Śniegu
sypnęło tyle, co kot napłakał. Mróz niewielki. Zachmurzenie całkowite.
Taki dzień
trafił nam się na ostatnią niedzielną wycieczkę tego roku. W tym okresie zwykle
wędrujemy tak, by zajrzeć na cmentarzyk w Mostkach. Nie jest tu łatwo o nową
trasę, ale zawsze coś się wymyśli.
Startujemy
w Marcinkowie. Taki tam nowy peron wybudowano, że ja od razu tracę orientację i
zamiast prowadzić w stronę rzeki, chcę maszerować do Wąchocka. Na szczęście po odjeździe
pociągu wracam na właściwą drogę.
tradycyjne pierwsze foto z wycieczek zaczynających się w Marcinkowie - widok Kamiennej z mostu
Na początku
idziemy sobie szlakiem w stronę Pleśniówki. Lasu systematycznie ubywa.
i znów las patrzy na nas z wyrzutem
Skałki
nadal na miejscu. Nikomu się nie chce włazić na szczyt Pleśniówki, oglądamy
więc tylko jedną grupę skałek przy szlaku.
nikłe zainteresowanie pomnikiem przyrody
jedna ze skałek
Potem
dobrze znanymi drogami leśnymi docieramy do Parszowa i Mostek. Kierujemy się ku
Żarnówce. Widać na niej zwiększoną aktywność bobrów. Chyba coś knują, bo wody w
rozlewisku jakby mniej.
Żarnówka płynie spokojnie, ale ta sterta gałęzi wygląda podejrzanie
rozlewisko
Kolejny
odcinek trasy jest zupełnie nowy dla większości uczestników. Szłam nim ze
Stachem trzy lata temu (tu link). Nie udało mi się powtórzyć dokładnie tamtej
trasy, bo w lesie pojawiły się płoty ogradzające nowe nasadzenia i musieliśmy
iść tak, jak droga pozwalała.
Udało nam
się wypatrzyć jedno atrakcyjne miejsce, którego poprzednio nie zauważyliśmy. To
przyjemna wychodnia skalna. Trzy lata
temu zauważyliśmy jedynie jej część przy drodze, teraz wycięto kawał lasu i odsłonięto w ten
sposób drugą wychodnię – ta jest większa i rzuca się w oczy dzięki intensywnemu
seledynowemu zabarwieniu części skałek.
mniejsza wychodnia
a tu większa - ze sztafażem dla zobrazowania rozmiaru
pierwsze sople tej zimy
Mapa
ostrzega nas, że musimy przekroczyć jeszcze jedną rzekę – to Kaczka. Z daleka
wydaje się bardzo szeroka, ale kiedy podchodzimy bliżej, widać, że to tylko
niewielkie rozlanie się wody, no prawie kałuża. Sama rzeczka jest dosyć wąska, jakaś dobra dusza ułożyła nad nią kilka drewienek, żeby ułatwić
przejście. Do tego pomocna dłoń i już
Kaczka pokonana.
Kaczka płynie środkiem zdjęcia z lewej na prawa stronę, w centrum "wystąpiła z brzegów" 😉
przeprawa z asekuracją
Docieramy
do naszej ulubionej „nowej drogi”, a nią do szosy Skarżysko – Starachowice.
Przekraczamy ją sprawnie i maszerujemy lasem w stronę wsi Majków.
coś nas obserwowało
Za wsią
znów zanurzamy się w lesie, który
doprowadzi nas do miasta. Co ciekawe, kilkakrotnie już tym lasem chodziliśmy i
za każdym razem wybieramy inne warianty drogi. A mimo to zawsze się wpakujemy w teren
podmokły, albo solidne wykroty. Teraz też tak było.
przeszkody terenowe
kierownictwo stosuje metodę zdalnego sterowania (Tylko, skąd, u licha, butelka na drzewie w leśnych ostępach?!)
Trudności
się pokonało i wydostaliśmy się na ulice Skarżyska. I tu nastąpił najgorszy
odcinek trasy – marsz po twardym podłożu. W nagrodę – dom. I odpoczynek w
domowych pieleszach.
Wycieczka
liczyła 18,6 kilometra.
Zdjęcia – Janek i ja
Przyjemna wycieczka i fajne fotki...
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńUkłon.
OdpowiedzUsuńDzięki Wam, sprawa jest dla mnie całkiem oczywista,
że wszystkie trasy wędrowne, zaczynają się od ... Skarżyska!
" Ob. Wieś "
Fajne są te seledynowe skałki - to nalot porostów, czy takie minerały?
OdpowiedzUsuńTo raczej porosty. Skałki wyglądają na piaskowce, a chyba nie ma piaskowców w tym kolorze.
Usuń