5 grudnia w
Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu otwarto uroczyście nową
stałą wystawę pod tytułem „Magia instrumentów. Osobliwości
inwencja trzygłosowa”. Miało to miejsce wieczorem, stąd zdjęcie siedziby muzeum
wykonane innego dnia.
zamek Szydłowieckich i Radziwiłłów w Szydłowcu - po pięknych schodach wchodzimy do muzeum
Osobliwością
wystawy jest jej konstrukcja wypływająca ze skojarzenia z popularnym w
pierwszej połowie 18. wieku gatunkiem muzycznym, jakim jest inwencja. To, jak
wyjaśnia dyrektor muzeum pani doktor Aneta Oborny, „krótki kilkugłosowy, oparty
na imitacji utwór o nieokreślonej ściśle konstrukcji, w tym przypadku inwencja
trzygłosowa”*.
pani dyrektor opowiada o nowej wystawie
Owe trzy
głosy wybrzmiały harmonijnie, chociaż przy pierwszym przeżyciu wystawy nie
wychwyciłam wszystkich niuansów, ale chcę pokazać, co mnie w niej urzekło.
Duże
wrażenie robią komnaty, w których umieszczono ekspozycję. To trzy niewielkie sale
w najstarszej części pałacu.
Do
pierwszej – Komnaty Staropolskiej – wchodzimy przez szesnastowieczny
wczesnorenesansowy portal z piaskowca.
A potem następuje wielkie zachwycenie –
spoglądam w górę, gdzie pyszni się pochodzący z pierwszej połowy 16. wieku
polichromowany strop kasetonowy, poniżej zwraca uwagę ciekawy fryz, w którym
umieszczono herby rodu Szydłowieckich. Autorem obu ozdób jest podobno Stanisław
Samostrzelnik (taką informację znalazłam na multimedialnych tablicach w
komnacie).
wykadrowałam fragment stropu
a tu fragment fryzu - utrzymany w innej kolorystyce niż strop, a jednak z nim harmonizuje
Jest tu
jeszcze jeden portal i coś, co wygląda jak nieduże okienko, a było podobno
wejściem na wewnętrzne schody piętnastowiecznego domu mieszkalnego
Szydłowieckich.
okienko znajduje się powyżej obecnego wejścia - tak zmieniała się przez wieku architektura zamku
W trzeciej
komnacie ekspozycji zwróciłam uwagę na kolejny fryz – ten jest szeroki,
dwustrefowy, złożony z rożnych elementów. Niestety nie zachował się w całości.
fragment fryzu w Komnacie Lutniczej
Kolejny
głos inwencji to instrumenty eksponowane w owych trzech salach. Najwięcej
problemów ze skupieniem się miałam w Komnacie Staropolskiej, bo duża ilość
zwiedzających częściowo zasłania mi eksponowane tam instrumenty. Udało mi się
podejść do gablot, w których są umieszczone dudy i kozły weselne. A na zdjęciu portalu zauważyliście zapewne imponujący kocioł. Pozostałe
instrumenty obejrzę przy kolejnej wizycie w muzeum.
dudy
Komnata
Intermezzo prezentuje cytry i pozytywki. Mam wrażenie wizyty w eleganckim
salonie.
cytry z 19. i początków 20. wieku
pozytywki - praprababki współczesnych odtwarzaczy płyt CD
Jeszcze
bardziej elegancko jest w trzeciej sali – to Komnata Lutnicza. W niej oglądam
skrzypce, gitary lutniowe i mandoliny. Zwróćcie uwagę, jak sprytnie umożliwiono
widzom obejrzenie dolnej części skrzypiec – zastosowano niewielkie lustra. Dwa
oryginalne instrumenty umieszczono w gablotach obrotowych.
w dużej gablocie skrzypce o nietypowych kształtach, a w małej, obrotowej, skrzypce z metalowym dźwięcznikiem, czyli skrzypce z trąbką, jak by powiedziało dziecko
instrument nie tylko do gry, ale i do podziwiania formy
Skoro o
elegancji mowa, to nie mogę pominąć centralnego akcentu ekspozycji – portretu
„Kobieta w czarnej sukni”, którego autorem jest niemiecki malarz Johann Peter
Bredt. Uwieczniona na nim dama spogląda na nas lekko znudzona, może odpoczywa
po koncercie wykonanym przez nią na harfie.
można powiedzieć, że wszystkie ścieżki ekspozycji prowadzą do tego portretu
Otóż to –
koncert. Możemy go sami wyczarować. Mnie udało się poprosić damę o odegranie na
harfie „Walca z Szydłowca”, który liczy sobie już około dwustu lat. Jak tego
dokonałam? Przy pomocy czarodziejskiej różdżki, jak by pomyślała owa dama. W
naszej rzeczywistości jest nią interaktywna „batuta”. Skierowanie jej na wybrany
instrument powoduje odtworzenie przez niego utworu. W ten sposób posłuchałam
owej harfy i skrzypiec.
wiem, prawdziwy dyrygent inaczej trzyma batutę, ale tu chodzi o skierowanie jej w stronę czarnego punktu z czujnikiem, a ten umieszczono pod portretem
To nie
wszystkie formy obcowania z muzyką i instrumentami muzycznymi. Najlepsza zabawa
czeka na nas w Komnacie Intermezzo. Można tu samemu zagrać na instrumentach –
ja spróbowałam swoich sił w grze na cytrze (może zostanę cytrzystką?).
cytra akordowa czeka na wirtuoza wśród zwiedzających
cymbały, za którymi widać fragment skrzypiec laskowych, jest też możliwość zagrania na harmonii jednorzędowej (już sobie wyobrażam ten koncert, który urządzi nasza grupa, jak kiedy wspólnie zajrzymy do muzeum)
W tej sali nie wszędzie obowiązuje zasada „nie dotykać eksponatów”. Wręcz
przeciwnie – umieszczono tu specjalnie przygotowane pudła z ukrytymi
instrumentami-zagadkami. Po wymacaniu ich kształtu możemy sobie podświetlić gablotkę
i zobaczyć, czy ty trafnie określiliśmy rodzaj instrumentu. Najłatwiej
rozpoznać bębenek, ale terkotka to już większe wyzwanie.
w te otwory bez obaw można włożyć dłonie i odgadnąć przy pomocy dotyku, jaki instrument jest ukryty w gablotce z lustrzanym wiekiem
indywidualna podróż do świata muzyki
I tak
harmonijnie obcujemy ze sztuką w różnych jej wymiarach. A wystawa oferuje więcej ciekawostek niż tu opisałam - musicie i wy mieć niespodzianki, jak zajrzycie do muzeum.
Choć w
założeniu wystawa jest inwencją trzygłosową, to ja jednak zauważam jeszcze
czwarty głos. Jest nim kontakt z pracownikami muzeum. Oni dopełniają harmonii –
wyjaśniają, wskazują ciekawostki, odpowiadają na pytania. Nie ma ich na
zdjęciach, ale bez nich zwiedzanie nie byłoby takie interesujące.
Dodam
jeszcze, że otwarcie wystawy było połączone z niezwykłym koncertem w wykonaniu zespołu
„Camerata Cracovia” wykonującego muzykę doby renesansu.
zrobiłam tylko to jedno zdjęcie przed rozpoczęciem koncertu (zwróćcie uwagę na instrumenty - w centrum lutnia, obok niej nie wiolonczela, a viola da gamba, zaś instrument dęty to, zdaje się, szałamaja)
I nie zapominajcie,
że oprócz nowej wystawy stałej w muzeum są ciągle czynne wystawy, które już pokazywałam
na blogu – tu link.
Przy pisaniu tekstu korzystałam z informacji zawartych w katalogu wystawy i na planszach multimedialnych w muzeum.
Zdjęcia mojego wyrobu
Fajna sprawa...
OdpowiedzUsuńOwszem. Warto się wybrać.
UsuńNo to trzeba tam wrócić...
OdpowiedzUsuńTrzeba. Koniecznie. Ja też mam taki zamiar. Z naszej grupy tylko ja oglądałam nowa wystawę. Nich i pozostali mają radość.
UsuńNigdy nie byłem w zamku, tylko szwędałem się wokół. Ogółem Szydłowiec dość historyczne miasteczko, a że byłem tam prawdziwą zimą, to jeszcze uchwyciłem trochę klimatu tej pory roku.
OdpowiedzUsuńJa mam zaległość w postaci szydłowieckiego cmentarza żydowskiego. A Szydłowiec w ostatnich latach wypiękniał i warto tam zaglądać.
Usuńpozdrawiam
OdpowiedzUsuń