czwartek, 19 grudnia 2019

Wycieczka – niespodzianka

I nie myślcie, że tylko dla uczestników. Prowadząca też nie wiedziała, co ją czeka.
Zaplanowałam trasę do miejsc, gdzie albo byłam wiele lat temu albo wcale. Mało tego, niektóre z nich nie są zaznaczone na mapie Gór Świętokrzyskich. Trzeba więc liczyć na łaskę i niełaskę zasięgu, żeby skorzystać z mapy w telefonie. 
Nasze spotkanie z niespodziankami zaczynamy w Suchedniowie. Pierwsza – jeden z uczestników wycieczki nie zdążył na bus. Doganiał z następnego.
Żeby mu to ułatwić zarządziłam oglądanie piaskowni w Suchedniowie (Kruk). Niebrzydka jest, dosyć duża. Próbowałam sfotografować szparki, w których mogą żyć owady – na razie klapa. Nieostro wyszło, ale będę trenować. 

piaskownia w Suchedniowie
 
Dalej maszerujemy asfaltową drogą równoległą do szosy szybkiego ruchu. Koledzy z rozrzewnieniem wspominają, jak przed laty przechodzili tunelem pod ta szosą (tu link). Może mają ochotę na powtórkę, ale ja mam inne plany.

 na szosie

Wpadła mi w oko świetna leśna ścieżka, która powinna prowadzić do kopalni gliny w Baranowie. Szybka konsultacja z mapą w telefonie i idziemy. Spóźnialskiego nie informuję o zmianie trasy, ma iść asfaltem aż ten się skończy. Tam się spotkamy.
A nasza ścieżka doprowadza na skraj kopalni. Teraz jest ona nieczynna, ale przed laty była miejscem wydobycia gliny, którą wykorzystywano w przemyśle. Nie nadawała się do wyrobu porcelany, ale miała zastosowanie na przykład do produkcji kamionkowych rur. 

widok na wyrobisko ze skraju lasu
 
Powstanie kopalni zawdzięczamy niezwykle prężnemu człowiekowi – Antoniemu Wędrychowskiemu, który jako przedsiębiorca prowadził liczne zyskowne interesy i w roku 1900 zlecił badania geologiczne w lasach suchedniowskich. Po odkryciu złóż zaczęła się ich eksploatacja i wykorzystanie przemysłowe. 
Zobaczcie, jaki gatunek gliny występuje w lesie w okolicy Baranowa:


kopalnia solo

i zagadka - znajdź na zdjęciu człowieka 

Nie będę przytaczać historii pana Wędrychowskiego, odsyłam do artykułu pani Agnieszki Włodarczyk-Mazurek*, gdzie można znaleźć wiele ciekawostek.  Dość, że po wojnie kopalnia dostarczała gliny dla zakładu Marywil, a kilka lat temu w związku z upadłością tego zakładu została sprzedana. Nowy właściciel najwidoczniej zaprzestał eksploatacji.


My zaś obciążeni kilkoma kilogramami jaskrawoczerwonej gliny pod butami oddalamy się od kopalni i szukamy kolejnych wyzwań.
Spóźnialskiego spotkaliśmy bez problemu. Czekał na nas przy drodze z tabliczką „Do punktu czerpania wody”. Dla mnie to lekki zawód, bo chciałam sama tę drogę odnaleźć i dzielnie doprowadzić kolegów do pierwszego zbiornika wodnego powstałego w wyrobisku dawnej kopalni. Nic to – się poszło i nawet prawie bez problemu dotarło na miejsce. Jedynie ja wylądowałam w błocie. Skutki widać na zdjęciu.

niezła wpadka
  
Zbiornik wodny, do którego doszliśmy, spory, brzegi ma zrośnięte, o tej porze roku mocno podmokłe. Nie było więc spaceru wokół. 


jest i pomost 
 
A potem osiołkowi w żłoby dano – tyle podmokłych dróg do dyspozycji, że aż nie wiadomo, którą wybrać. Mapka sugeruje jedną z nich (na szczęście drugą pod względem zabłocenia).
Idziemy nią i nagle przed nami wyłania się spora polanka w obniżeniu terenu, a na niej uroczy akwen. Ten jest zapewne znany okolicznym mieszkańcom, bo ma na brzegu ślady ogniska i nieodzowny śmietnik. Poza tym – ładnie jest.

odbicie 


wyruszyłam z jedną grupą, a nad wodą mam dwie

Już się wcześniej wygadałam kolegom, że w ramach niespodzianki czeka na nas jeszcze trzeci zbiornik. Ten jest bliziutko, za to droga do niego zawalona drzewami.
Jest otoczony lasem, w którym nieznani sprawcy wycinali, co się da i pozostawiali efekty swojej pracy w pobliżu brzegu. Mimo to niektórzy obeszli to jeziorko naokoło. Ja się wycofałam w połowie. 

widok z północnego brzegu

podwójne brzozy

i podwójne słońce 

grupa kryje się wśród drzew  
 
Kolejne niespodzianki czekają na nas na drodze, która prowadzi na północ. Niby droga jest, ale co to za droga! Więcej na niej wykrotów, śladów po olbrzymich oponach i wyciętych porzuconych choinek niż możliwości spokojnego przejścia. 

i to ma być droga?!
 
W ramach omijania przeszkód skręcamy lekko na północny zachód i trafiamy na drogę marzeń – szeroka, wygodna i doprowadza do Skarżyska. 

od razu lepiej 

Tu można by już wracać do domu, ale jest na to za wcześnie. Wybieramy się na oglądanie miejsca, które większość mieszkańców naszego miasta zna jak własną kieszeń. 

I cóż to za miejsce przed nami?
 
To zbiornik Piachy powstały w dawnym wyrobisku kopalni piachu. Nie zaglądamy tam wcale, bo blisko jest i zwykle przechodzimy szybko obok w drodze do domu. Ostatnio jednak pojawiły się plany zagospodarowania tego terenu. Podobno szykuje się olbrzymia inwestycja, no to pora zajrzeć w te okolice, póki jeszcze ciche i spokojne. 


nad wodą szuwary i plaża - spokój



miasto na horyzoncie
 
 wiatr lekko marszczy wodę 

Przyjemnie się chodzi po piasku nad zbiornikiem. Pogoda sprzyja spacerowi nad wodą. Brak nam tylko ręczników i kostiumów kąpielowych. Ale skoro trasa była okryta mgiełką tajemnicy, to nikt się nie przygotował.

 ślady na piachu świadczą o popularności tego miejsca 

próbował, próbował - w końcu wpadł do wody 

Obeszliśmy spory odcinek brzegu zbiornika i wrócili do ulicy, a potem pomaszerowali w stronę najbliższego przystanku. I po wycieczce. 

jeszcze jedno spojrzenie za siebie
 
Kilometrowo – słabo (14,4 km), ale wrażeń było i tak sporo. Poza tym kolega Ed stwierdził, że te miejsca powinny dużo lepiej wyglądać latem, to mam w gruncie rzeczy gotową trasę na lato.
* A. Włodarczyk-Mazurek. Antoni Wędrychowski – przemysłowiec z pomysłem. Przyczynek do historii Suchedniowa na przełomie XIX i XX w.

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

13 komentarzy:

  1. Szlak wodny... fajna wycieczka. W kopalni nie widać pracy,czyżby zaprzestała działalności ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kopalnia mimo dnia roboczego cicha, a czy działa nadal - nie wiem. Sprzęty różne stoją tu i tam.
      A szlak wodny, bo akurat słoneczny dzień sam się o to napraszał.

      Usuń
  2. Dziękuję, że próbowałaś szukać pszczół ziemnych. Doceniam :-).
    A piernik już gotowy, leży pod deską?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pszczół będę nadal szukać. Jeszcze się nauczę je fotografować. :)
      Skąd wiedziałaś Sherlocku? Właśnie siadłam odpocząć po maratonie piernikowym. Leży pod deską i dwoma tomami encyklopedii.

      Usuń
    2. Pierniczenie to tradycja. Tradycja to Ty!

      Usuń
    3. I tak zostanę dinozaurem.

      Usuń
  3. Aaa, zapomniałam. Jest taki konkurs
    https://www.swiatobrazu.pl/polska-jest-piekna-konkurs-fotograficzny.html
    Przejrzyj swoje foty i weź udział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za link, ale ja nie robię zdjęć konkursowych. Takie zdjęcia powinny być przemyślane, odpicowane, chmurki specjalnie podrasowane, moment wyczekany. U mnie szarzyzna codzienności turystycznej, fotki robione w biegu.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Właśnie takie "zwykłe" fotki są najlepsze, oddają to co w danym momencie, prezentują faktyczny stan/widok. Wymuskane zdjęcia miło zobaczyć, jednak one zazwyczaj są piękne graficznie, lecz wspomnień nie utrwalają

      Usuń
    4. To dwa różne światy. Fotografia i fotka. Zostaniemy w naszym - łapiemy w kadr, to co spotkamy po drodze, i maszerujemy dalej po kolejne wrażenia.

      Usuń
  4. Pomysł na trasę ciekawy - a te "pachy"... to już tam siebie widzę na kajaku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie dużo byś tam nie poszalał, bo zbiornik nie jest duży. Ale za to jaki spokojny. Można kajakować do woli w różne strony.

      Usuń