wtorek, 27 września 2022

Szydłów w nowej odsłonie

4 lata temu oglądałyśmy z koleżankami zabytki Szydłowa w trakcie renowacji (tu link). Wielki remont zakończono jakiś czas temu i wypadało sprawdzić jego efekty. Na niedzielę zapowiadała się niezła pogoda, postanowiliśmy więc zajrzeć do polskiego Carcassonne, jak się to miasteczko reklamuje (od czasu naszej poprzedniej wizyty Szydłów odzyskał prawa miejskie).
Do miasta wkraczamy od strony dużego parkingu przy ulicy Staszowskiej.
 

Pierwszym obiektem do obejrzenia jest ufundowany przez króla Kazimierza Wielkiego kościół pod wezwaniem św. Władysława. 
 
kościół pod wezwaniem św. Władysława
 
portal główny z widocznymi na drzwiach gwiazdami Dawida 
 
 

Właśnie kończy się nabożeństwo i możemy spokojnie obejrzeć wnętrze świątyni. Nic się ono przez ostatnie cztery lata nie zmieniło.
 
prezbiterium kościoła z gotyckim tryptykiem w ołtarzu
 
renesansowy portal w prezbiterium
 
W otoczeniu kościoła pojawił się nowy obiekt. To ławeczka autorstwa Sławomira Micka poświęcona księdzu Michałowi Hieronimowi Juszyńskiemu, który żył na przełomie 18. i 19. wieku. Zmarł w roku 1830 w Szydłowie, gdzie w ostaniach latach życia był proboszczem. Jego pasją była literatura, kolekcjonował rękopisy i starodruki, napisał i opublikował swego rodzaju podręcznik historii literatury „Dykcjonarz poetów polskich”.
 
ławeczka w pobliżu dzwonnicy
 
Tuż za murami miejskimi w pobliżu nieistniejącej już Bramy Opatowskiej znajdował się pochodzący z 16. wieku kościół pod wezwaniem Św. Ducha wraz z dobudowanymi do niego dwoma skrzydłami szpitalnymi. Po ukończeniu renowacji łatwiej sobie wyobrazić jego funkcjonowanie, bo poszczególne pomieszczenia opatrzono tabliczkami wyjaśniającymi ich przeznaczenie. Salki szpitalne nie były duże, ale na pewno potrzebne.
 
pozostałości kościoła Św. Ducha
 

jego wnętrza

Zbliża się jedenasta, spieszymy więc w stronę Bramy Krakowskiej, aby tym razem przez nią wyjść poza mury miasta. 
 
opuszczamy mury starego miasta
 
Brama Krakowska w pochmurny dzień
 

Dlaczego tak nam spieszno? Otóż o pełnych godzinach otwierany jest najstarszy szydłowski kościół pod wezwaniem Wszystkich Świętych. 
 
kościół Wszystkich Świętych
 
portal z ozdobną formą gwiazdy Dawida
 
Zbudowano go w czternastym wieku. W jego wnętrzu odkryto w roku 1946 polichromie z roku 1375. Niedawno zakończyła się ich renowacja i można obejrzeć pod opieką przewodniczki czternastowieczne freski – „Siedem grzechów głównych” „Siedem radości Maryi”, sceny pasyjne czy wyobrażenie Sądu Ostatecznego. Nietrudno się domyślić, że freski są niekompletne i nie wszystkie możliwe do pełnej interpretacji. Najlepiej zachowały się te, które namalowano na wschodniej ścianie prezbiterium. 
 
prezbiterium z widocznymi scenami pasyjnymi
 
"Siedem radości Maryi" - fragment

trudne do odczytania wyobrażenia grzechów głównych, podobno pierwszy to pycha
 

Skarpa, na której zbudowano kościół skrywa wychodnię skalną z dwiema jaskiniami, to jaskinie zbója Szydły. Wejście do jednej z nich dostępne, do drugiej zatarasowane gałęziami.
 
wychodnia skalna z wejściem do jednej z jaskiń
 
Zaczyna lekko mżyć (prognoza pogody się  nie sprawdziła, niestety), mimo to maszerujemy po trawiastej ścieżce wzdłuż murów zamkowych. Pomysł mój, głupi. Kiedy docieramy na szczyt wzgórza już leje. Udaje nam się znaleźć schronie nie przed deszczem pod zadaszeniem przy wejściu do szkoły. 
 
wychodnia skalna u podnóża zamku
 
jednak pada...
 

W końcu decydujemy się podejść do bramy zamkowej, od szkoły to przecież ledwie klika kroków. 
 
osiemnastowieczny budynek bramny widziany od strony dziedzińca zamkowego
 
Z bramy widać cały dziedziniec zamkowy, mury obronne, rzeźbiony poczet królów Polski i odrestaurowany zamek oraz skarbczyk. Pada jakby mniej. Ruszamy zdobywać średniowieczny zamek, który, jak się okazuje, w ramach renowacji zyskał zupełnie niehistoryczne, ale idealne na deszcz zadaszenie. Krople deszczu bębnią o plastikowy dach, a we wnętrzu możemy podziwiać salę rycerską umieszczoną na wyższym poziomie i na niższym piec, którym ogrzewano dzięki przemyślnemu systemowi wentylacji (hypocaustum) górne kondygnacje królewskiej siedziby. 
 
we wnętrzu zamku (górny poziom)
 
piec zamkowy
 

Zaglądamy do sali rycerskiej z ustawionym we wnęce „tronem”, każdy może tu zostać na chwilę władcą, bo insygnia królewskie znajdują się w zasięgu ręki.  
 
król Janek Pierwszy Świętokrzyski
 
W zamkowych piwnicach umieszczono też salę tortur. Trzeba się do niej dostać bocznym wejściem. To wyjątkowo nieprzyjemne miejsce, a robi się jeszcze gorsze, kiedy się przeczyta opis choćby jednego z narzędzi tortur. Uciekamy stamtąd czym prędzej. To może i zdjęć z tego miejsca nie będę pokazywać.
Wreszcie przestało padać, możemy więc przespacerować się po dziedzińcu i wdrapać się na mury, żeby z chodnika strzeleckiego spoglądać między blankami na okolicę. 
 
na murach obronnych nietrudno stracić głowę
 
odrestaurowany zamek widziany z murów (blanki wieńczące mury zamkowe zostały dodane podczas remontu tuż po wojnie, pierwotnie nigdy ich nie było)
 

Czytałam, że mury zamkowe były zakończone dwiema wieżami. Znajdowały się one w pobliżu miejsca, gdzie po ich rozbiórce zbudowano tak zwany skarbczyk. Przed wejściem do niego widać zarys jednej z owych półokrągłych wież. 
 
skarbczyk (rzeźby przedstawiające królów Jadwigę i Władysława Jagiełłę umieszczone są w owym półkolu) 
 
W skarbczyku mieści się obecnie niewielkie muzeum. Zgromadzono tu obiekty znalezione w Szydłowie podczas wykopalisk oraz urządzono ekspozycję makiet znanych zamków średniowiecznych. Trochę blade te makiety, ale za to solidnie opisane. 
 
makieta zamku Karlsztejn
 
W rogach sal cztery postacie historyczne olśniewają przepychem stroju i dbałością o szczegóły. Możemy „spotkać” tu Zawiszę Czarnego oraz władców – Karola IV Luksemburskiego, Ludwika Węgierskiego i Kazimierza Wielkiego.
 
król Kazimierz Wielki
 
W podziemiach skarbczyka urządzono ekspozycję prezentującą dawne spiżarnie. Gdyby eksponaty w niej były jadalne, można by tu przetrwać z tydzień. Jest tu też piec, który podobno uruchamia się elektronicznie, ale może to zrobić jedynie przewodnik. Akurat żadnego  nie było w pobliżu.
 
 
Po opuszczeniu zamku udajemy się w stronę jeszcze jednego średniowiecznego obiektu obronnego – to szydłowska synagoga zbudowana w drugiej połowie 16. wieku. Jej charakter obronny był wymuszony przez sąsiedztwo z murami miejskimi. 
 
w drogę!
 
szesnastowieczna synagoga
 

W odrestaurowanym wnętrzu synagogi można obejrzeć sporą kolekcję judaików. Zgromadzono tu menory, kieliszki kiduszowe, kilka zwojów Tory, pałeczki do jej odczytywani (jad), jest nawet korona wieńcząca Torę. W ścianie wschodniej zachowała się  szafa ołtarzowa Aron ha-kodesz z siedemnastego wieku. Obok umieszczono nieliczne macewy ocalałe z tutejszego cmentarza żydowskiego. Duże wrażenie robią rzeźby profesora Zemły – „Dekalog”, „Dawid psalmista” i płaskorzeźba „Drzwi do przeszłości”.
 
wnętrze synagogi
 
Aron ha-kodesz

jeden z fragmentów oryginalnej polichromii

na pierwszym planie "Dekalog", w głębi "Dawid psalmista"
 
Już by można zakończyć zwiedzanie, ale mamy zaproszenie do Izby Wójta Jana. Pan Jan Klamczyński przez kilkanaście lat był wójtem Szydłowa, niestrudzenie zabiegał o renowację zabytków miasteczka, zdobywał fundusze na konserwację fresków w kościele Wszystkich Świętych, z jego inicjatywy w Szydłowie odbywa się słynne na całą okolicę Święto Śliwki i inne imprezy. Naszą grupę powitał szczególnie serdecznie, bo to z naszego miasta pochodził znany trener biegów przełajowych Krzysztof Woliński, który przyjeżdżał ze swoimi podopiecznymi na organizowane przez pana Jana biegi sylwestrowe (pierwsze w Polsce, odbywają się od roku 1978) i trzeba uczciwie przyznać, że zawodnicy z naszego miasta stanowili czołówkę krajową. 
 
Izba znajduje się tuż przy Brami Krakowskiej
 
jej wypełnione po brzegi pamiątkami wnętrze
 

kubek - biegi uliczne 
 
Gawęda wójta Jana była interesującym zwieńczeniem wyprawy do Szydłowa. Nasz gospodarz okazał się prawdziwą kopalnią wiedzy o historii miasta, jego zabytkach i teraźniejszości. Warto się z nim spotkać i koniecznie trzeba zostawić wpis w księdze pamiątkowej, a zebrał ich wójt już ponad sześć tysięcy w ciągu trzech lat działalności izby.
 
wójt Jan przed swoją izbą
 
Żegnamy się z Szydłowem. Warto tu zajrzeć, ale na następny raz prosimy o zdecydowanie lepszą pogodę.
 
Cóż by to była za wycieczka bez strażackiego foto?! Jak widać niektórzy już kupili szydłowskie śliwki.
 
Zdjęcia – Edek i ja

 

9 komentarzy:

  1. Świetne - władca jak się patrzy, majestat, zaduma, mądrość.

    A byłem tam jeszcze z Marzenką, lata straszne temu - teraz z Aneczką planujemy na rowerach - i wiesz co? W sumie to niewiele się zmieniło i to jest wielki komplement pod adresem miejsca. tyle tylko że chyba tam gdzie jest teraz Izba Wójta Jana - była wcześniej GSowska knajpa? Ale głowy nie dam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Knajpy nijak nie pamiętam, ale ja niezbyt często bywałam w Szydłowie. O ile dobrze zrozumiałam opowieści, wójt kupił stara kamienicę i musiał ją zburzyć, bo nie nadawała się już do remontu. Wybudował tę nową, która całkiem sprytnie udaje starą. Najlepsza jest jednak jego podziemna wędzarnia śliwek tuż obok ulicy - zapachem zwabia gości do izby.

      Usuń
  2. Byliśmy z Mieciem w 2019było masę remontów... widzę duże zmiany a p.Jan nie może odżałować przegranej w wyborach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmiany faktycznie duże. Sprawy pana Jana są tylko jego sprawami i nie mnie to komentować. Ale bez jego zaangażowania tych dobrze widocznych zmian pewnie długo by czekać.

      Usuń
  3. Dołączam komentarz naszego znajomego:

    Dla mnie Szydłów to jest istniejący do obecnej pory cud,
    ukazujący kompleksowo, jak wyglądał staropolski Gród!

    Pozdrawiam - " Ob. Wieś "

    Zgadzam się z Wiesiem
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  4. Zachęcająco :) Trzeba by się wybrać, zobaczyć na własne oczy jak to po remontach i adaptacjach jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest niby tak samo, a jednak inaczej. Wybrać się warto, zwłaszcza, że to nadzwyczaj spokojne miejsce. Turyści, nawet jeśli są, to rozpełzają się po całym miasteczku i nie ma wrażenia tłoku.

      Usuń
  5. Kościół Wszystkich Świętych na liście do odwiedzania. Tryb: pilne. Fajnie by było tam się wybrać, kiedy w okolicznych sadach drzewa owocowe będą w pełni kwitnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście kwitnące sady to wielka frajda dla oczu i duszy. Ale przyznam, że pod koniec sierpnia, kiedy całe miasto pachnie wędzonymi śliwkami, też ma swój urok. We wrześniu czas nieco średni - ani to lato, ani jesień. Mimo wszystko do Szydłowa warto zaglądać.

      Usuń