sobota, 7 grudnia 2019

Magia instrumentów uwodzi

5 grudnia w Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych w Szydłowcu otwarto uroczyście nową stałą wystawę pod tytułem „Magia instrumentów. Osobliwości inwencja trzygłosowa”. Miało to miejsce wieczorem, stąd zdjęcie siedziby muzeum wykonane innego dnia.

zamek Szydłowieckich i Radziwiłłów w Szydłowcu - po pięknych schodach wchodzimy do muzeum

Osobliwością wystawy jest jej konstrukcja wypływająca ze skojarzenia z popularnym w pierwszej połowie 18. wieku gatunkiem muzycznym, jakim jest inwencja. To, jak wyjaśnia dyrektor muzeum pani doktor Aneta Oborny, „krótki kilkugłosowy, oparty na imitacji utwór o nieokreślonej ściśle konstrukcji, w tym przypadku inwencja trzygłosowa”*.

pani dyrektor opowiada o nowej wystawie
 
Owe trzy głosy wybrzmiały harmonijnie, chociaż przy pierwszym przeżyciu wystawy nie wychwyciłam wszystkich niuansów, ale chcę pokazać, co mnie w niej urzekło.
Duże wrażenie robią komnaty, w których umieszczono ekspozycję. To trzy niewielkie sale w najstarszej części pałacu.
Do pierwszej – Komnaty Staropolskiej – wchodzimy przez szesnastowieczny wczesnorenesansowy portal z piaskowca. 


A potem następuje wielkie zachwycenie – spoglądam w górę, gdzie pyszni się pochodzący z pierwszej połowy 16. wieku polichromowany strop kasetonowy, poniżej zwraca uwagę ciekawy fryz, w którym umieszczono herby rodu Szydłowieckich. Autorem obu ozdób jest podobno Stanisław Samostrzelnik (taką informację znalazłam na multimedialnych tablicach w komnacie).

wykadrowałam fragment stropu

a tu fragment fryzu - utrzymany w innej kolorystyce niż strop, a jednak z nim harmonizuje  
 
Jest tu jeszcze jeden portal i coś, co wygląda jak nieduże okienko, a było podobno wejściem na wewnętrzne schody piętnastowiecznego domu mieszkalnego Szydłowieckich. 

okienko znajduje się powyżej obecnego wejścia - tak zmieniała się przez wieku architektura zamku 
 
W trzeciej komnacie ekspozycji zwróciłam uwagę na kolejny fryz – ten jest szeroki, dwustrefowy, złożony z rożnych elementów. Niestety nie zachował się w całości.   

fragment fryzu w Komnacie Lutniczej
 
Kolejny głos inwencji to instrumenty eksponowane w owych trzech salach. Najwięcej problemów ze skupieniem się miałam w Komnacie Staropolskiej, bo duża ilość zwiedzających częściowo zasłania mi eksponowane tam instrumenty. Udało mi się podejść do gablot, w których są umieszczone dudy i kozły weselne. A na zdjęciu portalu zauważyliście zapewne imponujący kocioł. Pozostałe instrumenty obejrzę przy kolejnej wizycie w muzeum.

kozioł weselny

dudy
 
Komnata Intermezzo prezentuje cytry i pozytywki. Mam wrażenie wizyty w eleganckim salonie.

cytry z 19. i początków 20. wieku 

pozytywki - praprababki współczesnych odtwarzaczy płyt CD 

Jeszcze bardziej elegancko jest w trzeciej sali – to Komnata Lutnicza. W niej oglądam skrzypce, gitary lutniowe i mandoliny. Zwróćcie uwagę, jak sprytnie umożliwiono widzom obejrzenie dolnej części skrzypiec – zastosowano niewielkie lustra. Dwa oryginalne instrumenty umieszczono w gablotach obrotowych.

w dużej gablocie skrzypce o nietypowych kształtach, a w małej, obrotowej, skrzypce z metalowym dźwięcznikiem, czyli skrzypce z trąbką, jak by powiedziało dziecko 

instrument nie tylko do gry, ale i do podziwiania formy  
 
Skoro o elegancji mowa, to nie mogę pominąć centralnego akcentu ekspozycji – portretu „Kobieta w czarnej sukni”, którego autorem jest niemiecki malarz Johann Peter Bredt. Uwieczniona na nim dama spogląda na nas lekko znudzona, może odpoczywa po koncercie wykonanym przez nią na harfie. 

 można powiedzieć, że wszystkie ścieżki ekspozycji prowadzą do tego portretu 

Otóż to – koncert. Możemy go sami wyczarować. Mnie udało się poprosić damę o odegranie na harfie „Walca z Szydłowca”, który liczy sobie już około dwustu lat. Jak tego dokonałam? Przy pomocy czarodziejskiej różdżki, jak by pomyślała owa dama. W naszej rzeczywistości jest nią interaktywna „batuta”. Skierowanie jej na wybrany instrument powoduje odtworzenie przez niego utworu. W ten sposób posłuchałam owej harfy i skrzypiec.

wiem, prawdziwy dyrygent inaczej trzyma batutę, ale tu chodzi o skierowanie jej w stronę czarnego punktu z czujnikiem, a ten umieszczono pod portretem 
 
To nie wszystkie formy obcowania z muzyką i instrumentami muzycznymi. Najlepsza zabawa czeka na nas w Komnacie Intermezzo. Można tu samemu zagrać na instrumentach – ja spróbowałam swoich sił w grze na cytrze (może zostanę cytrzystką?). 

cytra akordowa czeka na wirtuoza wśród zwiedzających 

cymbały, za którymi widać fragment skrzypiec laskowych, jest też możliwość zagrania na harmonii jednorzędowej  (już sobie wyobrażam ten koncert, który urządzi nasza grupa, jak kiedy wspólnie zajrzymy do muzeum)
 
W tej sali nie wszędzie obowiązuje zasada „nie dotykać eksponatów”. Wręcz przeciwnie – umieszczono tu specjalnie przygotowane pudła z ukrytymi instrumentami-zagadkami. Po wymacaniu ich kształtu możemy sobie podświetlić gablotkę i zobaczyć, czy ty trafnie określiliśmy rodzaj instrumentu. Najłatwiej rozpoznać bębenek, ale terkotka to już większe wyzwanie. 

w te otwory bez obaw można włożyć dłonie i odgadnąć przy pomocy dotyku, jaki instrument jest ukryty w gablotce z lustrzanym wiekiem 

indywidualna podróż do świata muzyki  
 
I tak harmonijnie obcujemy ze sztuką w różnych jej wymiarach. A wystawa oferuje więcej ciekawostek niż tu opisałam - musicie i wy mieć niespodzianki, jak zajrzycie do muzeum.
Choć w założeniu wystawa jest inwencją trzygłosową, to ja jednak zauważam jeszcze czwarty głos. Jest nim kontakt z pracownikami muzeum. Oni dopełniają harmonii – wyjaśniają, wskazują ciekawostki, odpowiadają na pytania. Nie ma ich na zdjęciach, ale bez nich zwiedzanie nie byłoby takie interesujące.
Dodam jeszcze, że otwarcie wystawy było połączone z niezwykłym koncertem w wykonaniu zespołu „Camerata Cracovia” wykonującego muzykę doby renesansu. 

zrobiłam tylko to jedno zdjęcie przed rozpoczęciem koncertu (zwróćcie uwagę na instrumenty - w centrum lutnia, obok niej nie wiolonczela, a viola da gamba, zaś instrument dęty to, zdaje się, szałamaja) 

I nie zapominajcie, że oprócz nowej wystawy stałej w muzeum są ciągle czynne wystawy, które już pokazywałam na blogu – tu link.


*dr A. Oborny. Wstęp do katalogu wystawy  

Przy pisaniu tekstu korzystałam z informacji zawartych w katalogu wystawy i na planszach multimedialnych w muzeum.
 

Zdjęcia mojego wyrobu
 

7 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Trzeba. Koniecznie. Ja też mam taki zamiar. Z naszej grupy tylko ja oglądałam nowa wystawę. Nich i pozostali mają radość.

      Usuń
  2. Nigdy nie byłem w zamku, tylko szwędałem się wokół. Ogółem Szydłowiec dość historyczne miasteczko, a że byłem tam prawdziwą zimą, to jeszcze uchwyciłem trochę klimatu tej pory roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam zaległość w postaci szydłowieckiego cmentarza żydowskiego. A Szydłowiec w ostatnich latach wypiękniał i warto tam zaglądać.

      Usuń