Na ten dzień koledzy zaplanowali przejście ze Św. Krzyża do
Św. Katarzyny szlakiem czerwonym. Dużą pomocą w realizacji tego planu okazał
się bus, którym można na zamówienie telefoniczne podjechać z miejsca postoju
auta na start trasy pieszej.
Kierowca podjeżdża z turystami aż do miejsca, z którego św.
Emeryk kontynuuje swą mozolną wspinaczkę na szczyt Łyśca.
Tym razem grupa maszeruje niebieskim szlakiem, czyli tak
zwaną Drogą Królewską.
"Kopiec księcia Adama Jerzego Czartoryskiego upamiętniający wystąpienia patriotyczno-religijne społeczeństwa polskiego wobec rosyjskiego zaborcy. Uroczyście poświęcony w dniu 14 września 1861 roku. Zniszczony po powstaniu styczniowym przez władze carskiej Rosji. Odbudowany w 100 rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości." - napis z tablicy
Ani się obejrzeli, a tu już widać zabudowania klasztoru na
Św. Krzyżu. Uroczystości patriotyczne zaplanowane na ten dzień jeszcze się nie
rozpoczęły, to można było spokojnie przejść krużgankami.
Ze szczytu można zejść jak dawniej uroczym asfaltem lub
niebieską ścieżką edukacyjną „Wśród świętokrzyskich jodeł i buków”. Z niej
skorzystali.
Ścieżka wyprowadza na szlak czerwony w Hucie Szklanej. Tu widoki
na pola Huty i Podłysicy.
Następny odcinek szlaku jest moim ulubionym. Prowadzi
brzegiem bukowego lasu. Daje miły cień i widoki na pola graniczące ze
Świętokrzyskim Parkiem Narodowym.
W okolicy Bielin szlak wychodzi na asfalt i daje mocno w
kość. Podłoże faktycznie koszmarne dla stóp wędrowca, ale za to
oczy mają ucztę – rozkoszujemy się widokami na pola Bielin i Kakonina. A te
nawet jesienią wyglądają malowniczo.
Opuszczamy Kakonin, pora wspiąć się do Przełęczy św.
Mikołaja i rozpocząć wędrówkę w kierunku Łysicy.
Relacja fotograficzna z tego odcinka trasy jest niebogata.
Dlaczego? No cóż, zaczynają się pojawiać coraz liczniejsi turyści, im
bliżej szczytu tym bardziej można mówić o tłumach.
Trudno wyindywidualizować się z tłumu. Jakoś się to naszym
kolegom udaje. Schodzą niespiesznie z Łysicy. Jest ślisko i trzeba uważać.
Na zakończenie jeszcze nieco dziwny widoczek z otoczenia
kapliczki św. Franciszka – wszystko wskazuje na zaawansowane prace remontowe.
I po wycieczce.
Zdjęcia – Edek i
Janek
Piękne foty... cieszy budowa wyciągu od kaplicy św.Franciszka na Łysicę !
OdpowiedzUsuńps. A co? nie mogę prorokować... :(
No, nawet nie kracz... Ale to miejsce już wygląda nieswojo.
UsuńWychodzi na to, że musieliśmy się minąć. Tego dnia akurat szliśmy szlakiem niebieskim z Miejskiej Góry, do Krajna. I nawet na nim tłumów turystów nie brakowało
OdpowiedzUsuńI dlatego ta relacja jest w formie prawie bezosobowej, bo ja na ten dzień wybrałam się na samotny spacer. Niedługo opis dam na blog. :)
Usuń
OdpowiedzUsuńWitam !
Trasa jak zawsze ciekawa z widokiem na jak gdyby drzemiące o tej porze roku pola i chaty Podłysicy. Tylko nie wiem dlaczego w końcówce wypchnięto nas na asfalt, zamiast nadal trasę poprowadzić skrajem aż do Kakonina. Ongiś trasa wiodła od Św. Kataryny do Przełęczy Huckiej pasmem Łysogór (ale ze względu przemianowania na Park Narodowy została zmieniona).
Pozdrawiam: Wiesiek
Na przebieg oficjalnej trasy nie mamy żadnego wpływu. Ostatnio wokół ŚPN dzieją się dziwne rzeczy, wypada się tylko cieszyć, że park się jeszcze ostał i przyroda te wszystkie dziwne posunięcia wytrzyma.
Ania