Poznaliśmy się wiosną (tu link). A podczas letnich spacerów
zauważyłam dwa kolejne drzewa tego gatunku. Rosną swobodnie na skwerze przed
moim blokiem. Mogę je obserwować i fotografować bez problemu. Oto one – jeszcze
zielone. Na początku października.
klony rosną blisko siebie i tu akurat wyglądają jak jedno drzewo, stożkowaty pokrój może świadczyć o tym, że to klony odmiany Elsrijk
Już wtedy zaczęły się pojawiać pierwsze delikatnie
przebarwione jesiennie liście.
Mniejszy z klonów szybciej stawał się żółty, większy lekko
się ociągał.
Co ciekawe, liście nie tylko żółkną, ale niektóre wręcz
brązowieją. Te najwcześniej spadają.
Pod koniec października mniejszy klon jest już prawie
bezlistny, za to większy ładnie pożółkł. Teraz na zdjęciu tylko on jest
widoczny.
A co słychać u paklonowych skrzydlaków? Też stopniowo
zmieniają zabarwienie. Dojrzewają.
Aż tu niespodzianka. Skrzydlaki nie tylko brązowieją. Przed
odlotem zmieniają swoje ustawienie. Skrzydełka im opadają, trzymają się na
wątłej niteczce, w końcu odrywają się od gałązki i ruszają w drogę.
Na zakończenie relacji
nie pozostaje mi nic innego, jak tylko pokazać bezlistny paklon. Jest
już gotowy do zimowego odpoczynku.
Byle do wiosny! Ale kolejnych relacji już nie przewiduję.
No, chyba że to drzewo jeszcze mnie czymś zaskoczy.
Klon jesienny... podejście prawie naukowe
OdpowiedzUsuńPodejście amatorskie, ani jednego słówka po łacinie nie ma i fakty na podstawie własnych obserwacji laika.
Usuń