wtorek, 20 września 2022

Skały pod Adamowem potrafią zaskoczyć

Trzeba im tylko dać szansę. My daliśmy. A było to tak…
 
jedna ze skałek w centrum rezerwatu, dopiero przy takim spojrzeniu zauważyłam, że wygląda jak twarz człowieka z wydatnym nosem
 
Rozjechany czarny szlak wymusił szybką zmianę planu, co dla osoby tak niezdecydowanej, jak ja jest wielkim wyzwaniem. Ale, jak już się zdecydowałam, to po trupach… Jak to się mówi - zdechnę, a zrealizuję.
Startujemy w Górkach koło Młynka, z których uliczkami docieramy do zielonego szlaku pieszego. Oj, śliczny ten szlak – prowadzi przez las, błota nie ma, nie to, co paskudny czarny.
 
nasz ulubiony gatunek drogi
 
Razem z nim wlecze się rowerowy (czarny) i to on będzie nas dalej prowadzić, kiedy zielony skręci. Na rowerowym ładne miejsce widokowe. Z widokiem na Łysogóry. Szkoda tylko, że pogoda szara, to i widoki niezbyt powalają. 
 
jesienny widok na Łysogóry
 
dla porównania ten sam widok latem 6 lat temu
 

Potem na szlak wkracza szosa, ale mam w pamięci drogę, którą kiedyś chodziliśmy, nie zawiodła i tym razem – doprowadziła od asfaltu do rezerwatu. Docieramy do głównej grupy skałek, gdzie proponuję kolegom rozpoczęcie poszukiwań nieznanych nam skałek na zachód od tej grupy. 
 
 
Nie wszyscy wyruszają po przygodę, bo chyba mi nie wierzą, że te poszukiwania mają sens. Mijamy skałkę imienia „Za Tą Skałą Już Nic Nie Ma, Powiedział Edek” i twardo maszerujemy za upartą babą, co wierzy, że za najbliższą ścieżką COŚ będzie. I co? Jest rozwidlenie leśnych dróżek. Ela idzie prosto, ja skręcam na prawo. I mamy TO! Zaczynają się wychodnie skalne. Całe grupy. Albo pojedyncze.
 
oto one - skałki na zachód od szlaku czarnego
 
zdjęcie ze sztafażem na dowód, że nie takie znowu małe te skałki
 
Ela z dołu informuje, że wypatrzyła „Schronisko” – fajną skałkę z okapem.
 
jest się gdzie schować na wypadek deszczu
 
Niedowiarek i ja szalejemy z aparatami. Ela i Łukasz zachowują olimpijski spokój.
 


Zauważamy ciekawe szczeliny w skałach, urocze wzorki jakby wygryzione przez robaczki piaskowe (gdyby takie istniały). 
 
 


Wracamy do reszty grupy. Ja, oczywiście, w euforii. Wniosek – warto wierzyć mapie. Zwłaszcza najnowszej wersji mapy Gór Świętokrzyskich. Już mi parę ciekawostek doradziła. 
 
nad czym tak rozmyślasz?
 
Po krótkim odpoczynku wyruszamy na wschód. Oglądamy skałki, które od tak dawna lubimy. Fakt - są większe od tych w części zachodniej. Mamy jednak wrażenie, że ostatnio jakoś się przed nami ukrywają. Las je zarasta. 
 

skałki w zieleni
 
i znów ze sztafażem
 

Ale i tak spotykamy starych znajomych – żółwika, glinianego ptaszka, pawiana, skalne ściany. Tylko szpulka gdzieś się przed nami schowała tym razem.
 


nazwy skałek możecie sobie sami wymyślić, albo zostawić bezimienne

Tak to nam skałki sprawiły niespodziankę. I pomyśleć – znamy się tyle lat, a jeszcze potrafią zaskoczyć. 
 
Do zobaczenia następnym razem!
 
W końcu docieramy do punktu startu i mety.
 
a tu już jesień nadciąga
 
Uważam, że wycieczka mimo początkowych problemów była nadzwyczaj udana. 
 
mapka obu niedzielnych tras
 
Zdjęcia – Edek i ja

5 komentarzy:

  1. Kolega celnie skomentował nasze zdjęcia:

    Kiedy ktoś stanie na szczycie skałki, daję Wam słowo,
    będzie wyglądać nie jak sztafaż, ale ... pomnikowo!

    Pozdrawiam - "Ob. Wieś"

    I to jest myśl! Trzeba zrobić sztafażowi pomnik. Niech no się tylko nadarzy okazja.
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  2. To chyba jakaś telepatia. Dokładnie przed rokiem odbyliśmy wędrówkę niemal identyczną trasą (prócz rezerwatu Rosochacz) i dokładnie w tym samym celu, chcąc sprawdzić co skrywa zachodnia grupa skałek. Tylko Słońca trochę więcej tylko mieliśmy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać, mamy podobne zainteresowania. Chociaż różny punkt widzenia - u nas więcej wspomnień, u was perspektyw na przyszłość.

      Usuń
  3. Rany, ale fajne - o jakiej mapie napominasz? Compassu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jej najnowsza wersja jest uaktualniona i bardzo wiarygodna.

      Usuń