poniedziałek, 27 listopada 2023

I znów bliżyńskie lasy

Mój wewnętrzny inżynier Mamoń bardzo lubi te dobrze znane okolice. Tu najłatwiej skryć się przed wiatrem w jesienne i zimowe dni. Trzeba tylko wyszukać któryś z mniej lub bardziej znanych wariantów trasy.
Tym razem startujemy ze skraju lasu na końcu wsi Kopcie. Wiatr dodaje od razu tempa marszu. Byle do lasu!
 
geometrycznie na skraju lasu
 
leśne serce w rozterce - którą drogę wybrać? (mój wybór padł na tę po prawej)
 

A w lesie przyjemnie cicho, czasem odrobina śniegu na gałązkach, czasem jesienne liście. Droga, którą wybrałam idealna. Sucha i wygodna. Do zapamiętania na kolejne powroty w te okolice.
 
tak byś szedł i szedł...
 
idą
 
Dopiero na samym końcu łączy się z inną, taką popularną wśród leśników, no i tu już jest mocno rozjeżdżona. 
 
na szczęście tylko niewielki fragment, a gdybyśmy wybrali drogę po lewej, to by cała taka była...
 
Zaraz jednak skręcamy w solidną bitą drogę prowadzącą do leśniczówki Świnia Góra. Przy drodze ciekawe okazy drzew, za plecami w oddali odgłosy polowania. Zauważamy też odnowioną bezimienną mogiłkę. Prawdopodobnie z czasów wojennych. 
 
turystyczne luksusy
 
samotny buk

bezimienna, ale zadbana mogiła

przy pomnikowym dębie
 

Tuż przed dotarciem do szlaku czerwonego zauważamy pomnik z czerwonego tumlińskiego piaskowca. Tablica na nim wyjaśnia, że jest poświęcony profesorowi Eugeniuszowi Bernadzkiemu, wybitnemu znawcy leśnictwa i hodowli lasu. 
 
upamiętnienie profesora Brnadzkiego
 
I wreszcie jesteśmy w pobliżu leśniczówki, gdzie zamierzam przejść na czerwony szlak i nim wrócić do punktu startu. Wszystko niby idzie zgodnie z planem. Tylko, u licha, gdzie jest leśniczówka?! Krzyż naprzeciwko jest, a charakterystycznej bramy po drugiej stronie drogi brak. I po leśniczówce ślad się nie ostał. Jedynie kilka uli. Tak mnie to zaszokowało, że nagle straciłam orientacje w terenie i nie wiedziałam, gdzie iść.*
 
tą drogą można było pójść, żeby dotrzeć do pomnikowego jawora
 
krzyż naprzeciwko miejsca, gdzie była leśniczówka

po opublikowaniu wpisu i komentarza poszukałam zdjęcia leśniczówki - oto ona w styczniu 2013 roku

Na szczęście znakowanie szlaku mi pomogło. Otrząsnęłam się z szoku i mogliśmy ruszyć dalej. A na szlaku przyjemnie, bezpiecznie, droga znów sucha. Jednym słowem – sielanka.
 
altana przy szlaku dziwnie samotna
 
a jeszcze parę lat temu były dwie
 

na czerwonym szlaku
 
niektóre drzewa przy szlaku już nie rosną, a leżą czekając na swój dalszy los (mam wrażenie, że rosnące drzewo wyciąga konary w geście rozpaczy)
 

Docieramy w pobliże polany z charakterystycznymi okazałymi dębami. Zanim do nich podejdziemy, skręcamy w niewielką ścieżkę w stronę mogiły dwóch hubalczyków, którzy zginęli zakłuci bagnetami przez Niemców 27 marca 1940 roku.
 
żołnierska mogiła
 
Okolica mogiły coraz bardziej atrakcyjna widokowo. Niewielki strumyk zamienia się w duże rozlewisko. Dobrze, że mogiła jest na wzniesieniu, bo wody przybywa. 
 


rozlewisko

Wracamy na polanę i po krótkim postoju przyglądamy się dębom. Nic a nic się nie zmieniają, co nie znaczy, że nie warto do nich zaglądać. Wręcz przeciwnie – trzeba, bo ich majestat połączony z maciupeńkimi kapliczkami przymocowanymi do pni zawsze robi wrażenie. Teraz, bezlistne, eksponują pnie i konary, wiosną i latem skryją się wśród liści. Lubię je odwiedzać. 
 
jeden z dębów na polanie
 
droga ku pomnikowemu "dębowi na Stawidłach"

a teraz on we własnej osobie
 

Opuszczamy miejsce postoju, jeszcze tylko niewielki marsz do skraju lasu, a potem wychodzimy na otwartą przestrzeń w Kopciach. Wiatr pokazał, na co go stać, kiedy człowiek nie jest chroniony przez las. Trzeba się było okutać i przyspieszyć tempo marszu.
 
kiedy przechodziliśmy obok pomnikowego dębu, wyjrzało na chwilę słońce
 
we wsi śnieg na śnieguliczkach
 

Szybko dotarliśmy do auta i po wycieczce.
 
mapka trasy
 
*Zasięgnęłam informacji na temat leśniczówki. Była w złym stanie technicznym i trzeba ja było rozebrać. Ma powstać nowa. Nawet z izbą pamięci. No to będzie gdzie zaglądać. 
 
Zdjęcia – Edek i ja

1 komentarz:

  1. Brak leśniczówki mnie też bardzo zaskoczył, bo onegdaj kiedy pracowałem w "ZEORKU", została tam urządzona przez zakład w porozumieniu z Leśniczym udana zabawa karnawałowa, w której uczestniczyliśmy.

    Pozdrawiam - Wiesiek
    Ciekawe, jak tam dotarliście. Domyślam się, że nie pieszo. Pewnie autokar zakładowy.
    Ja zaś robię sobie wyrzuty, że nie mam żadnego zdjęcia tej leśniczówki. Zawsze była jakoś "pod światło". Teraz jednak zajrzę do archiwów i poszukam, może jest choćby jedno. Jeśli znajdę nawet najbardziej nieudane jej zdjęcie, to dodam do wpisu.
    Ania

    OdpowiedzUsuń