niedziela, 29 grudnia 2019

Zima na razie łagodna

Śniegu sypnęło tyle, co kot napłakał. Mróz niewielki. Zachmurzenie całkowite.
Taki dzień trafił nam się na ostatnią niedzielną wycieczkę tego roku. W tym okresie zwykle wędrujemy tak, by zajrzeć na cmentarzyk w Mostkach. Nie jest tu łatwo o nową trasę, ale zawsze coś się wymyśli.
Startujemy w Marcinkowie. Taki tam nowy peron wybudowano, że ja od razu tracę orientację i zamiast prowadzić w stronę rzeki, chcę maszerować  do Wąchocka. Na szczęście po odjeździe pociągu wracam na właściwą drogę.

tradycyjne pierwsze foto z wycieczek zaczynających się w Marcinkowie - widok Kamiennej z mostu 

Na początku idziemy sobie szlakiem w stronę Pleśniówki. Lasu systematycznie ubywa.

 i znów las patrzy na nas z wyrzutem

Skałki nadal na miejscu. Nikomu się nie chce włazić na szczyt Pleśniówki, oglądamy więc tylko jedną grupę skałek przy szlaku. 

nikłe zainteresowanie pomnikiem przyrody 

 jedna ze skałek

Potem dobrze znanymi drogami leśnymi docieramy do Parszowa i Mostek. Kierujemy się ku Żarnówce. Widać na niej zwiększoną aktywność bobrów. Chyba coś knują, bo wody w rozlewisku jakby mniej. 

 Żarnówka płynie spokojnie, ale ta sterta gałęzi wygląda podejrzanie 

rozlewisko

Kolejny odcinek trasy jest zupełnie nowy dla większości uczestników. Szłam nim ze Stachem trzy lata temu (tu link). Nie udało mi się powtórzyć dokładnie tamtej trasy, bo w lesie pojawiły się płoty ogradzające nowe nasadzenia i musieliśmy iść tak, jak droga pozwalała.
Udało nam się wypatrzyć jedno atrakcyjne miejsce, którego poprzednio nie zauważyliśmy. To przyjemna wychodnia  skalna. Trzy lata temu zauważyliśmy jedynie jej część przy drodze,  teraz wycięto kawał lasu i odsłonięto w ten sposób drugą wychodnię – ta jest większa i rzuca się w oczy dzięki intensywnemu seledynowemu zabarwieniu części skałek. 

mniejsza wychodnia


a tu większa - ze sztafażem dla zobrazowania rozmiaru 

Janek w akcji

pierwsze sople tej zimy

Mapa ostrzega nas, że musimy przekroczyć jeszcze jedną rzekę – to Kaczka. Z daleka wydaje się bardzo szeroka, ale kiedy podchodzimy bliżej, widać, że to tylko niewielkie rozlanie się wody, no prawie kałuża. Sama rzeczka jest dosyć wąska, jakaś dobra dusza ułożyła nad nią kilka drewienek, żeby ułatwić przejście. Do tego pomocna dłoń i już Kaczka pokonana.

Kaczka płynie środkiem zdjęcia z lewej na prawa stronę, w centrum "wystąpiła z brzegów" 😉

przeprawa z asekuracją
 
Docieramy do naszej ulubionej „nowej drogi”, a nią do szosy Skarżysko – Starachowice. Przekraczamy ją sprawnie i maszerujemy lasem w stronę wsi Majków. 

 coś nas obserwowało 

Za wsią znów zanurzamy się w  lesie, który doprowadzi nas do miasta. Co ciekawe, kilkakrotnie już tym lasem chodziliśmy i za każdym razem wybieramy inne warianty drogi. A mimo to zawsze się wpakujemy w teren podmokły, albo solidne wykroty. Teraz też tak było.



przeszkody terenowe

kierownictwo stosuje metodę zdalnego sterowania (Tylko, skąd, u licha, butelka na drzewie w leśnych ostępach?!)
  
Trudności się pokonało i wydostaliśmy się na ulice Skarżyska. I tu nastąpił najgorszy odcinek trasy – marsz po twardym podłożu. W nagrodę – dom. I odpoczynek w domowych pieleszach.
Wycieczka liczyła 18,6 kilometra.


i jeszcze mapka trasy 

Zdjęcia – Janek i ja

5 komentarzy:

  1. Przyjemna wycieczka i fajne fotki...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ukłon.
    Dzięki Wam, sprawa jest dla mnie całkiem oczywista,
    że wszystkie trasy wędrowne, zaczynają się od ... Skarżyska!

    " Ob. Wieś "

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne są te seledynowe skałki - to nalot porostów, czy takie minerały?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej porosty. Skałki wyglądają na piaskowce, a chyba nie ma piaskowców w tym kolorze.

      Usuń