Ostatnia niedziela października nie rozpieszczała pogodą.
Owszem – nie było zimno. A i deszcz nie
padał. Niestety, słońce zrobiło sobie wolne akurat w tym dniu.
Na spotkanie z rzekami i lasem wyruszamy w Łącznej. Z asfaltowych
uliczek wchodzimy w ścieżkę między zabudowaniami. Prowadzi ona do
zlokalizowanej tuż nad Kamionką oczyszczalni ścieków. Ów niezwykle aromatyczny
obiekt można bez trudu ominąć i dotrzeć nad rzekę. Przekraczamy ją bez problemu
po solidnej kładce.
W okolicy Osełkowa przechodzimy przez most nad Jaślaną. To
dopływ Kamionki, na którym jest zlokalizowany zalew Jaśle.
Tym razem nie wybieramy się nad zalew, mapa obiecuje kilka
innych niewielkich zbiorników na kolejnym dopływie Kamionki – Łosiennicy. Maszerujemy
solidną leśną drogą w kierunku wsi Błoto.
Byliśmy tu wiosną, kiedy Łosiennica tworzyła malownicze
rozlewiska. A teraz trawy wyższe, wody wśród nich brak. Jedynie rzeczka
dziarsko przedziera się w kierunku Kamionki.
Kierujemy się na zachód, żeby obejrzeć rzekę i dwa zalewy na
niej.
We wsi rzeka tworzy ładne meandry.
Zatrzymujemy się w okolicy pomnika poświęconego plutonowemu
Albinowi Żołądkowi z oddziału „Robota”, poległemu w walce za ojczyznę 18.
stycznia 1944 r. stąd ruszamy na poszukiwanie stawów.
Jeden jest malutkim oczkiem wodnym, nad którym grupka
mężczyzn wędkuje. Nie wypada przeszkadzać, podziwiamy więc pobliskie rozlewiska
rzeki.
Poszukiwania drugiego owocują spotkaniem z interesującą
budką lęgową i dorodną sosną na brzegu czegoś, co pewnie niegdyś było stawem.
Ruszamy dalej – droga nadal solidna. Na jej poboczach rośnie
mnóstwo modrzewi.
modrzewiowa droga
W pobliżu łuku drogi powinien być jeszcze jeden staw. Drogę
do niego tarasują specjalnie ułożone gałęzie. I właściwie należało ich
posłuchać i nie leźć tam. Teren grząski, podmokły. Rzeka przeciska się przez
niego, ale żadnego stawu czy zalewu tam nie ma. Całość chyba najlepiej się
prezentuje z mostu na drodze.
Przed nami dawna wieś, obecnie część Suchedniowa – Kruk. Po
krótkim postoju zapada decyzja o skróceniu trasy i zakończeniu jej w
Suchedniowie.
Tu niewielki spacer nad zalewem (trwa tam remont) i zaraz
stacja kolejowa. Część grupy wraca pociągiem z Suchedniowa, część idzie
aż do domu.
I po wycieczce.
PS w tekście używam nazwy rzeki Łosiennica, bo taka
występuje na mapie. Internetowa mapa sugeruje nazwę Łosieniec.
Zdjęcia – Edek i ja
Ale fajne tereny... malownicze i co nieco historii też mają
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że w naszym kraju trudno znaleźć tereny bez historii. Taki los...
UsuńA tereny pamiętamy z wycieczki sprzed lat, kiedy nie było tej doskonałej drogi i skakaliśmy przez bagno z kępki na kępkę.
W tym sensie, że są tej historii czytelne pamiątki
UsuńTak, masz rację.
Usuń