wtorek, 16 września 2025

I znów Sopot

Ledwie parę miesięcy temu, w czerwcu, nasza grupa spotkała się z Sopotem, uroczą rzeką na Roztoczu (tu link). A teraz, we wrześniu, postanowiłam stanąć oko w oko z Sopotem nad Zatoką Gdańską. Nie mam zamiaru ukrywać – i ten Sopot podbił moje serce.  
 

Mieszkałam bardzo blisko plaży, stąd codzienne spacery nad wodą o różnych porach dnia. 
 



Pogoda dopisywała, ale plaża już nieco opustoszała. Leżaki i parasole czekają na lepsze czasy.
 

Jedynie sopockie molo przyciąga tłumy, ale i tu udaje się znaleźć miejsca prawie lub zupełnie bez ludzi w kadrze. 
 
 




Można popatrzeć na plażę, molo i miasto z góry. Taką możliwość daje latarnia morska. 
 

Chociaż przyznam, że nieco mnie ona zawiodła – widoki podziwiamy przez szybę.
 


Przy brzegu nietrudno o spotkanie z ptakami. Niektóre mewy są nad wyraz natarczywe – piskiem wymuszają uwagę i choćby kawałek czegoś do jedzenia.
 



Zaskoczyła mnie duża liczba wron, które bardzo  licznie się tu pojawiają. W naszych okolicach stały się one już rzadkimi okazami.
 

 
W dali można zauważyć kormorany, które odpoczywają lub polują.
 

Wdzięcznym obiektem do fotografowania okazały się kutry na sopockiej przystani rybackiej. 
 

Czasem było ich mniej, czasem więcej, ale zawsze gromadziły tłumek fotografujących. Pojawiali się oni zazwyczaj zupełnie nieoczekiwanie – ot, po prostu nagle kuter „dostawał nóg”. Sama mam kilka takich zdjęć z parą nóg „wyrastających” w okolicy dziobu kutra. Nie będę ich jednak pokazywać.
 




Skoro już mowa o przystani, to warto wspomnieć o kultowym obiekcie w tej okolicy – barze „Przystań”. O jego popularności świadczą najlepiej kolejki klientów wychodzące aż na zewnątrz. 
 


Warto przejść uliczką w pobliżu baru do Placu Rybaków i tam spędzić w ciszy kilka chwil na skwerku w centrum placu. Jest on otoczony uroczymi murowanymi domkami rybackimi zaprojektowanymi przez sopockiego architekta Paula Puchmüllera. Domy dla rybaków zbudowano w roku 1914, rozbudowano je w roku 1931. Mam wrażenie, że i w naszych czasach zaszło tu sporo zmian, bo domy prezentują się świeżo, wyglądają na zadbane, a więc remontowane. Mimo zmian domki zachowały charakterystyczne cechy swojego wyglądu – ceglane piętro, pomalowane na biało ściany parteru, elementy pruskiego muru, okiennice czy obramowania okien. 
 



W centrum placu zobaczymy kotwicę – symbol rybackiego charakteru okolicy.
 

Mimo tego symbolu Plac Rybaków nie jest już zamieszkany przez rybaków, stał się modną, elegancką okolicą, podobno mieszkają tu liczni artyści. Nie wiem, nie rozmawiałam z żadnym z mieszkańców.
Pora zakończyć nadmorski spacer po Sopocie. Inne jego miejsca, oddalone od morza, nie znajdą się na blogu. Ten wpis poświęcam jedynie okolicy najbliższej morzu.
 

Zdjęcia mojego wyrobu

6 komentarzy:

  1. Bardzo fajne zdjęcia. Tyle ptaszydł uchwyciłaś . Może to damy , więc wdzięcznie pozowały. Łodzie bardzo fotogeniczne , że nie wspomnę o głównej atrakcji , czyli morzu. Z przyjemnością z Tobą spacerowałam ,dzięki Twojej foto relacji,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nagle się okazało, że nie spacerowałam sama. Miło mi. A na fotografowanie ptaków to właśnie Ty mnie namówiłaś.

      Usuń
  2. Z perspektywy mieszkającego w Gdyni: w Sopocie najbardziej lubię lasy. Duży plus dla miasta, że wytyczyło, obok tych PTTK, szlaki miejskie. Co prawda oznakowanie jest różnej jakości (widać, że zabrakło doświadczenia), ale bez problemu można sobie wymyślić kilkunastokilometrową wycieczkę z punktami widokowymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popatrzmy na to z perspektywy mieszkanki Świętokrzyskiego. Lasów u nas dostatek, a morza brak. Musiałam nacieszyć się morskim powietrzem i przestrzenią. A tak nawiasem mówiąc, spacerowałam po sopockich wąwozach, ale o tym nie pisałam na blogu.

      Usuń
    2. A chęć zobaczenia morza rozumiem, choć ja w tym roku byłem nad nim tylko dwukrotnie, a mieszkam w Śródmieściu Gdyni. W sumie nie doceniam tego co się ma. :-)

      Niemniej, zazdroszczę Wam lasów. Trójmiejski Park Krajobrazowy, jak i kaszubskie lasy/puszcze już trochę znam na pamięć i mam problemy z wymyślaniem nowych tras. Z drugiej strony, są miejsca, gdzie chodzę często i nigdy mi się nie nudzą (np. Puszcza Darżlubska, Lasy Mirachowskie, oliwskie i Półwysep Helski na wiosnę).

      Usuń
    3. Każdy tak ma, że najbliższe okolice zaniedbuje, bo blisko, to w każdej chwili można zajrzeć. I tak schodzi na odkładaniu na później.
      My teraz ruszyliśmy w las, bo ciągle wieje, to przyjemnej wędrować w zacisznym lesie niż na otwartej przestrzeni. Na szczęście wysyp grzybów już się skończył, bo trudno się chodziło z dylematem - wycieczka czy grzybobranie.

      Usuń