czwartek, 5 grudnia 2019

Gdzie by tu jeszcze…?

Zaczyna mi brakować pomysłów na trasy wycieczkowe. Patrzę w mapę jak sroka w gnat i czekam na inspirację. A tu nic.
Tym razem zainspirował mnie jednak nie widok mapy, a rozkład jazdy PKP. Znalazłam połączenie w kierunku, w którym dawno się nie kręciliśmy.
Jedziemy do Górek Szczukowskich, z których wypada dotrzeć gdzieś, skąd będzie połączenie ze Skarżyskiem. Daje nam to naszą wycieczkę.
Z Górek wędrujemy przez las szeroką drogą o nazwie Gościniec Piotrowskiego. Łamiemy sobie głowę, kto zacz ten Piotrowski. Jak na razie nie wiadomo.

 na Gościńcu Piotrowskiego

Gościniec wychodzi na ulicę w Kielcach. No, kto by pomyślał? Ja nie, bo na mapie widzę nazwę Pod Szatanem. A w rzeczywistości – autobus miejski i krzyż.
Kierowca chyba liczył na pasażerów, ale nie ulegliśmy pokusie. 

przydrożny krzyż - może dla odpędzenia złych mocy zawartych w nazwie?

Się poszło w kierunku Kielc z nazwą Bór. Po drodze przekraczamy Sufraganiec.

 
 miejska wersja Sufragańca 

Dalej mapa wskazuje przyzwoite polne drogi, ale spotkany rowerzysta zapewnia, że nie wejdziemy na żadną drogę, bo zabudowa ciasna. Nie słuchamy porad (już chyba stale będziemy omijać panów na rowerze szerokim lukiem) i włazimy w ścieżkę zaraz w miejscu, do którego doprowadziła nas uliczka poprzeczna. Przed nami przyjemna polna droga, mały lasek.
Tak docieramy w pobliże torów kolejowych i wędrujemy mając po lewej stronie pola. Czyżby to były pola Kielc? Stolicy naszego województwa?!  

 zimowe pola

Pola się kończą i zaczyna się ruchliwa ulica, ale ja wiem, że zaraz znajdziemy uliczkę Kolejarzy, która doprowadzi nas do rezerwatu Ślichowice, czyli oficjalnie – Rezerwatu Skalnego im. Jana Czarnockiego.
Doprowadziła! Stoimy na szczycie wyrobiska dawnego kamieniołomu, podziwiamy słynny fałd obrócony, nawet nie próbujemy sobie wyobrazić, jak silne musiały być ruchy tektoniczne, które spowodowały to niesamowite wykrzywienie warstw wapieni, margli i czego tam jeszcze. 

najsłynniejsza ściana rezerwatu
 
Potem schodzimy niżej, podziwiamy z bliska skalną „roladę”. Na szczęście nie można do niej podejść, bo już pewnie by ją różni amatorzy kolorów pomazali swoimi malunkami. 



słynny fałd widziany z bliska i z oddalenia

Potem jeszcze niżej – kierunek dno wyrobiska. Schodki kończą się w pewnej od niego odległości, ale da się zejść niżej bez ich pomocy. 

 schodkami w dół

człowiek i przyroda


uschnięte drzewo

skały i woda

W kamieniołomie robimy przerwę na posiłek. Nasza Basia kochana zapewniła nam przemiły deser.

imieninowa szarlotka

róża dla solenizantki
 
Z rezerwatu oddalamy się w kierunku kładki nad torami. Później czeka nas najbardziej nieprzyjemna część trasy – ulicami Kielc. No, średnio jest. 

trudne zejście, bez pomocy lądowanie na pysku jak nic

 widok z kładki - rozjazdy i hamownia (myślę, że dobre "h" użyłam)

elektrociepłownia

Na szczęście ulica Hubalczyków prowadzi do lasu i nim na górę Buk. Powinny być z niej rozległe widoki na miasto. Ale ta pogoda… Nikomu się nie chce włazić na miejsce widokowe, jeden tylko się zdecydował. Oto, co zobaczył:

widok na Kielce z góry Buk
 
Coraz mniej czasu do pociągu, lekko podkręcamy tempo i maszerujemy w kierunku kolejnego rezerwatu. To, rzecz jasna, Sufraganiec. No, ten to mamy obejrzany do znudzenia, ale przez jego teren prowadzi najkrótsza droga do stacji kolejowej w Kostomłotach, trzeba przejść.
W rezerwacie na jodełkach odrobina śniegu. Zaglądamy nad Sufragańczyk, który sprawia wrażenie stojącej wody. Może dlatego, że ma lekko zamarzniętą powierzchnię, a może też i z powodu niedużej, ale skutecznej tamy wybudowanej przez … No, oczywiście – bobry!



 początek zimy nad Sufragańczykiem

Potem już tylko szybki marsz na stację, łyk herbaty i wsiadamy do pociągu.
Trasa liczyła raptem 14,1 kilometra. 
Krótkie te nasze wycieczki się zrobiły. Liczę na to, że mi się grupa zbuntuje i panowie sami wymyślą dłuższe i ciekawsze trasy. Ech…

mapka trasy (to nasz najnowszy wariant, podobną, choć zupełnie inną wycieczkę odbyliśmy w maju 2017 - tu link)

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

6 komentarzy:

  1. Trasa wymyślona... skoro jest góra Wymyślona to dlaczego nie ?
    Dziura w ziemi słabo zagospodarowana,ja zszedłem ul.Kazimierza Wielkiego do Pasażu Świętokrzyskiego i dalej na Karczówkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trasa wymyślona, żeby dotrzeć na pociąg. My kiedyś mieliśmy próbę dojścia do Ślichowic z Białogonu, ale tak lało, że zrezygnowaliśmy.
      Pomysł z Karczówką bardzo dobry, warto go zapamiętać do wykorzystania za jakiś czas.
      Poza tym w ogóle nie musieliśmy się tłuc tyle z Górek Szczukowskich - nasz pociąg ma stację tuż przy rezerwacie. To było tak dla nabrania rozpędu. I w nadziei, że wyjrzy słońce. Rozpęd był, słońce nie.

      Usuń
  2. Nie mnie oceniać zadowolenie uczestników, ale sam ten kamieniołom wystarczył by mi za atrakcję.
    Widzę że elektrociepłownia albo "jedzie" na gazie, albo ma jakiś system redukcji ilości spalin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawidłowo odczytałaś intencje pomysłodawczyni wycieczki. To o kamieniołom głównie chodziło.
      Co do elektrowni - nie wiem, ja tylko korzystam z prądu, ale tajemnicą jest dla mnie jego powstawanie.

      Usuń
  3. O inwencję twórczą coraz trudniej z każdą kolejną trasą. Wam na szczęście jej nie brakuje. Sama wycieczka fajna, a zwłaszcza kamieniołom. Zawsze nie mamy czasu odwiedzić tych okolic, gdyż wydają nam się one na wyciągnięcie ręki. Sam kamieniołom widzieliśmy tylko z góry, więc trzeba będzie powtórzyć jego zwiedzanie, tym bardziej, że skrywa on jaskinię, do której jeszcze nie zajrzeliśmy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą jaskinią to mnie zaskoczyliście. Musicie się koniecznie do niej wybrać, to przynajmniej tak się ją zobaczy. Ja nie będę organizować żadnych wypraw do jaskiń. Obawiam się, że jak wejdę, to zakorkuję jaskinię na amen. ;)

      Usuń