Ne jestem w
najmniejszym stopniu osobą, która powinna się wypowiadać na ten temat, ale
skoro nie było chętnych …
Dlaczego nie
ja? Jak mówił Oskar Wilde "Ludzi
można z grubsza podzielić na dwie kategorie: miłośników kotów i osoby
poszkodowane przez los.” Wystarczy spojrzeć na poniższe zdjęcie i już widać, w
której grupie jestem.
Mogę się jednak
poszczycić znajomością z dwiema kotkami – to moje sąsiadki na wsi, gdzie mam
ogródek.
Jedna z nich –
Mrytka - kochała całym sercem moją mamę. Kiedy ta tylko się pojawiała w ogrodzie,
Mrytka przybiegała z najdalszej wyprawy. Mogło jej kilka dni nie być w domu,
ciocia, jej właścicielka, wołała ją daremnie, a do mamy przybiegała
natychmiast. Siedziały sobie we dwie, o czymś tam rozmawiały, łasiły się. Tatę
Mrytka szanuje, bo wyratował ją kiedyś przed atakiem psa – skoczyła mu w
ramiona i znalazła tam schronienie.
Mrytka elegancka
potrafi też napędzić stracha
Do mnie odnosi
się z rezerwą. Kiedyś próbowała się zaprzyjaźnić, ale nie napotkała odzewu,
więc uznajemy wzajemnie naszą niezależność. Nie mamy innego wyjścia, bo Mrytka
lubi kocią plażę, czyli miejsce w moim ogródku, gdzie trawa słabo rośnie, a za
to słońce mocno przygrzewa. Tam się wyleguje do woli. Jest to kocica doskonale
wychowana, z manierami damy, więc wie, że za gościnę wypada się odwdzięczyć.
Pozwala mi więc czasem na zrobienie sobie kilku zdjęć. Kiedy jednak uzna, że za
bardzo się spoufalam, dystyngowanie się oddala.
na plaży
pazurki ma ostre
pełna swoboda
Raz zrobiła
specjalne przedstawienie, które trwało ponad pół godziny – na kocią plażę
przyniosła jeszcze żywą mysz i pozwoliła fotografować całą z nią „zabawę”.
Osobom o słabych nerwach odradzam oglądanie zdjęć z tej „sesji” (wybrałam łagodne). A gdyby ktoś
chciał zawiadomić obrońców zwierząt, że nie ratowałam myszy, to chyba już za
późno – sprawa zapewne uległa przetrawieniu.
oko w oko
ot, malutkie pacnięcie
Jest też druga
kocica. Nie wiem, jak ma na imię i nawet nie muszę wiedzieć, bo ona sobie tego
wyraźnie nie życzy. Czasem tylko zaczai się na płocie, przemknie przez ogród
lub przysiądzie pod krzakiem, ale jak tylko zauważy, że próbuję ją
sfotografować, z wyniosłą miną odwraca się wielce obrażona. Taki ma
charakterek.
na czatach
zmykam
niby taka niezależna, ale i ją sen czasem zmorzy
ale tak naprawdę, to tu mnie ma
I na koniec
mała prośba – z okazji przypadającego dzisiaj Dnia Kota zróbcie coś, co waszemu
kotu sprawi przyjemność. Bo, jak pisał Eugen Skasa-Weiß "Szczytem szczęścia dla kota
jest uwaga, rozmowa, pieszczoty i miłość ze strony człowieka; a dla ludzi nic
nie może być pochlebniejszego niż przywiązanie istoty tak dalece
niezależnej."
*Jan Brzechwa
Zdjęcia - wuj Stefan i ja
Koty się przewijały przez moje życie... szczególnie zżyty bylem z Pandi-m,niestety po trzech latach odszedł do domu ojca po nieudolnym leczeniu przez znanego konowała. Leży w naszym ogrodzie... palimy mu lampki kilka razy w roku.
OdpowiedzUsuńObecnie rezyduje Lucek... uroczy maluch.
I przez rok nazbierasz zdjęć Lucka, to go nam pokażesz na kolejny Dzień Kota.
UsuńPięknie się prezentują dzisiejsi bohaterowie.
OdpowiedzUsuńA Ty przecież jesteś w grupie miłośników kotów ;)
Taa, miłośników, ale z dystansem. Kot ma swoją niezależność i ja też.
Usuń