Nie planowałam żadnej wycieczki na czwartek. Aż tu dotarła
do mnie wieść, że będzie rewelacyjna pogoda i są chętni na wyruszenie w teren.
Jak tu się oprzeć takim zapewnieniom? Zasiadłam nad mapą i wymyśliłam naprędce
trasę, jak w tytule.
Prognozy się sprawdziły, grupa w gotowości, więc wyruszamy.
Na początku mieliśmy nieco problemów z dotarciem na parking u podnóża Karczówki
(remont ulicy Karczówkowskiej), ale w końcu mogliśmy podejść do jednego z
podobno najlepszych punktów widokowych w Kielcach i na Kielce. Patrzymy na miasto z tarasu nad ogrodem
klasztornym. Pejzaże w jesiennej złotej ramce.
u ich stóp skąpane w w jesiennym złocie Kielce, na horyzoncie wspomnienie z niedzielnej wycieczki - okolice Oblęgorka i Chełmiec
Podchodzimy w stronę kompleksu klasztornego i kościoła pod
wezwaniem św. Karola Boromeusza.
Kościół erygowany w roku 1624 był wotum wdzięczności za
ocalenie Kielc od zarazy. Ufundował go biskup Marcin Szyszkowski. Wraz z
kościołem powstały budynki klasztoru, należącego
do ojców bernardynów.
Jednym z najbardziej znanych obiektów kościoła na Karczówce
jest bez wątpienia siedemnastowieczna, rokokowa figura świętej Barbary
wyrzeźbiona w bryle galeny ołowianej. Umieszczona jest w kaplicy pod kościelną
wieżą i, choć tyle razy ją pokazywałam na blogu, znów się pojawi.
Nadeszły czasy powstania styczniowego i spokojne życie
mnichów zakłóciły wydarzenia związane z powstaniem styczniowym. W noc z 22 na
23 stycznia 1863 roku w klasztorze zebrali się powstańcy. Byli słabo
przygotowani, dowódca się spóźniał. Zrezygnowali więc z prowadzenia działań i opuścili klasztor. Niestety, część z nich natrafiła na rosyjski
patrol. I nieszczęście gotowe. Niedoszłych powstańców stracono na zboczu
Karczówki tuż za murami klasztoru. Na tym miejscu w styczniu 1930 roku
odsłonięto pomnik ku czci powstańców. Prowadzi do niego ścieżka powstańcza u podnóża
klasztornych murów, ale przyznam, że mało kto o niej pamięta. My dopiero na tej
wycieczce tam zajrzeliśmy.
W ramach odwetu za pomoc powstańcom władze carskie dokonały
kasaty zakonu bernardynów na Karczówce. Został tam ostatni mnich –
Kolumbin Tomaszewski, który spędził 50 lat jako wikary tutejszego kościoła,
opiekun klasztoru i najbiedniejszych parafian.
pomnik ojca Kolumbina przed zabudowaniami klasztornymi - myślę, że to zdjęcie oddaje proporcje w jego życiu człowieka maluczkiego wobec służby Bogu
Poświęcono mu alejkę wzdłuż
południowej ściany klasztoru, do tejże ściany przymocowano krzyż wystawiony
przy klasztorze w 20. rocznicę wybuchu powstania. Podczas obchodów 160.
rocznicy obok krzyża umieszczono tabliczkę ku czci ojca Kolumbina.
Po obejrzeniu wszystkich opisanych powyżej miejsc nasza
grupka rusza szlakiem czerwonym na spotkanie z przyrodą i geologią.
Las na zboczach Karczówki jesiennie złoty.
Natrafiamy na ślady prowadzonej tu przed wiekami
działalności górniczej. Szlak przecina wyrobisko szparowe, w którym wydobywano
galenę ołowianą. Górnicy natrafili zapewne na żyłę galeny i stąd taki kształt
wyrobiska. W pobliżu da się zauważyć i dołki po wyrobiskach szybikowych.
U podnóża Karczówki po raz milionowy zatrzymujemy się przy
niewielkim pomniczku na miejscu, gdzie najsłynniejszy świętokrzyski górnik –
Hilary Mala – wydobył w roku 1646 trzy wielkie bryły galeny.
Za kapliczką wkraczamy na ścieżkę prowadzącą na szczyt
Dalni. Ta góra była źródłem przede wszystkim wapieni, podobno z ładnymi
skamieniałościami. Niestety, my na nic takiego nie natrafiliśmy. A szkoda...
Próbujemy za to zachwycić się widokami z tej góry. Piękne
są, ale na robienie zdjęć lepszej jakości trzeba by tu poczekać do popołudnia.
Na to nie mamy czasu – wzywa nas dalsza trasa.
Penetrujemy ścieżki Grabiny Małej, gdzie wydobywano rudę
ołowiu. Jak zwykle – malutkie szybiki pozostają dla nas trudno zauważalne.
Zachwycamy się za to jesiennym pejzażem.
No i schodzimy ku wyrobisku szybu „Barbara”. Był to
najgłębszy szyb kopalni rudy ołowiu (niewyobrażalne 118 metrów głębokości),
teraz wygląda jak duży lej o głębokości ok. 5 metrów. Cały zagrodzony, ale i
tak zachowujemy ostrożność – nikt nie chce badać, jaki jest naprawdę głęboki.
Zastanawiają nas tajemnicze ogrodzone odkopane fundamenty
nieznane budowli. Czy to odkopano pozostałości dawnych zabudowań kopalni? Tak
przypuszczam.
Schodzimy ku ulicy. W nagrodę mamy kolejny widok na Karczówkę.
Pozostaje nam teraz odwiedzić kamieniołom Grabina. Ja
rozumiem – rozległe wyrobisko, niebrzydka ściana ze śladami wydobycia, skałki
porośnięte mchami i porostami.
A z czym mnie się ten kamieniołom kojarzy?
Wiadomo – wyżerka. Nasza grupa „od zawsze” urządza tu „piknik przy leżącej
skale”. I tym razem też się zatrzymaliśmy na kilkuminutowy popas.
Od tego momentu zaczynamy domykać wycieczkową pętelkę.
Najpierw wdrapujemy się na koronę kamieniołomu, żeby spojrzeć nań z góry i
przyjrzeć się z bliska skałkom.
Później sprawdzamy, jak dobre są ścieżki polne między
uliczkami Grabinów a Bernardyńską. Przyznam – niezłe. Suche, trawy niewysokie.
Jest w porządku. mapa nie kłamała.
Koniec trasy to droga leśna u podnóża Karczówki, czyli ulica
św. Barbary. Jest ona ulicą na początku i końcu, a cały środek stanowi urocza
leśna drożyna.
Tuż przed wyjściem z lasu napotykamy rozrzucone na grzbiecie
Karczówki wychodnie skalne. To wapienie dewonu środkowego i górnego, z których
jest zbudowana nie tylko ta, ale i
sąsiednie góry.
I to już koniec wrażeń wycieczkowych, chociaż muszę przyznać,
że jak na taką ilość ciekawostek szokująco krótką trasę zrobiliśmy – marne 8
kilometrów. Czyli długość przeciętnego spaceru.
Zdjęcia – Lena, Edek
i ja
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz