Bywaliśmy tu już kilka razy. Trasy miały różny przebieg, ale
wspólnym punktem był pomnik ku czci 59 partyzantów z oddziału pod dowództwem
Wincentego Tomasika, ps. „Potok”, którzy zginęli w bitwie 1 i 2 października
1944.
Tym razem startujemy z małej polanki parkingowej na skraju
lasu za wsią Koszary. Kierujemy się ładną leśną drogą na zachód.
Z drogi mamy czasem widoki na pola Koszar.
Później skręcamy na południe. Tu droga luksusowa.
Maszerujemy jak po stole. Niestety, trochę wieje i dla rozgrzewki musimy iść
nieco szybciej. Co jakiś czas zza chmur wygląda słońce i uprzyjemnia
nam wędrówkę.
Spotykamy różne drogi na wschód, ale kierujemy się ku drodze
żółtego szlaku. Sama w sobie jest bardzo dobra i wygodna. Przebiega granicą
województw. Nic by w tym nie było specjalnego, gdyby nie fakt, że po stronie
województwa świętokrzyskiego mamy płot z siatki. Przy każdej leśnej drodze
zamontowano na nim bramy. Jest to coś tak dziwacznego i paskudnego, że nawet
nie mam ochoty spoglądać w tamtym kierunku. Wolę swobodne drogi mazowieckie.
Nadchodzi czas, gdy szlak skręca głębiej w las. Mamy
przyjemną leśną drogę. Przy niej spora polana z myśliwską amboną. Tam
urządziliśmy piknik turystyczny.
Po śniadaniu ruszamy dalej i wychodzimy na gościniec
prowadzący do osady Piotrowe Pole.
To już tylko wspomnienie o tym, czym była do
czasu pacyfikacji 22 września 1944 roku, kiedy to osadę spalono, a mężczyzn
wywieziono i stracono w Siennie. Zatrzymujemy się przy pomniku wspominającym
ofiary tej zbrodni.
Jak wiemy z poprzednich wycieczek, na skraju wsi zaczyna się
Droga Krzyżowa, której stacje połączone są ze wspomnieniami ofiar wojny.
Zaglądamy też na chwilę do rezerwatu Piotrowe Pole. Nie jest
ona duży, właściwie z gościńca widać już przeciwległą granicę rezerwatu, a na
jego skraju przechodzi leśna droga, która zachęca, żeby podejść do tablicy
informacyjnej i podziwiać dorodne modrzewie – największy skarb rezerwatu.
Przy gościńcu jest jeszcze jedno miejsce pamięci. To krzyż i
tablica upamiętniające Polaków poległych w jednej z bitew powstania
styczniowego w 1864 roku. Ładnie się prezentują w jesiennej szacie.
Ostatnim punktem wycieczki jest postój przy pomniku, o
którym wspominałam na początku relacji.
Tuż za pomnikiem jest strzałka kierująca do miejsca
obozowania partyzantów „Potoka”. Byliśmy tam dwa lata temu (tu link), więc
teraz się tam nie wybieramy, zwłaszcza że dzień pochmurny i zimny nie zachęca
do wydłużania trasy.
Podsumowanie:
Trasa liczyła 14,3 kilometra. Jest bardzo łatwa. Na rower
idealna, chociaż na gościńcu ku naszemu zdziwieniu dosyć często pojawiały się auta,
więc lepiej na tym odcinku uważać.
Zdjęcia mojego
autorstwa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz