I nie
myślcie, że tylko dla uczestników. Prowadząca też nie wiedziała, co ją czeka.
Zaplanowałam
trasę do miejsc, gdzie albo byłam wiele lat temu albo wcale. Mało tego,
niektóre z nich nie są zaznaczone na mapie Gór Świętokrzyskich. Trzeba więc
liczyć na łaskę i niełaskę zasięgu, żeby skorzystać z mapy w telefonie.
Nasze spotkanie z niespodziankami zaczynamy w Suchedniowie. Pierwsza – jeden z
uczestników wycieczki nie zdążył na bus. Doganiał z następnego.
Żeby mu to
ułatwić zarządziłam oglądanie piaskowni w Suchedniowie (Kruk). Niebrzydka jest,
dosyć duża. Próbowałam sfotografować szparki, w których mogą żyć owady – na
razie klapa. Nieostro wyszło, ale będę trenować.
piaskownia w Suchedniowie
Dalej
maszerujemy asfaltową drogą równoległą do szosy szybkiego ruchu. Koledzy z
rozrzewnieniem wspominają, jak przed laty przechodzili tunelem pod ta szosą (tu link). Może mają ochotę na powtórkę, ale ja mam inne plany.
na szosie
Wpadła mi w
oko świetna leśna ścieżka, która powinna prowadzić do kopalni gliny w
Baranowie. Szybka konsultacja z mapą w telefonie i idziemy. Spóźnialskiego nie
informuję o zmianie trasy, ma iść asfaltem aż ten się skończy. Tam się
spotkamy.
A nasza
ścieżka doprowadza na skraj kopalni. Teraz jest ona nieczynna, ale przed laty
była miejscem wydobycia gliny, którą wykorzystywano w przemyśle. Nie nadawała
się do wyrobu porcelany, ale miała zastosowanie na przykład do produkcji
kamionkowych rur.
widok na wyrobisko ze skraju lasu
Powstanie kopalni zawdzięczamy niezwykle prężnemu człowiekowi – Antoniemu Wędrychowskiemu, który jako przedsiębiorca prowadził liczne zyskowne interesy i w roku 1900 zlecił badania geologiczne w lasach suchedniowskich. Po odkryciu złóż zaczęła się ich eksploatacja i wykorzystanie przemysłowe.
widok na wyrobisko ze skraju lasu
Powstanie kopalni zawdzięczamy niezwykle prężnemu człowiekowi – Antoniemu Wędrychowskiemu, który jako przedsiębiorca prowadził liczne zyskowne interesy i w roku 1900 zlecił badania geologiczne w lasach suchedniowskich. Po odkryciu złóż zaczęła się ich eksploatacja i wykorzystanie przemysłowe.
Zobaczcie,
jaki gatunek gliny występuje w lesie w okolicy Baranowa:
Nie będę
przytaczać historii pana Wędrychowskiego, odsyłam do artykułu pani Agnieszki
Włodarczyk-Mazurek*, gdzie można znaleźć wiele ciekawostek. Dość, że po wojnie kopalnia dostarczała gliny
dla zakładu Marywil, a kilka lat temu w związku z upadłością tego zakładu
została sprzedana. Nowy właściciel najwidoczniej zaprzestał eksploatacji.
My zaś
obciążeni kilkoma kilogramami jaskrawoczerwonej gliny pod butami oddalamy się
od kopalni i szukamy kolejnych wyzwań.
Spóźnialskiego
spotkaliśmy bez problemu. Czekał na nas przy drodze z tabliczką „Do punktu
czerpania wody”. Dla mnie to lekki zawód, bo chciałam sama tę drogę odnaleźć i
dzielnie doprowadzić kolegów do pierwszego zbiornika wodnego powstałego w
wyrobisku dawnej kopalni. Nic to – się poszło i nawet prawie bez problemu
dotarło na miejsce. Jedynie ja wylądowałam w błocie. Skutki widać na zdjęciu.
niezła wpadka
Zbiornik
wodny, do którego doszliśmy, spory, brzegi ma zrośnięte, o tej porze roku mocno
podmokłe. Nie było więc spaceru wokół.
jest i pomost
A potem
osiołkowi w żłoby dano – tyle podmokłych dróg do dyspozycji, że aż nie wiadomo,
którą wybrać. Mapka sugeruje jedną z nich (na szczęście drugą pod względem
zabłocenia).
Idziemy nią
i nagle przed nami wyłania się spora polanka w obniżeniu terenu, a na niej
uroczy akwen. Ten jest zapewne znany okolicznym mieszkańcom, bo ma na brzegu ślady ogniska i
nieodzowny śmietnik. Poza tym – ładnie jest.
Już się wcześniej
wygadałam kolegom, że w ramach niespodzianki czeka na nas jeszcze trzeci
zbiornik. Ten jest bliziutko, za to droga do niego zawalona drzewami.
Jest
otoczony lasem, w którym nieznani sprawcy wycinali, co się da i pozostawiali
efekty swojej pracy w pobliżu brzegu. Mimo to niektórzy obeszli to jeziorko
naokoło. Ja się wycofałam w połowie.
podwójne brzozy
i podwójne słońce
Kolejne
niespodzianki czekają na nas na drodze, która prowadzi na północ. Niby droga
jest, ale co to za droga! Więcej na niej wykrotów, śladów po olbrzymich oponach
i wyciętych porzuconych choinek niż możliwości spokojnego przejścia.
i to ma być droga?!
i to ma być droga?!
W ramach
omijania przeszkód skręcamy lekko na północny zachód i trafiamy na drogę marzeń
– szeroka, wygodna i doprowadza do Skarżyska.
od razu lepiej
od razu lepiej
Tu można by
już wracać do domu, ale jest na to za wcześnie. Wybieramy się na oglądanie
miejsca, które większość mieszkańców naszego miasta zna jak własną kieszeń.
I cóż to za miejsce przed nami?
To zbiornik
Piachy powstały w dawnym wyrobisku kopalni piachu. Nie zaglądamy tam wcale, bo
blisko jest i zwykle przechodzimy szybko obok w drodze do domu. Ostatnio jednak
pojawiły się plany zagospodarowania tego terenu. Podobno szykuje się olbrzymia
inwestycja, no to pora zajrzeć w te okolice, póki jeszcze ciche i spokojne.
nad wodą szuwary i plaża - spokój
miasto na horyzoncie
wiatr lekko marszczy wodę
Przyjemnie
się chodzi po piasku nad zbiornikiem. Pogoda sprzyja spacerowi nad wodą. Brak
nam tylko ręczników i kostiumów kąpielowych. Ale skoro trasa była okryta
mgiełką tajemnicy, to nikt się nie przygotował.
ślady na piachu świadczą o popularności tego miejsca
próbował, próbował - w końcu wpadł do wody
Obeszliśmy
spory odcinek brzegu zbiornika i wrócili do ulicy, a potem pomaszerowali w
stronę najbliższego przystanku. I po wycieczce.
jeszcze jedno spojrzenie za siebie
Kilometrowo
– słabo (14,4 km), ale wrażeń było i tak sporo. Poza tym kolega Ed stwierdził,
że te miejsca powinny dużo lepiej wyglądać latem, to mam w gruncie rzeczy
gotową trasę na lato.
* A.
Włodarczyk-Mazurek. Antoni Wędrychowski – przemysłowiec z pomysłem. Przyczynek
do historii Suchedniowa na przełomie XIX i XX w.
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Szlak wodny... fajna wycieczka. W kopalni nie widać pracy,czyżby zaprzestała działalności ?
OdpowiedzUsuńKopalnia mimo dnia roboczego cicha, a czy działa nadal - nie wiem. Sprzęty różne stoją tu i tam.
UsuńA szlak wodny, bo akurat słoneczny dzień sam się o to napraszał.
Dziękuję, że próbowałaś szukać pszczół ziemnych. Doceniam :-).
OdpowiedzUsuńA piernik już gotowy, leży pod deską?
Pszczół będę nadal szukać. Jeszcze się nauczę je fotografować. :)
UsuńSkąd wiedziałaś Sherlocku? Właśnie siadłam odpocząć po maratonie piernikowym. Leży pod deską i dwoma tomami encyklopedii.
Pierniczenie to tradycja. Tradycja to Ty!
UsuńI tak zostanę dinozaurem.
UsuńAaa, zapomniałam. Jest taki konkurs
OdpowiedzUsuńhttps://www.swiatobrazu.pl/polska-jest-piekna-konkurs-fotograficzny.html
Przejrzyj swoje foty i weź udział.
Dziękuję za link, ale ja nie robię zdjęć konkursowych. Takie zdjęcia powinny być przemyślane, odpicowane, chmurki specjalnie podrasowane, moment wyczekany. U mnie szarzyzna codzienności turystycznej, fotki robione w biegu.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWłaśnie takie "zwykłe" fotki są najlepsze, oddają to co w danym momencie, prezentują faktyczny stan/widok. Wymuskane zdjęcia miło zobaczyć, jednak one zazwyczaj są piękne graficznie, lecz wspomnień nie utrwalają
UsuńTo dwa różne światy. Fotografia i fotka. Zostaniemy w naszym - łapiemy w kadr, to co spotkamy po drodze, i maszerujemy dalej po kolejne wrażenia.
UsuńPomysł na trasę ciekawy - a te "pachy"... to już tam siebie widzę na kajaku.
OdpowiedzUsuńNa razie dużo byś tam nie poszalał, bo zbiornik nie jest duży. Ale za to jaki spokojny. Można kajakować do woli w różne strony.
Usuń