piątek, 7 października 2022

W poszukiwaniu barw jesieni

Może jeszcze za wcześnie, ale warto sprawdzić. Słoneczny poranek zachęca do wyruszenia na trasę.  
Startujemy w Marcinkowie. A tu zaraz spotkanie z Kamienną. Wyjątkowo dużo w niej wody. A i brzegi prezentują wstęp do jesiennej palety. 
 
Kamienna widziana z mostu w Marcinkowie
 
po drugiej stronie też niebrzydko
 
 
W samej wsi małe zaskoczenie – wszak wędrujemy tędy od lat. Byliśmy tu ze trzydzieści razy lekko licząc. A dopiero teraz zauważyliśmy interesujący krzyż z roku 1863. Dokładniej powiem – krzyża tam już nie ma starego, jest lastrykowy. Ale podstawa autentyczna, zadbana, z czytelnymi napisami. Przypuszczam, że krzyż był metalowy i pod wpływem warunków atmosferycznych zardzewiał i zastąpiono go nowym. 
 
podstawa krzyża
 
Za wsią opuszcza nas słońce. Oj, przykrość wielka. Wchodzimy akurat do lasu, gdzie jesień zdobywa pozycje na dębach i brzozach, zakrada się w łany borówki czernicy i tryumfuje wśród grzybów. Ale to wszystko pozbawione chwilowo słonecznego blasku. 
 
na skraju lasu
 
jesień na szlaku
 


jesiennie, ale nie spożywczo
 
Nic to, idziemy. To znaczy – niektórzy idą. Sami zobaczcie, co się na tej wycieczce wyprawiało. Kompletny brak subordynacji turystycznej. Dowództwo przejęły maślaki, opieńki i inny drobiazg. 
 
idziemy 
 
szukamy grzybów

maślak sitarz
 

opieńki miodowe
 
Mimo wszystko udaje mi się przeforsować poszukiwanie dawno nieoglądanych skałek w pobliżu szczytu Pleśniówki. 
 
pozostałości wieży triangulacyjnej na szczycie Pleśniówki
 
Nie było to łatwe. Dlaczego? Otóż skałki skrywają się przed nami pod coraz grubszą warstwą mchu. O ich obecności świadczy tabliczka z oznaczeniem pomnika przyrody, ale i tak zaczynamy się obawiać, że niedługo las zaanektuje te kamienne wieloryby wyrzucone przez Ziemię na powierzchnię. 
 
szukajcie, szukajcie, a znajdziecie
 
pomnik przyrody - skałki Pleśniówki
 
tak wyglądały w roku 2009
 

Druga grupa skałek za zakrętem szlaku dobrze widoczna i łatwo dostępna. A w pamięci mamy ich niegdysiejsze mozolne poszukiwania. Ale to przed nastaniem szlaku…
 
na zakręcie
 

grupa skałek po zachodniej stronie

Po kilku minutach szlak wyprowadza na rozległą ranę po lesie. Teraz teren zdominowany jest przez paprocie. Najwidoczniej czekamy aż zamienią się one w węgiel. Ale to chyba milionów lat trzeba. 
 
na porębie
 
fotograf w akcji
 
efekt - portret łuszczaka zmiennego

Druga rana po lesie już prezentuje młode nasadzenia sosenek. Za to zawala szlak powalonymi starymi drzewami. Decydujemy się na przejście solidną drogą, która i tak za jakiś czas wyprowadzi nas z lasu i doprowadzi do szlaku. Na tej drodze dołącza do nas słońce. Barwy lasu ożywają. Jeszcze nie są w pełni jesienne, ale i tak radosne.
 

słońce w lesie
 
Skoro już raz tak nam ładnie poszło przejście bez szlaku, decyduję się za wsią Rudki na drogę równoległą do tej znakowanej. Jest niezła. A las sosnowy i tak wszędzie jednakowo wygląda. Mam nadzieję, że ta droga doprowadzi nas do miejsc nad Kamienną, których dawno nie oglądaliśmy. 
 
w sosnowym lesie
 
I tak jest, chociaż pierwsze podejście wyprowadza na manowce, ale już za drugim razem widzimy rzekę. Podejść do niej raczej trudno, bo brzegi mocno zarośnięte.
 
spotkanie z Kamienną
 
Kolejne spotkanie z rzeką ma miejsce w pobliżu pozostałości tak zwanego czwartego młyna. Tu Kamienna prezentuje bystry nurt, wiry, a potem rozlewa się szeroko.
 


okolice czwartego młyna

I znów spotkania ze spokojną rzeką. 
 
Kamienna dostojnie
 
Miałam nadzieję na rzut oka na rzekę w pobliżu młyna Piaska, ale liczne tablice zabraniające wstępu na teren prywatny skutecznie mi ten pomysł wybiły z głowy. 
 
na szlaku
 
stary krzyż przy młynie Piaska
 
Z lekką obawą zmierzamy do młyna w dzielnicy Łyżwy. Tu nigdy nie wiadomo – przejdziemy na drugą stronę rzeki, czy nie. Tym razem się udało. Kładki nadal brak, ale woda nie przelewa się przez zaporę i można spokojnie i ostrożnie przebić się do drogi.
 
Kamienna w jesiennej ramce
 
okolice tamy
 

Ostatni odcinek trasy to już walka z czasem, bo zrobiło się tak potwornie gorąco, że chcemy zdążyć na autobus. Udało się! W ten sposób umknęliśmy marszu ulicami naszej mieściny.
I po wycieczce. 
 
mapka trasy
 
 Mały bonus - barwy jesieni w mieście:

osiedle Łyżwy 
 
osiedle Przydworcowe
 
 
Zdjęcia – Edek i ja

5 komentarzy:

  1. Piękna wycieczka i foty jesieni...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam komentarz od kolegi:
    Zdjęcia jak malowane obrazowe pejzaże.
    Skałka - ilość otworów taka sama tylko bardziej są omszałe. Jedna ze skałek przypomina łeb jakiegoś potwora, wynurzającego się z ziemi.
    Pozdrawiam - Wiesiek

    Dodam, że jest legenda, że te otwory to ślady kopytek osiołka, na którym Matka Boska uciekała z Egiptu. Wiem - mocno naciągane.
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  3. tak na moje oko to może być gąsówka fioletowawa - wszędzie piszą że jadalny, ale sam nie konsumowałem to i innych do jedzenia nie zachęcam.
    Trasa wielce malownicza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten grzyb może być gasówką, ale ponieważ to ja go znalazłam, to już jest podejrzany, bo ja raczej niczego jadalnego nie znajduję. Jadalne na zdjęciach są z udostępnienia przez kolegów. Jak co fajnego znajdą, to mnie czasem zawołają na dokumentację.

      Usuń