Bez
wątpienia krótki on nie był – 23,7 kilometra, to raczej solidna długość trasy. Spacer,
bo tempo w większości nie było jakieś specjalnie szybkie. A, że wiosenny, no to
zdjęcia powinny mówić same za siebie. Bez obaw – dodam kilka zdań komentarza.
Trasa
nasza przebiegała w okolicy na północny wschód i na wschód od Buska. Tereny
nas zaskoczyły swoją różnorodnością pod wieloma względami.
Na
początek – duże przeżycie: rezerwat Zimne Wody. Trochę za wcześnie tam trafiliśmy
– poranne mgły jeszcze nie ustąpiły, ale i tak bardzo nam się to miejsce
podobało. Na trawie poranna rosa, a my się wspinamy na kolejne pagórki,
podziwiamy okolicę i fotografujemy skały i rośliny.
rezerwat Zimne Wody i okolice
ścieżka dla turystów
pierwiosnka lekarska wśród traw rezerwatu
Z
roślin trafiliśmy na prawdziwy rarytas – miłek wiosenny. Kwitnie obficie,
rośliny pojedyncze i w grupach, lekko zmoczone rosą albo po nocnym deszczu.
gromadka miłków
W
rezerwacie są urocze źródełka wypływające spod gipsowych skał. Zaś same skały
tworzą największe na świecie kryształy gipsu w kształcie jaskółczych ogonów.
woda wypływa z gipsowego zbocza (Nie sprawdziłam, czy faktycznie zimna.)
wychodnia skał gipsowych
Poza
tym w okolicy kwitną tarniny i mirabelki – co jakiś czas przechodzimy obok
chmury białego kwiecia.
mała gałązka na dowód
W niektórych miejscach brakuje nam płyty z muzyką Chopina – takie tam piękne wierzby rosną
przy drodze, że powinno się obok nich postawić pianistę wykonującego mazurki.
stare wierzby przy szlaku
Za
Zbrodzicami wchodzimy na łąki i w bukowe lasy. A tam świeżutka zieleń drobnych
listeczków, kobierce zawilców i ziarnopłonu. Udało nam się nawet wiosenne
grzybobranie (bez zrywania okazów), spotkaliśmy też ciekawe stare drzewa.
wilczomlecz obrotny (nie zrywać - silna trucizna)
żółty zawilec
smardz półwolny (całkiem jadalny, ale podobno niezbyt smaczny - nie sprawdzałam)
stare buki (dla miłośników Tolkiena - entowie)
Przy
okazji okazało się, że okolice Buska wcale nie są takie płaskie, jak nam się
wydawało – zaliczyliśmy podejście na dwie czy trzy górki. A z nich mieliśmy
widoki na okoliczne pola i sady (jeszcze nie kwitnące).
mozolna wspinaczka
i rozległe widoki w nagrodę (okolice Podpaganki)
Nie zabrakło też "atrakcji" wodnych w postaci nieoczekiwanych spotkań ze strumykami. A przed
samym Buskiem – asfaltowy koszmarek w słońcu, czyli marsz szosą przez Owczary do Buska. Dla osłody i ochłody zapuściliśmy
żurawia w okolice wyrobiska po kopalni iłów.
szeroko nie było, ale za to głęboko
wiosenne pola
wyrobisko po kopalni iłów
A
potem to już Busko, czyli chyba materiał na kolejną opowieść.
Zdjęcia – Edek, Janek
i ja
Piękne foty i rewelacyjna relacja...
OdpowiedzUsuńCiąg dalszy nastąpi. I może nie w jednym odcinku ...
UsuńStepy gipsowe nad Nidą - odrębny świat,ciekawa roślinność. Dawno nie byłem, a jest tam kilka interesujących rezerwatów. Świetna relacja.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Nie myślałam o tej okolicy jak o stepach, ale to bardzo trafna uwaga. Tu wszystko wygląda inaczej niż w naszych okolicach, gdzie ugory i na polach więcej słupów elektrycznych niż zboża.
UsuńTo nie jest tylko moja uwaga, tylko faktycznie są te rezerwaty reliktem z czasów gdy klimat był suchy i ciepły (pewnie podłoże gipsowe jakoś te warunki utrwala) i przetrwały tam rośliny stepowe.
OdpowiedzUsuńI dlatego warto tam zaglądać. Zwłaszcza wiosną i latem, kiedy rośliny prezentują się w całej okazałości.
UsuńSzmat trasy i ciekawostek nie mało. Od lat się na te gipsowe kryształy wyberam i wybrać się nie mogę.
OdpowiedzUsuńMy też się długo zbieraliśmy. I nadeszła pora. Ty też się w końcu kiedyś zmobilizujesz.
Usuń