Radoszyce są miastem z bogatą historią – prawa miejskie
nadał im pod koniec 14. wieku król Kazimierz Wielki. Wprawdzie po powstaniu
styczniowym utraciły te prawa, ale znów od kilku lat są miastem. Wybieramy się
więc sprawdzić, jak wygląda teraźniejszość i przeszłość Radoszyc.
Zaczynamy od zwiedzenia cmentarza żydowskiego za
Radoszycami (Żydzi stanowili dużą część społeczności miasta). Został on założony pod koniec 18. wieku, a w 20. powiększony. Czas
wojny to okres jego zniszczenia, obecnie cmentarz jest zadbany, zjeżdżają do
niego chasydzi z USA. Ich celem są odwiedziny miejsca pochówku cadyka –
Isachara Dow Bera zmarłego w roku 1843. Jest nim ohel – po hebrajsku namiot –
zbudowany nad grobem cadyka, tam chasydzi odbywają modły, zostawiają karteczki
z prośbami, zapalają świeczki. Obecny ohel jest zbudowany w roku 2016 na
miejscu dawnego, wewnątrz widać ścianę poprzedniego ohelu, odbudowanego w
latach osiemdziesiątych. Mogliśmy wejść do środka, oprowadzał nas polski opiekun
cmentarza pan Krzysztof Kos.
brama, którą można przekroczyć po telefonicznym umówieniu się z opiekunem (numer telef. dostępny w internecie)
Obejrzeliśmy też nieliczne zachowane macewy. Pan Kos pokazał
nam miejsce pochówku wnuczki cadyka.
W pobliżu cmentarza
fundacja Nachlas Kedimim-Radoszyce buduje dom kultu religijnego. Przechodziliśmy w
pobliżu, kiedy wyruszyliśmy na trasę.
A nasza trasa prowadziła w kierunku najnowszego obiektu w gminie
Radoszyce. To zalew Antoniów. Mapa obiecywała niezłe ścieżki polne. Okazały się
dróżkami ledwo przedeptanymi w trawie rozległych łąk. Muszę przyznać – czasem
te łąki były podmokłe i musieliśmy omijać solidne mokradła, przekroczyliśmy też
rzeczkę Plebankę, na której powstał zalew.
Zdobyliśmy bezimienne wzgórze o wysokości 239 m n.p.m., a potem
zatrzymaliśmy się przy niezwykle urodziwej figurze maryjnej z 1861 roku.
Jeszcze do niedawna na cokole tej figury znajdowała się tablica upamiętniająca
pacyfikację wsi Grodzisko. Obecnie umieszczono ją na kamiennym pomniku.
I wreszcie zalew – całkiem spory, ładnie utrzymany, z miejscami do
wypoczynku, plażą, pomostami dla wędkarzy. We wrześniu już po sezonie, ale i
tak spotkaliśmy tam kilka osób.
Po krótkim odpoczynku nad wodą wracamy do aut. Droga musi być nowa, ale
czy lepsza? Na początek rewelacyjna dróżka spacerowa prowadząca w kierunku
cegielni, a potem wirtualne drogi – widoczne na mapie, a w terenie oznaczały
przedzieranie się przez trawę. Na szczęście suchą i niezbyt wysoką. Sąsiedztwo
cegielni spowodowało, że nasze buty nabrały po tej przechadzce rdzawego koloru.
I w końcu kawałek solidnej asfaltowej szosy. Tym razem nawet
nas ucieszyła.
Pora zajrzeć do Radoszyc.
Najpierw zatrzymujemy się na chwilkę przy
dziewiętnastowiecznej kaplicy św. Barbary, a potem wyruszamy na zwiedzanie
zamku.
Tak właśnie, nie mylicie się – napisałam „zamku”. W
Radoszycach znajdował się bowiem zamek królewski wzniesiony przez króla
Władysława Jagiełłę. Głównym obiektem zamku był tzw. dom gotycki wzniesiony z
cegły na kamiennych fundamentach. Podobno dwukondygnacyjny, z solidnymi
piwnicami. Czy się zachował? Częściowo. Jego jedyną pozostałością jest obiekt
nazywany nie wiadomo dlaczego „Winiarnią”. Jego długość to podobno szerokość
ściany domu gotyckiego. Badania archeologiczne wykazały, że był on skrajną
zachodnią jego częścią.
Umiarkowany entuzjazm po obejrzeniu zamku spowodował, że
niezbyt ochoczo oglądaliśmy dawny dom rabina (obecnie komenda policji) i rynek,
na którym trwały próby przed uroczystościami patriotycznymi w rocznicę
pacyfikacji Radoszyc, która miała się odbyć 3 – 4 września 1944 roku, ale atak
partyzantów AK uratował ludność od zagłady, wieś ucierpiała jednak na skutek
bitwy i celowych podpaleń.
Na rynku próby występów, a w kościele część oficjalna
uroczystości. To oznacza tłumy ludzi i brak możliwości obejrzenia wnętrza
świątyni.
Opuszczamy więc Radoszyce zatrzymując się przy interesującej
kapliczce św. Rocha z umieszczoną na jej frontonie drewnianą i bardzo starą
figurką św. Jana Nepomucena.
Ostatnim miejscem w Radoszycach, gdzie zaglądamy jest
cmentarz parafialny. To kolejna skarbnica historii miasta i wsi Radoszyce – ze
starymi nagrobkami, kamienną kolumną z roku 1620, mogiłami powstańców
styczniowych i miejscem upamiętnienia tych, co zginęli w czasie 2 wojny
światowej.
tu spoczywa ksiądz Józef Urbański, proboszcz radoszycki, w czasie powstania aresztowany za sprzyjanie powstańcom
Widać, że Radoszyce nie były zamożnym miastem, ale zachowały
pamięć o świetnej przeszłości. Warto było tam zajrzeć.
Na zakończenie wpisu chcę odnotować jeszcze ważne wydarzenie
w naszej grupie. Otóż podczas wycieczki Janek świętował 10. rocznicę wędrowania
z nami. No cóż, nie obyło się bez obżarstwa, co skrzętnie udokumentowano. Cała
grupa życzy Jankowi wielu kolejnych lat na trasach i następnych równie udanych
obchodów.
PS mapka trasy nieco odbiega od rzeczywistości z powodu braku zalewu.
Zdjęcia – Edek i ja
Cmentarze kopalnią historii... fajna grupka z lodami.
OdpowiedzUsuńZ tym, że to raczej powinny być stare cmentarze.
UsuńGrupkę z lodami też lubię. Lody były pyszne. Janek z gestem świętował jubileusz .
Juz sięgam na mapy.cz i planuję wycieczkę rowerową w tamte okolice.
OdpowiedzUsuńNawet na zamieszczonej tu mapie widać, że tam sporo szlaków rowerowych. Nad zalewem biesiadowała duża grupa kolarzy.
UsuńSzlaki szlakami, to jedna strona medalu, a jak jedziesz rowerem, to musisz sobie rozplanować miejsca odwiedzenia i co najważniejsze - miejsce gdzie można napić się piwa, tak by do samochodu wrócić już trzeźwym ;)
UsuńNad zalewem poza sezonem już nie ma takiego miejsca. Co innego latem.
Usuń