Chociaż
właściwie początek był zaskakujący – wyjechaliśmy przed dziewiątą – tak raczej
nigdy nie bywało. Ale to skutek nieoczekiwanej zmiany rozkładu jazdy.
Startujemy
w Mircu – z mapą w ręku, kompas na szyi, wiatr w oczy. Ale my nic, idziemy
ostro przez Majorat do wytęsknionych pól. Te na szczęście są. I drogi znane z
innych wycieczek też na miejscu. Dodatek nadzwyczajny – skowronki. Koncert dają
niesamowity.
okolice na północ od Mirca
zapomniane krzyże wśród pól
kolorowy akcent wśród pól
polna droga
"świętokrzyska lawenda" - plantacja aronii
W
przypływie weny twórczej zarządzam zmianę trasy, bo mam wrażenie (oczywiście
mylne), że za jedną górką może kryć się jaka fajna kopalnia. Niestety. Nic z
tego. Ale za to widoki są nie najgorsze, czyli udziwnienie się w sumie opłaca.
pola na południe od Tychowa Nowego
UFO?
polna geometria
Potem
kierownictwo (to ja!) ulega presji uczestników i zarządza zwiedzanie
pozostałości kopalni Mikołaj. Nie wszyscy oglądali ją rok temu, więc warto do
niej zajrzeć. Dużych zmian nie stwierdzam.
polana na terenie wyrobiska kopalni Mikołaj
Ciąg
dalszy trasy jest nowością – jeszcze nie chodziliśmy trasą rowerowego szlaku od
Ostrożanki. Dotarliśmy do niego polną ścieżką, za którą niedługo przyszło nam
zatęsknić, bo trasa szlaku nadaje się dla rowerów wyczynowych. Piechur jakoś
sobie poradzi, ale jak to mawia młodzież „szału nie ma”. Droga rozjeżdżona
przez wielkie samochody, błoto po uszy. I w dodatku lekko mży. Ale my nic.
Radośnie maszerujemy przed siebie.
droga do lasu
zwiastuny wiosny
W
nagrodę dostajemy po pewnym czasie porządny kawał asfaltowej drogi, po której
prujemy ino furczy. Zatrzymuje nas jedynie widok solidnego rozlewiska na
Małyszyńcu (rzeka taka). Bobry solidnie popracowały. Większość drzew ścięta (to
z oznakowaniem szlaku jeszcze stoi, ale już podgryzione – długo się nie
utrzyma), solidne żeremie zajmuje godne miejsce. Uroczy obrazek.
rozlewisko Małyszyńca
bobrowe żeremie
Titanic
Szlak
doprowadza nas do Lipia, gdzie byliśmy całkiem niedawno. A potem wchodzimy na
szlak żółty w kierunku Starachowic. Ten nie zanudza. Trzeba omijać kałuże,
rozlewiska, błoto i jeszcze uważać, żeby się nie nadziać na ostre gałęzie.
przy szlaku
różne sposoby pokonywania trasy na żółtym szlaku
W
okolicy hałdy pokopalnianej w Majówce tylko wspominamy niedawną wspinaczkę na
nią. Teraz po śliskim czerwonym błocie nie zamierzamy wchodzić. Zaglądamy za to
do pobliskich dołów rudnych.
Janek w dole rudnym (bez obaw - wyszedł)
I
jakoś tak nie wiadomo kiedy jesteśmy na przystanku w Starachowicach. Przy
okazji mały spacer w stronę pasażu Stanisława Staszica, gdzie w listopadzie
ubiegłego roku odsłonięto jego popiersie. Nie było ono pokazywane w poście
poświęconym temu wielkiemu Polakowi. Nadrabiam więc zaległość.
starachowickie popiersie Staszica
Na
zakończenie tradycyjna statystyka – przeszliśmy tym razem 20,3 kilometra.
Zdjęcia – Edek, Janek
i ja
Dobrze, że Lipie znowu się pojawiło na trasie, bo poprzednim razem zapomniałem zapytać. Przejrzałem też z grubsza pozostałe wpisy i nie znalazłem wspominku o obelisku upamiętniającym ofiary cholery w Lipiu.
OdpowiedzUsuńMiejsce nie jest oznaczone na mapie (chyba mam tę samą), dlatego osobiście dopiero w 2015 r. je zlokalizowałem i odwiedziłem.
Tutaj jedna fotka (powinna być też pokazana przybliżona lokalizacja) http://www.panoramio.com/photo/124216819
Za to na mapie jest ta mogiła przy drodze do Małyszyna Dolnego http://www.panoramio.com/photo/92711570
Ponadto w Lipiu jest tzw. Polana Kality "Rębajły". Po lekturze różnych artykułów i obejrzeniu filmików ze Złazów Turystycznych Szlakiem Powstańców Styczniowych wytypowałem jedno miejsce w okolicy krzyża pańskiego (po przeciwnej stronie niż krzyż). W sumie miejsce okazało się niezbyt atrakcyjne (nie jest w żaden sposób oznaczone), ale dobrze, że pamięć o powstańcach jest tu żywa.
Jeśli dodamy do tego stację kolejki wąskotorowej i miejsce upamiętnienia ofiar II WŚ, to mamy całkiem sporo ciekawostek jak na tak małą wieś:)
Pozdrawiam
Dziękuję za tyle szczegółowych informacji - wykorzystamy przy najbliższej okazji. Tym razem wystartowaliśmy dosyć późno i chcąc zdążyć na autobus "przelecieliśmy" przez Lipie. Ale mamy w planach wycieczkę w okolice stawu w pobliżu Lipa, to przy okazji poszukamy obelisku i pozostałych ciekawych miejsc. Krzyż Pański oglądaliśmy w październiku 2013 (jest na blogu).
OdpowiedzUsuńOczywiście miałam zamiar napisać "w pobliżu Lipia", nie "Lipa". Przepraszam za błąd.
UsuńPiękne kadry mimo byle jakiej pogody... :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, ale pogody będę bronic - nie była najgorsza - po prostu starała się pokazać większy wachlarz możliwości. ;)
UsuńTen wielki plecak to za karę?
OdpowiedzUsuńNie, to tylko taka osłona przeciwdeszczowa. Robi złudzenie plecaka na tydzień w głuszy.
Usuń