Na razie były tylko prośby z naszej strony, żeby łaskawie
wyjrzało. Efekty negocjacji do obejrzenia poniżej.
Poranek w Pile nad zalewem. Szaro. Czasem perłowo. My zwarci
i gotowi, słońce śpi.
Maszerujemy w kierunku Szabelni. Wzdłuż drogi przebłyskuje
między gałęziami rzeka. To Czysta. Na razie nie podchodzimy blisko, bo stromo,
a i kierownictwo narzuciło ostre tempo, to spotkanie z rzeką lepiej odłożyć na
później.
I wreszcie jest później. Dotarliśmy w pobliże zalewu na
Czystej w Szabelni. Rzeka wije się poniżej drogi, oddzielona od nas zaroślami. Kiedy wyjrzą liście, rzeki już nie będzie widać.
A zalew? No cóż, zima jest, to zalew raczej zamarznięty.
Jedynie przy brzegu widać odrobinę wody.
Opuszczamy wieś i rzekę. Przed nami las. I słońce. Wyjrzało,
ożywiło pejzaż. A i nam jakoś radośniej na duszy.
Zasuwamy ośnieżonymi ścieżkami. Cieszymy się, że pod nogami
puch, a nie oblodzony grunt, którego się trochę obawialiśmy przed wyruszeniem
na trasę.
Idziemy kawałeczek szlakiem – kolega Ed wmawia nam, że to
nasz ulubiony odcinek trasy, którym dawniej często chadzaliśmy. Może to i
prawda, ale nikt tego nie pamięta, tak dawno już tu nie byliśmy…
Po śniadaniu na skrzyżowaniu dróg maszerujemy w stronę
szosy.
Teraz przed nami kolejne spotkanie z Czystą, a potem Kozia
Wola. Rzeka wygląda zupełnie inaczej niż w Szabelni – tu brzegi nie tylko
oczyszczone, ale wręcz ogołocone z chaszczy. Woda płynie spokojnie i prezentuje
swoją urodę bez przeszkód.
W lesie za Kozią Wolą skręcamy w stronę niewielkiego stawu
na Czystej – mapa sugeruje nazwę Drzazgów. Wcześniej zapraszaliśmy słońce, żeby
nam towarzyszyło nad stawem. Ile by radości w zdjęciach było! I co? I nic
właśnie. Słońce zza chmur sprawdziło, czy jesteśmy na miejscu i nie zaszczyciło
nas swoją obecnością.
Typowy turystyczny łajza wróciłby od zalewu do głównej drogi
tą samą ścieżką, którą przyszedł. Ale nie my. My badamy nowe możliwości.
Omijamy
kałuże i chaszcze, ale szczęśliwie udaje nam się wyjść do drogi przed
spotkaniem z bezimiennym strumykiem – dopływem Czystej. Imienia strumyk nie ma,
ale kaskada na nim opatrzona jest numerem inwentarzowym. Na razie stan
faktyczny zgadza się z zapisem, ale obawiam się, że w razie suszy inwentaryzacja
może wykazać manko.
Szczerze powiem – dalszy odcinek trasy do połączenia z
główną drogą nie pozostawia miłych wspomnień. Niegdysiejszy las tak rzadki, że
musiałam się cieplej ubrać, tak wiało. Droga nierówna, rozjeżdżona.
Jedyne jasne punkty to kolejny strumyk i boczne drogi. Miło
na nie spojrzeć.
A w Pile, do której w końcu dotarliśmy, sypie drobny
śnieżek. No to pakujemy się do auta i wracamy do domu.
Ze słońcem trzeba będzie jeszcze pogadać. Może jaką piosenkę
harcerską mu zaśpiewać, to wyjrzy na dłużej?
nasza trasa - poprzednie spotkanie z Czystą w tym linku
Zdjęcia – Edek i ja
Nic Was nie zatrzyma... fajne foty :)
OdpowiedzUsuńJuż nie jest tak. Przed wyruszeniem na trasę sprawdzamy prognozy pogody i nie ryzykujemy w czasie silnego wiatru czy deszczu. Dupiesiejemy.
Usuń
OdpowiedzUsuńW docieraniu do zakątków prawda się ukrywa,
że zaglądacie tam, gdzie ktoś rzadko bywa.
Pozdrawiam: "Ob. Wieś "
Co racja, to racja.
Ania
Fajnie tak sobie potuptać.
OdpowiedzUsuńa co do słońca - u nas dziewczyny tańczą nago na uroczysku i zawsze tak "zamawiana" pogoda jest piękna ;)
Nie znam żadnego uroczyska w pobliżu. Może i szkoda... ;)
Usuń