czwartek, 16 listopada 2023

Pasmo Zgórskie poza szlakiem

Od dawna planowałam wędrówkę po ścieżkach zachodniej części tego pasma. Nigdy tam jeszcze nie wędrowaliśmy, a szkoda. Drugi żal mam do siebie o to, że tak długo to spotkanie odwlekałam. W efekcie trafiliśmy tam przy słabej pogodzie, ale i tak nam się podobało. Spędziliśmy parę godzin w lesie, wróciliśmy do domu wybłoceni po uszy. Wydaje mi się, że to ja wygrałam konkurs na najbardziej zabłocone spodnie, ale chyba każdy z nas czuje się liderem w tej klasyfikacji.
Wystartowaliśmy na samym końcu ulicy Kolejowej w Piekoszowie. Obok nas „parkowało” auto bez przednich kół. Na szczęście nasz pojazd dotrwał do końca wycieczki bez uszczerbku.
 
jesienna uliczka
 
Przed wyruszeniem na trasę zajrzeliśmy w pobliże sporego oczka wodnego na skraju wsi. Buty od razu poczuły wilgoć, ale mężnie wytrwały suche w środku do końca wycieczki. Mapa zapowiadała jeszcze jedno oczko  pobliżu – postanowiliśmy zajrzeć do niego po powrocie z trasy, ale jakoś już nam później ta chęć minęła. Obejrzeliśmy więc tylko jedno. 
 
czarny staw
 
Wkraczamy na drogę na skraju lasu i łąk. Świat spowity mgłą. Basia ma żal, że nie widać góry Ciastowej, koło której przechodzimy. Co tam góra, jak i las mało widoczny.
 
 
mgła rządzi

widać tylko drobiazgi (rzadko się spotyka dwa rodzaje porostów na jednej gałęzi)

Szczytu nie zdobywamy, bo bardziej zależy mi na trzymaniu się drogi prowadzącej do nieczynnego kamieniołomu Stanisławów u podnóża Plebańskiej. Kurczę, dobra ta droga jest, chociaż trawy nadal wilgotne.
 
 
No i wreszcie jest dróżka w prawo prowadząca na dno wyrobiska. 
 
tu las jodłowy
 
Duże to wyrobisko nie jest. Za to sakramencko ciemne. Próbujemy sfotografować najbardziej efektowną ścianę dolnokambryjskich piaskowców. Nie dość, że w kamieniołomie ciemno, to i skały ciemnobrunatne, szare, zgniłozielone. Krótko mówiąc – bure. Podobno są w nich widoczne skamieniałości – nie znaleźliśmy. Ale okrągłe otwory po dawnych pracach wiertniczych łatwo zauważyć. 
 
ściana kamieniołomu
 

odrobina koloru, czyli nasza grupa na dnie wyrobiska

Warto dodać, że kamieniołom od roku 2002 jest objęty ochroną jako pomnik przyrody nieożywionej. Przyroda ożywiona też ma się w nim nieźle – sporo tu paproci i grzybów, zwłaszcza rydzów. 
 
zamiast rydzów - prawdopodobnie jakiś gatunek gnieźnika
 
Po wyjściu z kamieniołomu znajdujemy się przy ulicy, idziemy więc nią w stronę drogi ze szlakiem czarnym. Kiedy szlak w lesie skręca na wschód, my ulegamy urodzie bezlistnego bukowego lasu po zachodniej stronie drogi i postanawiamy zdobyć Plebańską (342 m n.p.m.). 
 

Niby niewysoka, ale podejście jest zauważalne. Szczyt również. Las zmienia charakter na bardziej mieszany z dużą przewagą jodły. 
 

na szczycie

Uczciwie przyznam – na szczycie zaproponowałam kolegom wybór: wracamy do szosy, albo maszerujemy leśnymi drogami. Sami wybrali. I nikt potem nie narzekał. A drogi bardzo były ładne, tylko kałuże się ich trzymały. 
 


Na szczęście nikomu to nie psuło humoru i schodziliśmy z Pasma Zgórskiego na południe dziarskim krokiem. Chociaż nie wszyscy – niektórzy nie potrafili się oderwać od grzybobrania (znów te rydze…).
 
zamiast rydza - huba z "pomponikiem"
 
był też i las sosnowy
 

W końcu dotarliśmy do ładnej leśnej drogi ze szlakiem rowerowym. Długo się nią nie rozkoszowaliśmy, bo zaraz skręciliśmy na północ.  Wniosek – zaczęło się domykanie pętelki wycieczkowej. Musieliśmy jednak opuścić las, żeby uniknąć spotkania z dwiema rzeczkami do przekroczenia. Mapa podpowiedziała mi świetną polną drogę, która szybciutko doprowadziła nas na miejsce startu i mety.
 
tu też mokro
 
I po wycieczce.
Trasa sprawdzona. Warto na nią znów wrócić, ale raczej na początku października, żeby było sucho i bardziej kolorowo.
 
mapka trasy (wymiętoszona, bo to z niej korzystałam na wycieczce, a potem zeskanowałam)
 
Zdjęcia – Basia i ja

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz