środa, 16 lutego 2022

Leśne niespodzianki Wzgórz Kołomańskich

We wtorek wybraliśmy się na wędrówkę po drogach tytułowych wzgórz. Kolega Ed nawet się ucieszył, że wreszcie nie będzie wody. Czy aby na pewno? To się dopiero miało okazać, bo taka niby solidnie zaplanowana trasa miała dla nas kilka niespodzianek w zanadrzu.
 
las Wzgórz Kołomańskich
 
Wyruszyliśmy znad zalewu w Umrze. Woda w nim częściowo zamarznięta. Dużo kaczek. Turystów i wędkarzy brak.


zalew na Bobrzy w Umrze

Ruszamy z kopyta. I od razu pod górę. Maszerujemy w kierunku Kołomani, gdzie skręcamy w ładną, jeszcze nieasfaltową drogę w kierunku lasu. A potem idziemy brzegiem lasu do drogi w kierunku Skalnej Górki. 
 
las przed nami
 
na skraju lasu
 
porządna droga, jeszcze nieco zimowa
 

Wiem z sieci, że w niewielkiej od niej odległości powinniśmy spotkać pomnik pamięci partyzantów AK oddziału „Gryfa” poległych w walce z okupantem. Wybieramy niezłą drogę, która zdaje się do niego prowadzić. Drobna korekta i jesteśmy na miejscu. Dopiero wracając ku naszej drodze zauważamy, że dojście do pomnika jest znakowane, ale prowadzi od innego  miejsca niż my zaczęliśmy poszukiwania. Nic to, najważniejsze, że sami sobie poradziliśmy z problemem.
 

miejsce pamięci w lesie
 
oznakowana ścieżka
 
Kolejnym punktem programu jest Skalna Górka. No, ją to łatwo zlokalizować. Po prostu w pewnym momencie podchodzenie się kończy i zaczyna zejście, czyli mamy szczyt. Raczej średnio spektakularny. 
 
na Skalnej Górce
 
Maszerujemy dalej, żeby dotrzeć do szczytu góry Kamieniec. Ten nie znajduje się przy drodze, a w pewnej od niej odległości. Stosujemy metodę oznaczenia szczytu jak w przypadku Skalnej Górki. Kiedy wydaje nam się, że jest już koniec podejścia, kierujemy się ścieżką, a potem bez niej, na południe i południowy zachód.
Kamieniec w pełni zasługuje na swa nazwę – jego zbocze pokrywają ładnie omszałe kamienie. Nie są olbrzymie, ale za to jest ich sporo. Widzimy szczyt – nawet postanawiam uwiecznić jego zdobycie. 
 
podejście na Kamieniec
 
jedna ze skałek
 

A tu niespodzianka – kolega Ed, który przejął mapę, a tym samym dowodzenie, lekko zmienia kierunek marszu i patrzy na nas z góry. Wniosek – szczyt przed nami. Dzielne się wdrapujemy za nim. Kamieniec zdobyty!
 
kolejna wspinaczka przed nami
 
omszałe skałki pod śniegiem
 

mech
 
Otóż jednak nie. Dane w telefonicznej nawigacji mówią, że nie mamy racji. Trzeba iść dalej w górę. Ja już mam szczerze dosyć tego Kamieńca, ale idę. Wreszcie znajdujemy się na rozległym płaskim terenie, za którym już naprawdę nie ma podejścia, może być tylko w dół. Nawigacja potwierdza rozpoznanie – teraz to już szczyt – niebotyczne 400 m n.p.m.
 
Mamy to! Dwa niezależne urządzenia potwierdziły zdobycie szczytu.
 
charakterystyczny wąwóz na Kamieńcu 

płasko i pięknie - koniec wspinaczki

Prawdę mówiąc zejście z Kamieńca na północ jest nadzwyczaj łagodne, prawie po równym. Docieramy do głównej drogi, gdzie wreszcie możemy odpocząć w pełnym słońca miejscu. I ruszamy dalej zgodnie z planem. Robi się zwyczajnie, czyli jakby nudnawo, chociaż nadal niebrzydko. Bardzo tu ładne lasy nas otaczają. 
 
zdobywcy szczytu wracają na główną drogę 
 
a na drodze spokój
 

Tak sobie idziemy, idziemy, aż nieoczekiwanie napotykamy dwie skromne tabliczki informujące o dwóch dębach. Powinny być w odległości ok. 300 metrów w prawo od naszej drogi. Widzę ładną leśną ścieżkę, która pewnie do nich prowadzi. Decyzja może być tylko jedna – idziemy na spotkanie z Radziejem i Miedziarem (takie noszą imiona). Ścieżka wygląda na znakowaną – na drzewach pojawiają się białe kropki, co daje nadzieję na to, że wybraliśmy słuszny kierunek.
I tak jest. Najpierw zauważamy Radzieja. To trzystuletni dąb szypułkowy o obwodzie 472 cm i wysokości 34 metry*. Zawieszono na nim nie tylko znak pomnika przyrody, ale też dwie urocze kapliczki.
 
 

Radziej robi wrażenie

W pobliżu rośnie jeszcze kilka dorodnych dębów. Który to Miedziar? Jest dalej – trzeba przejść trochę wzdłuż ścieżki. Podobno ma mniej lat niż Radziej, jest też nieco szczuplejszy (427 cm) i o dwa metry niższy. Ale i tak przystojniak z niego.
 

Miedziar jak celebryta - każdy chce mieć z nim foto, tylko autografów nie rozdaje
 
Zainteresował nas również rosnący w pobliżu Radzieja dorodny buk – ten nie jest pomnikiem przyrody, ale to bez wątpienia żaden młodzieniec. 
 
stary buk też niczego sobie
 
Można już wracać do zaplanowanej trasy, ale chyba nic z tego – kolega Ed zapałał nagle sympatią do niewielkiego strumyka, który szemrze w pobliżu. Wije się on meandrami i zachęca do spotkania. 
 

leśny strumień
 
A i sama ścieżka wydaje się bardzo kusząca – po co wracać, jeśli można dotrzeć nią do skraju lasu i tak kontynuować wycieczkę? Co tam, niech i tak będzie. Zmieniamy plany. Niestety ścieżki też się zmieniają. Zamiast solidnej drogi miewamy a to prawie rzekę płynącą środkiem trasy, a to wertepy, a to zmarznięte rozlewiska. O nudzie nie ma mowy. Że nie wspomnę o tym, że ja na pięknym prostym odcinku zostałam kobietą upadłą – nie zauważyłam kijka leżącego przede mną, potknęłam się i gruchnęłam jak długa. Nic to, się pozbierało mnie i cześć. Co dziwne kolano dokuczało mi tylko na wertepach, po równym szło się bezboleśnie.
 

roztopy na drogach - jak to na przedwiośniu
 
jeszcze jeden strumień

przydrożny dąb uszkodzony przez wandali
 
tyle utrudnień się pokonało, a na takiej prostej drodze się wywaliłam
 

I tak dotarliśmy do drogi prowadzącej w kierunku Umru. Początkowo była luksusowa, potem jej się to znudziło i nieco nas sponiewierała, ale doprowadziła na miejsce. 
 
opuszczamy Wzgórza Kołomańskie
 
I tak dotarliśmy do punktu startu i mety. Zrobiło się pochmurno i bez żalu wróciliśmy do domu.
 
nasza trasa (niebieskie punkty to miejsce pamięci i pomnikowe dęby) 
 
*Dane dotyczące dębów znalazłam w artykule  „Echa Dnia” (tu link
 
Zdjęcia – Edek i ja

4 komentarze:

  1. Fajna pętelka i foty też...

    OdpowiedzUsuń
  2. Było chociaż flagę na szczycie zatknąć, albo obelisk ;)

    A dęby piękne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczyt jest ujęty w jakiejś nieoficjalnej koronie Gór Świętokrzyskich jako najwyższy w paśmie Wzgórz Kołomańskich. I to cały splendor. :) Gdybyśmy podeszli do niego tą ścieżką, którą wracaliśmy do głównej drogi, to by człowiek nawet nie wiedział, jaka to fajna górka.

      Usuń