów zdjęciowych i zrobienia tego wpisu. Dziękuję.
UsuńTa Mysz jest jak Holly Golightly - W PODRÓŻY. Piszę "jest", bo jestem pewna, że jest. W podróży, rzecz jasna :-)
OdpowiedzUsuńŚwietne porównanie. To jak ona W PODRÓŻY, to może się jeszcze spotkamy.
UsuńPrzecież wracasz na stare szlaki, pewnie gdzieś tam jest. Jak się szkiełko do okularów znalazło, to czemu nie Mysz?
OdpowiedzUsuńA z drugiej strony - może ona właśnie się uwolniła i smakuje to uczucie? :-)))
Patrząc na zdjęcia widzę, że Mysz uwolniła się ok. 5 lat temu. A zgodnie z teoriami lansowanymi w filmach kryminalnych szanse na znalezienie zaginionego spadają drastycznie po trzech dobach. Niech więc zażywa swobody. :)
Usuń