sobota, 20 listopada 2021

W chowanego z mgłą

W środę był piękny słoneczny poranek. Wyruszamy więc pełni optymizmu na trasę. Ja nawet lekko żałuję, że nie zabrałam okularów słonecznych.
Dojeżdżamy do Starachowic, a tam mgła. Na dalszej trasie mgła pojawia się i znika. Co jakiś czas wygląda słońce.
Trasę pieszą rozpoczynamy w okolicy zapory Wióry. Na razie widać jedynie kolorowe krzewy berberysu przy drodze.
Dalsze okolice zapory giną we mgle. Nad wodą krąży spore stadko czapli. Wszystko wokół szare, jak te czaple.
 
mgła nad zalewem Wióry
 
Najważniejszym punktem programu są odwiedziny w Naszym Wąwozie nazywanym przez Edwarda Wąwozem Jagody. Drogę do niego tarasuje powalony pień, ale się go omija i po problemie.
 
przeszkoda
 
prosto przed siebie
 

Potem odciągają nas różnorodne pajęczyny rozpięte malowniczo na gałązkach. 
 


koronkowa robota
 
W końcu jest wąwóz. Edek wybiera jedną z bocznych odnóg i spokojnie wchodzimy do głównego wąwozu. 
 
próchnilec u wejścia do wąwozu
 
początek wąwozu
 
Mgła nie utrudnia spaceru, a nawet jakby dodaje uroku leśnej okolicy. Na dnie wąwozu czujemy się jak w zaczarowanym świecie – stare pnie próchnieją z wolna, liście kopytników, przylaszczek i śledziennic lśnią w rosie. Górne piętro lasu spowite mgłą daje uczucie zamknięcia w kapsule czasu poza rzeczywistością. 
 



w wąwozie

stara wyga opowiada wąwozowej nowicjuszce historię znalezienia wąwozu (tu więcej szczegółów)

Aż się nie chce opuszczać tego miejsca z baśni.
 

Wychodzimy jednak na polną ścieżkę, a potem maszerujemy przez Prawęcin. Pola spowite mgłą sprawiają wrażenie wypłowiałych, bezlistne drzewa na miedzy są ledwo widoczne. 
 


jesienne pola Prawęcina
 
te same pola w maju 2019
 

Kiedy przechodzimy przez centrum wsi, wygląda słońce. 
 
dziewiętnastowieczny krzyż na skrzyżowaniu dróg
 
droga w słońcu
 
Dalej wędrujemy na północ – początkowo asfaltem, a potem przyjemną polną drogą. 
 
świat ginie we mgle
 
a tak to wygląda z bliska
 

Z rosnących przy ścieżce brzóz opada warstwa lodu, kapie na aparat fotograficzny, ale i tak można coś złapać w kadr.
 



kryształki lodu

Nie tylko brzozy spotykamy przy tej drodze. Najbardziej efektowne są stare wierzby o fantastycznych kształtach. Ciekawe, jakie istoty z piekła rodem zamieszkują ich dziuple. 
 
okazałe wierzby
 
obserwator
 

W Nietulisku Górnym wkraczamy na szlak niebieski w kierunku Witulina. Tu znów zamglone pola, a potem uroczy wąwóz prowadzący wprost do Dołów Biskupich.
 
wąwóz na szlaku niebieskim
 
Najpierw zaglądamy na teren dawnej fabryki tektury Witulin. Jaz zastawkowy działa, część zabudowań fabrycznych też czynna, choć już nie produkuje tektury. Teraz to elektrownia. Dyrektorówka i jej otocznie zarasta chaszczami. Szkoda… Na zdjęciach prezentowanych na nowej tablicy w centrum wsi widać, że dawniej był to naprawdę ładny budynek.
 
jaz zastawkowy z kładką
 
Świślina


zrujnowaną Dyrektorówkę można zobaczyć jedynie jesienią, gdy drzewa stracą liście

Odpoczywamy przy śniadaniu turystycznym na niewielkim skwerku z ławeczkami, tablicami informacyjnymi i nowiutkim pomnikiem wyrzeźbionym przez mieszkańca wsi, pana Władysława Gałkę. Odsłonięto go pod koniec września. Jest to kolejna z inicjatyw Stowarzyszenia Witulin nad Świśliną w Dołach Biskupich, które dba o popularyzację historii wsi. Tak nas zafascynowały informacje prezentowane na tablicach, że zapomnieliśmy o gigantycznym pingwinie w pobliżu.
 
upamiętnienie fabryki tektury
 
Myślałam sobie, że z Dołów Biskupich pomaszerujemy szosą prosto do zapory, gdzie zaczynaliśmy i zakończymy wycieczkę. Cóż, myliłam się. Kierownictwo zaproponowało wariant początkowo bez asfaltu. Oj, króciutki to był odcinek, króciutki. A potem dostaliśmy marsz przez Godów do czerwonego szlaku, a nim do niebieskiego i wreszcie osiągnęliśmy nasz cel. To tak dla nabrania rozpędu. I zapewne podziwiania widoków, które niestety znów skryły się za mgłą. Ale na pewno były. Zgodnie ze znanym cytatem, że „najważniejsze jest niewidoczne dla oczu”*.
 
krzyż wśród pól Godowa
 
widok na zaporę w chwilowym przebłysku słońca
 
Krótko mówiąc – wycieczka nam się nadzwyczajnie udała. Nic tak nie działa kojąco na cerę, jak mgła. Wróciliśmy do domu o dobry rok młodsi niż na starcie.
 
Zdjęcia – Edek i ja
 
*A. de Saint-Exupery „Mały książę”

4 komentarze:

  1. Mgła sprzymierzeńcem fotografa... dodaje smaczki i tajemniczości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, a ja na początku nie byłam z niej zadowolona.

      Usuń
  2. Szkoda stanu budynków dawnej fabryki. Chyba będziemy musieli się pośpieszyć, chcąc je jeszcze odwiedzić, nim zdążą popaść w jeszcze większą ruinę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Część budynków fabrycznych wykorzystywana przez elektrownię jest chyba w dobrym stanie, ale trudno to zobaczyć, bo są za zamkniętą bramą.
      Kiedy tak byliśmy przy Dyrektorówce, to sobie pomyślałam, że ja tam nie będę do środka włazić, ale Poszukiwacze to na pewno wlezą i zrobią relację.

      Usuń