Zaczyna mi
brakować pomysłów na trasy wycieczkowe. Patrzę w mapę jak sroka w gnat i czekam
na inspirację. A tu nic.
Tym razem
zainspirował mnie jednak nie widok mapy, a rozkład jazdy PKP. Znalazłam
połączenie w kierunku, w którym dawno się nie kręciliśmy.
Jedziemy do
Górek Szczukowskich, z których wypada dotrzeć gdzieś, skąd będzie połączenie ze
Skarżyskiem. Daje nam to naszą wycieczkę.
Z Górek
wędrujemy przez las szeroką drogą o nazwie Gościniec Piotrowskiego. Łamiemy
sobie głowę, kto zacz ten Piotrowski. Jak na razie nie wiadomo.
na Gościńcu Piotrowskiego
Gościniec
wychodzi na ulicę w Kielcach. No, kto by pomyślał? Ja nie, bo na mapie widzę nazwę
Pod Szatanem. A w rzeczywistości – autobus miejski i krzyż.
Kierowca
chyba liczył na pasażerów, ale nie ulegliśmy pokusie.
Się poszło w kierunku
Kielc z nazwą Bór. Po drodze przekraczamy Sufraganiec.
miejska wersja Sufragańca
Dalej mapa wskazuje przyzwoite polne drogi, ale spotkany rowerzysta zapewnia, że nie wejdziemy na żadną drogę, bo zabudowa ciasna. Nie słuchamy porad (już chyba stale będziemy omijać panów na rowerze szerokim lukiem) i włazimy w ścieżkę zaraz w miejscu, do którego doprowadziła nas uliczka poprzeczna. Przed nami przyjemna polna droga, mały lasek.
miejska wersja Sufragańca
Dalej mapa wskazuje przyzwoite polne drogi, ale spotkany rowerzysta zapewnia, że nie wejdziemy na żadną drogę, bo zabudowa ciasna. Nie słuchamy porad (już chyba stale będziemy omijać panów na rowerze szerokim lukiem) i włazimy w ścieżkę zaraz w miejscu, do którego doprowadziła nas uliczka poprzeczna. Przed nami przyjemna polna droga, mały lasek.
Tak
docieramy w pobliże torów kolejowych i wędrujemy mając po lewej stronie pola.
Czyżby to były pola Kielc? Stolicy naszego województwa?!
zimowe pola
Pola się
kończą i zaczyna się ruchliwa ulica, ale ja wiem, że zaraz znajdziemy uliczkę
Kolejarzy, która doprowadzi nas do rezerwatu Ślichowice, czyli oficjalnie –
Rezerwatu Skalnego im. Jana Czarnockiego.
Doprowadziła!
Stoimy na szczycie wyrobiska dawnego kamieniołomu, podziwiamy słynny fałd
obrócony, nawet nie próbujemy sobie wyobrazić, jak silne musiały być ruchy
tektoniczne, które spowodowały to niesamowite wykrzywienie warstw wapieni,
margli i czego tam jeszcze.
najsłynniejsza ściana rezerwatu
Potem
schodzimy niżej, podziwiamy z bliska skalną „roladę”. Na szczęście nie można do
niej podejść, bo już pewnie by ją różni amatorzy kolorów pomazali swoimi
malunkami.
słynny fałd widziany z bliska i z oddalenia
Potem
jeszcze niżej – kierunek dno wyrobiska. Schodki kończą się w pewnej od niego
odległości, ale da się zejść niżej bez ich pomocy.
schodkami w dół
człowiek i przyroda
skały i woda
W
kamieniołomie robimy przerwę na posiłek. Nasza Basia kochana zapewniła nam
przemiły deser.
imieninowa szarlotka
róża dla solenizantki
Z rezerwatu
oddalamy się w kierunku kładki nad torami. Później czeka nas najbardziej
nieprzyjemna część trasy – ulicami Kielc. No, średnio jest.
widok z kładki - rozjazdy i hamownia (myślę, że dobre "h" użyłam)
elektrociepłownia
Na
szczęście ulica Hubalczyków prowadzi do lasu i nim na górę Buk. Powinny być z
niej rozległe widoki na miasto. Ale ta pogoda… Nikomu się nie chce włazić na
miejsce widokowe, jeden tylko się zdecydował. Oto, co zobaczył:
widok na Kielce z góry Buk
widok na Kielce z góry Buk
Coraz mniej
czasu do pociągu, lekko podkręcamy tempo i maszerujemy w kierunku kolejnego
rezerwatu. To, rzecz jasna, Sufraganiec. No, ten to mamy obejrzany do
znudzenia, ale przez jego teren prowadzi najkrótsza droga do stacji kolejowej w
Kostomłotach, trzeba przejść.
W
rezerwacie na jodełkach odrobina śniegu. Zaglądamy nad Sufragańczyk, który
sprawia wrażenie stojącej wody. Może dlatego, że ma lekko zamarzniętą
powierzchnię, a może też i z powodu niedużej, ale skutecznej tamy wybudowanej
przez … No, oczywiście – bobry!
początek zimy nad Sufragańczykiem
Potem już
tylko szybki marsz na stację, łyk herbaty i wsiadamy do pociągu.
Trasa
liczyła raptem 14,1 kilometra.
Krótkie te nasze wycieczki się zrobiły. Liczę na
to, że mi się grupa zbuntuje i panowie sami wymyślą dłuższe i ciekawsze trasy.
Ech…
mapka trasy (to nasz najnowszy wariant, podobną, choć zupełnie inną wycieczkę odbyliśmy w maju 2017 - tu link)
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Trasa wymyślona... skoro jest góra Wymyślona to dlaczego nie ?
OdpowiedzUsuńDziura w ziemi słabo zagospodarowana,ja zszedłem ul.Kazimierza Wielkiego do Pasażu Świętokrzyskiego i dalej na Karczówkę.
Trasa wymyślona, żeby dotrzeć na pociąg. My kiedyś mieliśmy próbę dojścia do Ślichowic z Białogonu, ale tak lało, że zrezygnowaliśmy.
UsuńPomysł z Karczówką bardzo dobry, warto go zapamiętać do wykorzystania za jakiś czas.
Poza tym w ogóle nie musieliśmy się tłuc tyle z Górek Szczukowskich - nasz pociąg ma stację tuż przy rezerwacie. To było tak dla nabrania rozpędu. I w nadziei, że wyjrzy słońce. Rozpęd był, słońce nie.
Nie mnie oceniać zadowolenie uczestników, ale sam ten kamieniołom wystarczył by mi za atrakcję.
OdpowiedzUsuńWidzę że elektrociepłownia albo "jedzie" na gazie, albo ma jakiś system redukcji ilości spalin.
Prawidłowo odczytałaś intencje pomysłodawczyni wycieczki. To o kamieniołom głównie chodziło.
UsuńCo do elektrowni - nie wiem, ja tylko korzystam z prądu, ale tajemnicą jest dla mnie jego powstawanie.
O inwencję twórczą coraz trudniej z każdą kolejną trasą. Wam na szczęście jej nie brakuje. Sama wycieczka fajna, a zwłaszcza kamieniołom. Zawsze nie mamy czasu odwiedzić tych okolic, gdyż wydają nam się one na wyciągnięcie ręki. Sam kamieniołom widzieliśmy tylko z góry, więc trzeba będzie powtórzyć jego zwiedzanie, tym bardziej, że skrywa on jaskinię, do której jeszcze nie zajrzeliśmy :)
OdpowiedzUsuńZ tą jaskinią to mnie zaskoczyliście. Musicie się koniecznie do niej wybrać, to przynajmniej tak się ją zobaczy. Ja nie będę organizować żadnych wypraw do jaskiń. Obawiam się, że jak wejdę, to zakorkuję jaskinię na amen. ;)
Usuń