Do piątku nie wiedziałam, że taka miejscowość istnieje. Mało
tego – niejedna. Ta, która mnie zainteresowała znajduje się w powiecie
radomskim. W dodatku jest tak blisko Radomia, że niektóre jej dawne części już
do miasta należą. Wieś jest nieco młodsza od sąsiada, bo jej historia sięga
ledwie XII wieku, ale podobno ślady jej przeszłości zostały odnalezione podczas
wykopalisk archeologicznych na terenie dawnej żwirowni. Tam nie dotarliśmy, bo
teraz to już Radom.
A skąd pomysł na trasę w tej okolicy? Dokładna analiza
prognozy pogody na niedzielę podpowiedziała mi, że jedynie okolice Radomia będą
przed południem wolne od deszczu. Pojechaliśmy więc sprawdzić. Oto efekty badań
terenowych.
Do Cerekwi trafić łatwo. Z daleka jest widoczna wieża
tutejszego kościoła pod wezwaniem św. Stanisława, Biskupa Męczennika. Kościół
nie jest stary, kamień węgielny pod jego budowę położono w roku 1929. Zastąpił
poprzednią (też niepierwszą) świątynię mocno zniszczoną.
Dla mnie najciekawsza jest postać architekta, który ten
kościół zaprojektował. To Stefan Szyller – człowiek znany z metamorfoz wielu oglądanych
przez nas kościołów, które za jego sprawą zwiększyły się w sposób dla laika
niepojęty. Z naszych wycieczek pamiętamy
kościoły w Ostrowcu Świętokrzyskim (tu link), Suchej (tu link) czy Jedlni Kościelnej (tu link).
Tu Szyller zaprojektował nowy kościół. Jest duży, prezentuje
mieszankę stylów, czyli, jak dla mnie, eklektyczny.
Wnętrze bardzo kolorowe. Tak
bardzo, że nawet w ciemnościach spowijających nawę główną nietrudno to było
zauważyć.
Wreszcie wyruszamy na trasę, która przebiega ulicami
wiejskimi o nadzwyczaj sympatycznych nazwach. Na początek Wesoła. Przy niej
kapliczka św. Jana Nepomucena. Zbudowana w latach 1900 – 1901 dla uczczenia
jubileuszowego roku 1900. Święty w niej dziwnie młodziutki i delikatny z
wyglądu. Zastanawia znany skądinąd inicjał na tabliczce u stóp świętego X.J.W.
Czyżby to ksiądz Jan Wiśniewski był jej fundatorem? Poszperałam w sieci i
znalazłam informację, że w latach 1899 – 1901 nasz ulubiony ksiądz był wikarym
parafii w Cerekwi i to on ufundował kapliczkę ku czci swego patrona. Mało tego, na cokole figury ksiądz umieścił wiersze własnego
autorstwa*, których nie zauważyliśmy, bo nie wchodziliśmy do wnętrza kapliczki.
Skoro jest Nepomucen, to i coś w rodzaju rzeki lub stawu
powinno być w pobliżu. Nawet jest. Rzeka Cerekwianka w charakterze rowu nie do
przebycia, za to prawie bez wody. Gdzieś za nią staw. Odpuszczamy.
Docieramy do ulicy Radosnej i nią zmierzamy ku lasowi.
Na skraju lasu oczekiwana przeze mnie tablica zapowiadająca miejsce
pamięci. Przy niej niepozorna ścieżka. Idziemy nią, a miejsca pamięci brak. Mapa Google
wskazuje jego położenie nieco dalej wśród drzew. Idę z pomocą nawigacji
i znajduję miejsce, gdzie Niemcy w latach wojny zamordowali 39 osób,
prawdopodobnie więźniów z Radomia. Zatrzymujemy się tu na kilka chwil.
Pora nieco się cofnąć, żeby dotrzeć do jednej z
rewelacyjnych leśnych dróg nazywanych dla niepoznaki ulicami. Pierwsza nosi
nazwę Cisowa. Świetna jest do wędrowania.
na ulicy Cisowej
Podczas próby dotarcia do ulicy Iglastej zaliczam upadek
(stopa mi się zaplątała w pęd jeżyny – niewidoczne toto, a działa jak pułapka).
Jak widać, pozbierałam się i ruszyliśmy dalej.
Kolejnym ważnym miejscem na trasie był cmentarz w Cerekwi.
Jest on zaskakująco rozległy i sprawia wrażenie nowego. Nic bardziej mylnego. W
jego odległym zakątku można obejrzeć kilka nagrobków z dziewiętnastego wieku.
Wśród nich wyróżnia się zbudowana z czerwonej cegły kaplica
grobowa rodziny Wietrzykowskich. Tablica w jej wnętrzu głosi, że spoczywają tu
Franciszek Wietrzykowski (zmarł w roku 1896), jego żona Zofia z Podczaskich Wietrzykowska (zmarła w
roku 1904) - właściciele majątku Cerekiew i ich potomkowie.
kaplica grobowa rodziny Wietrzykowskich (spoczywa w niej również ostatni właściciel Cerekwi - Stefan Wietrzykowski
Jest też na cmentarzu pomnik upamiętniający 52 nieznanych
więźniów z Radomia i okolic zamordowanych w czasie wojny przez Niemców w
pobliskich Milejowicach.
Jeśli kogoś dziwi moja pasja zwiedzania cmentarzy, to tych kilka zdań i zdjęć jest dowodem na to, że cmentarze są dla nas lekcją historii nawet najmniejszych miejscowości. Warto tam zaglądać.
Mamy za sobą połowę zaplanowanej trasy. Na razie nadal nie
pada. Postanawiam więc poszukać zaznaczonego na mapie stawu w pobliżu ulicy
Gwiezdnej. Od tej ulicy prowadzi w stronę stawu mikra ścieżka, którą ktoś
złośliwy nazwałby przedzieraniem się przez chaszcze. Ja jednak wierzę, że w
okolicy linii wysokiego napięcia dotrzemy do stawu. I co? Staw jest! Nawet
dosyć spory. Położony w obniżeniu terenu. Na brzegach ma sterty śmieci. Głównie
po napojach. Zdjęcia kadruję tak, żeby wstydliwe artefakty omijać.
Po wodzie pływają majestatycznie dwa łabędzie. Jeden nurkuje
do wody po pokarm zupełnie jak kaczka.
My też robimy sobie postój śniadaniowy na górnym brzegu, a
potem ruszamy w drogę polnymi ścieżkami.
O ile leśna ścieżka była słabo, ale
jednak widoczna, o tyle ta polna momentami jest tylko domyślna. Ale maszerujemy
nią z uporem na zachód. Mijamy zabudowania kolejnych cerekwickich uliczek,
ugory i pola uprawne.
Kiedy ścieżka robi się dużo lepsza, ba – staje się wygodną
polną drogą, mamy z niej widoki na kościół w Cerekwi.
to nie wiosenne zdjęcie - na pierwszym planie rzepak ozimy jako poplon; dziwne, ale nie ma typowego zapachu rzepaku znanego z wiosennych spacerów
Niestety, im bliżej końca trasy, tym bardziej zakrada nam
się ósmy uczestnik wycieczki – najpierw jako delikatna mżawka, potem deszczyk.
Przed ulewą udaje nam się skryć w autach i wrócić do domu.
Zdjęcia – Lena i ja
* informacja za Muzeum Wsi Radomskiej (tu link), znajdziecie
tam również treść wszystkich napisów z cokołu kapliczki i wiele innych ciekawostek
Z zachowanych budowlanych zabytków i pomników, jak wspominasz, poznajemy historię
OdpowiedzUsuńkraju lub regionu. Zwykle są wymieniani projektanci artyści oraz fundatorzy tych obiektów.
Natomiast jest cała plejada ludzi, którzy wykonują te budowle i związane z nimi wyposażenie. Są to przeważnie ludzie anonimowi, których również można nazwać artystami, bo posiadają umiejętności odtworzenia w naturze z projektu. Za to też należy im się chwała i podziękowanie.
Pozdrawiam - Wiesiek
Masz rację, Wiesiu. Praca budowniczych, snycerzy, malarzy, po prostu rzemieślników jest podstawą efektu, który wywiera na nas dzieło architektoniczne. Niestety, pozostają oni anonimowi. Nie sposób doszukać się ich nazwisk po latach. Szkoda. Ale dobrze jest ich wspomnieć i chociaż tak docenić ich trud i artyzm.
Ania