Dawno już w tym kierunku nie wędrowaliśmy. Warto było
odświeżyć wspomnienia. A i nowe miejsca spotkaliśmy.
Początek trasy przebiegał czerwonym szlakiem. I już od razu
spore zaskoczenie – woda w Zalewie Brodzkim pokryta gęstym zielonym kożuchem.
Widocznie nie jest on zabójczy (przynajmniej na razie), bo kaczka, która tam
pływała wydawała się zdrowa. Nie wiadomo tylko, na jak długo jej tego zdrowia wystarczy.
Dalej szlak prowadzi przez Krynki. Tutaj to wiadomo –
spotykamy barokowy kościół i modrzewiową bramę z 18. wieku przed nim. Tym razem
część elewacji kościoła zakryta z powodu remontu, ale za to brama cała skąpana
w słońcu. W pobliżu pojawił się też nowy budynek świetlicy wiejskiej.
figura św. Stanisława (nie znamy daty jej powstania, ale krążą słuchy, że może pochodzić nawet z 16. wieku)
Przypominamy sobie dobrze znane z poprzednich wycieczek
figury przydrożne i wkraczamy na pola Krynek.
Rzadko chadzamy tym odcinkiem szlaku, a jeśli już to w
przeciwnym kierunku. Tym razem więc mogliśmy w pełni nacieszyć oczy widokami na
Łysogóry i okolice.
I wreszcie pora wejść do lasu. Zwykle maszerujemy najkrótszą
drogą do rezerwatu Skały w Krynkach, ale tym razem kolega Ed postanowił przejść
dokładnie ścieżką szlaku. No, można, ale na przyszłość nie polecam – mało kto
tędy się przedziera. Chaszcze gęste. Poza tym po obu stronach czegoś, co było
ścieżką, płot. No, wrażenia z gatunku niezbyt przyjemnych.
Na szczęście skałki nadal w formie (jednak do nich
dotarliśmy, choć w zaroślach szlaku miałam moment zwątpienia). Aparat z trudem
sobie radzi z grą światła i cienia, ale co nieco udało się uwiecznić.
Zatrzymujemy się na króciutki postój nad małym stawem przy
szlaku. I w drogę.
Dalej szlak prowadzi leśnymi ścieżkami. Jeden jego odcinek
jest mocno zawalony drzewami po wycince, wybieramy więc nieznakowaną drogę, a potem
i tak wracamy na szlak. Dzięki temu manewrowi udaje nam się dotrzeć do
wszystkich miejsc upamiętnienia pacyfikacji wsi Gębice i Żuchowiec.
Te wsie ucierpiały dwukrotnie – 24 maja i 11 listopada 1943
roku. W obu zostało zamordowanych ponad 100 osób, czyli połowa mieszkańców.
W maju Niemcy podpalili zabudowania wsi Gębice z dwóch
stron, a uciekających od ognia mieszkańców wyprowadzali na skraj lasu, gdzie
dokonali egzekucji. Część tych, którzy pozostali w domach, spłonęła żywcem.
Druga masakra miała miejsce w listopadzie, kiedy to
mieszkańców obu wsi spędzono do leśniczówki i tam po zmroku rozstrzeliwano w
trzyosobowych grupkach.
Teraz las, gdzie Niemcy dokonali tej zbrodni, spokojny, wsie
żyją swoim życiem. Rana i pamięć o niej pozostały.
A nasza skromna liczebnie grupka po krótkim powrocie na
szlak poznaje nowe drogi. Pierwsza nie jest mocno uczęszczana, ale to by się
jakoś zniosło. Gorzej, że tarasują ją niełatwe do pokonania przeszkody w
postaci powalonych drzew. Udało się je pokonać, choć łatwo nie było.
W nagrodę czekała nas kolejna rewelacyjna droga prowadząca
do Krynek. Teraz to już tylko spacer wschodnim brzegiem zalewu. Pływająca po
nim motorówka poruszyła taflę wody i na zalewie pojawiły się spore fale. Poza
tym nad wodą i na wodzie spokój późnego lata.
I tak docieramy do zapory, a od niej to już kilka kroków i
koniec wycieczki.
Zdjęcia – Edek i ja
Brama modrzewiowa,skałki i pola kryńskie... to moje fascynacje kiedyś i dziś. :)
OdpowiedzUsuńWarto zajrzeć co jakiś czas.
Usuń
OdpowiedzUsuńŁadne ujęcia zdjęciowe i opis charakteryzujący te okolice z panoramą Łysogór w tle.
Szczególnie to, które przedstawia jak gdyby palce ręki, sięgające po skrawek ziemi.
Pozdrawiam - Wiesiek
Dziękuję, Wiesiu. Te "palce" cienia też lubię - to już oznaka nadchodzącej jesieni, takie długie cienie.
Ania
Hmmm - wygląda na to że trzeba by kolejne miejsce dodać do planowanych.
OdpowiedzUsuńOczywiście. Żeby tylko czasu starczyło.
Usuń