poniedziałek, 21 marca 2016

Gdzie najlepiej skryć się przed wiatrem?

Jak to, gdzie? Przecież nie w domu! W lesie należy być. I w ruchu. Wtedy się nie zmarznie, a i miejsca różne ogląda się po drodze.
Startujemy w Występie. Za Starą Występą skręcamy w porządna drogę, na której obowiązuje zakaz wjazdu, a nas mija nieduży samochodzik. Skąd się wziął, gdzie zniknął? Zagadka.
My zaś dowiadujemy się, gdzie się zaczyna rzeka Bobrza. Źródło ocembrowane, rzeczka niedużutka, ale przyjemnie się wije. 

skromny początek 

Bobrza rusza w świat

cały świat w Bobrzy

Dalej wędrujemy drogą, a potem leśnymi ścieżkami w stronę Borowej Góry. Tu sprawdzamy siłę wiatru (no, nieźle wieje), odporność naszych kapturów (wytrzymały) i urodę wsi (zwyczajna). 

droga przed nami
 
grzybobranie na pniu

zakola leśnego strumyka w obiektywie

kapliczka w Borowej Górze
 
Potem zaś kolega Ed zagląda w okolice prawdopodobnie niegdyś urodziwego wąwozu na skraju wsi, przekształconego w sporych rozmiarów wysypisko śmieci. 

leśny wąwóz na skraju Borowej Góry 


niedaleko wąwozu - rzeczka Krzyk
 
Dalej wybieramy się na niebieski szlak rowerowy, który prowadzi drogą przyjemną zarówno dla roweru, jak i pieszych. Przecinamy znaną nam już rzeczkę Krzyk. A potem rozkoszujemy się urokami leśnej okolicy.

najbardziej ozdobna kapliczka świata (skromnie sobie wegetuje przy leśnej drodze)

leśny odcinek Krzyku

dziurawy mosteczek na Krzyku  
 
Zmieniamy kierunek marszu i oznakowanie szlaku. Teraz pieszy szlak zielony prowadzący w stronę leśniczówki Świnia Góra. Ta droga jakaś taka raczej zaniedbana się wydaje. Kałuże liczniejsze. Rowy płytsze. Ale ma swoje uroki.

na zielonym szlaku

pień w supełki (Może ma słabą pamięć?) 
 
Drogę przecinają liczne dopływy Krasnej i oczywiście ona sama. A na rzece już widać rozwinięty front robót. Bobry w akcji! Pobudowały sporych rozmiarów żeremie, naścinały drzew. Niedługo zapewne będzie tu niebrzydki zalew.

rozlewisko Krasnej - dzieło bobrów

początek obróbki

a tu już niewiele brakuje 
     
Przy leśniczówce mały postój na herbatę i krótka rozmowa na temat tego, jaką przyroda ma wyższość nad człowiekiem. Potrafi przetrzymać jego barbarzyństwo.

pień drzewa wynosi "popisy" na coraz wyższy poziom
 
Skoro wędrujemy szlakami, to z leśniczówki udajemy się Szlakiem Piekielnym w stronę polany z dębami w Kopciach. Tym razem Janek i ja zawzięliśmy się, żeby dokładnie policzyć wszystkie. Mamy najnowszy wynik – 8 wielkich dębów i jeden duży. Czy to wersja ostateczna? Nie wiem. Za każdym razem mamy inne wyniki.


grupa pomnikowych dębów w Kopciach
 
Kolega Ed w tym czasie penetruje brzegi niewielkiego strumyka w pobliżu polany. Dawnej omijaliśmy go w pośpiechu, bo Kopcie były na początku tras wycieczkowych i zawsze nam się spieszyło. Teraz wiemy, że mamy sporo czasu, to podziwiamy strumyk. 

bezimienny strumyk w pobliżu polany w Kopciach

 pierwsze ślady działalności bobrów nad strumykiem

niby mały strumyk, a jakie porządne rozlewisko!
  
Nad strumykiem znajdujemy skromną mogiłę. Jej opis cytuję za panem Andrzejem Staśkowiakiem „Mogiła skrywa ciała dwóch żołnierzy schwytanych tu 27 marca 1940 r. i zakłutych bagnetami przez Niemców. Żołnierze ci stanowili patrol majora Dobrzańskiego - Hubala. Jednym z poległych był Marian Stankowski, który urodził się w 1918 r. w miejscowości Zapole pow. Opoczno. Drugi żołnierz pozostał jako nieznany. Po wojnie na ich mogile postawiono krzyż a miejsce ogrodzono drewnianym płotkiem.”* (tu link). Jak zauważycie na zdjęciu, mogiła wygląda teraz inaczej – krzyż zapewne spróchniał, ale poza tym – ta sama. Zastanawiam się tylko, co z nią będzie, gdy bobry, które już się zaczęły zagospodarowywać, zadomowią się tu na dobre. 

mogiła Hubalczyków nad strumykiem 
 
Zakończenie niedzielnej wycieczki to prawdziwy mocny akcent – wychodzimy na otwartą przestrzeń, żeby dojść do Kucębowa. A tu wszystkie atrakcje na raz. Deszczyk drobniutki mży. Wiatr wieje z całą mocą (w pysk, niestety). My zaś raźnie maszerujemy.
I na samym końcu trasy stoi nieduży niebieski bus, a w nim kierowca – ludzki człowiek, który pozwala nam wejść do środka i tam spędzić kwadrans przed odjazdem.
Oprócz kierowcy na trasie liczącej 22,1 kilometra spotkaliśmy dwóch rowerzystów i dwoje piechurów. No nie wiem, jak określić popularność aktywnej turystyki.

*A. Staśkowiak – opis zdjęcia na stronie Znak Natury Bliżyn 

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

10 komentarzy:

  1. Piękna relacja... a źródła Bobrzy - rewelacja.
    To była bardzo pracowita rzeka,napędzała mnóstwo zakładów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz Bobrza sobie odpoczywa. Ale i tak jest malownicza. Warto zajrzeć w jej okolice.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Owszem. I nietrudna. O tej porze roku trzeba wybierać trasy po solidnych drogach, żeby nie zapaść się w błoto.

      Usuń
    2. u nas na Pogórzu takoż. Tylko że nawet las tu przed wiatrem nie chroni - po prostu trzeba go polubić ;-)

      Usuń
    3. Mam wrażenie, że odkąd śnieg stał się towarem deficytowym, jego miejsce zajął wiatr.

      Usuń
    4. Tylko że wiatr znacznie trudniej na zdjęciach pokazać ;-)

      Usuń
    5. Świetna myśl. Trzeba spróbować, może i wiatr zawita na blog w postaci zdjęcia.

      Usuń
  3. Gratuluję odnalezienia legendarnych źródeł Bobrzy :)
    A przed wiatrem bardziej niż las chroni ruch, zwłaszcza jeśli z wiatrem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak nas to źródło zainspirowało, że planujemy kolejny wypad nad tę rzekę. A nuż się uda...
      W niedzielę mieliśmy pod wiatr. Wyszliśmy na biednego, któremu wiatr zawsze w oczy.

      Usuń