Ostatnia
dekada stycznia to doskonały czas, by przypomnieć o powstaniu styczniowym. A
najlepsze miejsce do takich wspomnień to, oczywiście, Wąchock, gdzie w
pierwszych dniach powstania stacjonował generał Marian Langiewicz.
Tak więc
tradycyjnie nasza grupka zagląda do Wąchocka, zatrzymuje się na chwilę przed budynkiem
dawnego zajazdu, w którym mieściła się kwatera generała.
kwiaty i znicze przed tablicą upamiętniającą wybuch powstania w ufundowaną w jego 150. rocznicę
żeliwna tablica na dawnej kwaterze gen. Langiewicza już prawie nieczytelna
Dalej Janek
prowadzi leśnymi drogami niebieskiego szlaku do tak zwanej Polany Langiewicza,
gdzie mógł się znajdować obóz powstańców.
Mała przerwa
na polanie pozwala zauważyć nie tylko tablice pamiątkowe, ale też i pamięć o
powstaniu. Kilka dni temu składano tu kwiaty i zapalono znicze.
pomnikowa sosna na polanie
kamień i tablica pamiątkowa
Dalej
panowie wędrują szlakiem na polanę Wykus. Po drodze spotykają partyzanckie
mogiły i znów wspominają historię tych miejsc.
tych mogił na blogu jeszcze nie pokazywałam, o historii bitwy nie piszę, bo już niejednokrotnie przy okazji wycieczek w te okolice była wspominana
kapliczka na polanie Wykus - miejsce pamięci o majorze "Ponurym" i jego żołnierzach
Lubianka pod lodem
Z Wykusu
maszerują zielonym szlakiem w stronę Mostek. Zobaczcie, jakie drogi przyszło im
pokonywać. Dodam, że ślisko było.
na zielonym szlaku
Przez
Mostki przechodzą znana nam od lat drogą nad zalewem, a potem przez wieś i
przez mostek nad malowniczą Żarnówką.
nad zalewem w Mostkach nieśmiało przebija się słońce
Żarnówka
Pomiar
trasy wykazał 20,3 kilometra. Nieźle, jak na niełatwe warunki marszu.
I na
zakończenie kącik autorki bloga, która w ramach rekonwalescencji wybrała się na
mały spacer nad skarżyski zalew Bernatka.
zalew Bernatka w okowach lodu (na wszelki wypadek wolałam nie sprawdzać grubości pokrywy lodowej, nie wyglądała solidnie)
Zdjęcia – Janek i ja
Kilometraż znaczny ale było warto.
OdpowiedzUsuńI nikt się na śliskim nie wyłożył. :)
UsuńZawsze się zastanawiałem wędrując po Górach Świętokrzyskich: jak to jest z tą służbą leśną? Skala dewastacji terenu przy zrywce jest często porażająca i żadnych prac, przynajmniej częściowo likwidujących zniszczenia. Pamiętam swoje problemy pod Szczytniakiem, eh. No ale pewnie liczy się forsa a problemy nielicznych turystów... Pozdrawiam, życzę szybkiego powrotu na szlaki.
OdpowiedzUsuńJa kilkakrotnie próbowałam rozmawiać z przedstawicielami służby leśnej. Mówią prawie to samo - las trzeba traktować jak ogródek działkowy. Co wyrośnie, powinno być usunięte, żeby można było posadzić nowe. Rozjeżdżone? Ależ po terenie wyrębu nie wolno chodzić. Niebezpiecznie jest.
UsuńWiecie - to zależy od człowieka. Jak kiedyś przyjedziecie to przedstawię Wam leśnika z Jastrzębiej i aż się zdziwicie jak bardzo zadbane są tam lasy - zero zniszczeń a wycina się tyle samo co gdzie indziej a i teren ciężki.
UsuńNo to się pochwalę, że ja też mam znajomego leśnika, który jest bardzo mądrym gospodarzem lasu. Jak marudziłam, że wycieli, to pokazał, gdzie dosadzili, opowiedział, ile lat mają drzewa, które widzimy, po czym poznać, że jakieś drzewo chore, jak rozsądnie dbać o las. Różni są leśnicy, bo i ludzie różni.
UsuńAle ogólnie rzecz biorąc w naszych lasach świętokrzyskich dużo tną.
Na fejsie jest profil wokół Wykusu poswięciny pamięci o Ponurym i jego żołnierzach.
OdpowiedzUsuńA miejsca zacne i sam bym tam chętnie się wybrał.
Znam ten profil, czasem zaglądam.
UsuńWybierz się, warto.