Chyba
dla nikogo nie jest tajemnicą, że nie przepadam za zwiedzaniem obiektów
przemysłowych. Ale do muzeum w Bóbrce bardzo chciałam się wybrać. Dlaczego? Bo
uległam sile reklamy. I to jakiej – babskiej! Dwie koleżanki zwiedzały to muzeum
i tak się nim zachwycały, że dałam wiarę szczerości ich entuzjazmu.
Poza
tym nie bez znaczenia jest fakt, że w Bóbrce mamy pierwszą na świecie
kopalnię ropy naftowej. W dodatku jest ona nadal czynna. Wniosek – być w
pobliżu i nie zajrzeć to duży błąd.
A
teraz moja relacja. I nich nikt nie oczekuje obiektywizmu. Tak wszystko opiszę,
jak mi serce dyktuje.
do muzeum
Pochmurny
czerwcowy poranek, wysiadamy z busa i maszerujemy ze dwa, trzy kilometry
asfaltem do Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowego im. Ignacego Łukasiewicza w
Bóbrce. Przy drodze kiwają się dziwaczne urządzenia. To kiwony napędzane czymś
w rodzaju kieratu złożonego z koła i pasa. Koledzy w zachwycie! Nawet filmy
powstają. Oczywiście amatorskie. Ja próbuję nie zauważać intensywnego zapachu
ropy.
jeden z działających kiwonów
kiwon w akcji
kierat
Wreszcie
jest muzeum, a właściwie duży teren leśny, po którym można spacerować, oglądać
przedziwne obiekty, fotografować. No, może nie będzie nudno.
człowiek i technika
Zaczynamy
od gruntownego obejrzenia solidnych rozmiarów współczesnej budowli tuż przy
wejściu na teren muzeum. Na poziomie parteru jest tu ekspozycja poświęcona
historii wydobycia ropy naftowej i gazu. Ciekawie zaaranżowana, z portretami
najważniejszych twórców polskiego górnictwa naftowego z Ignacym Łukasiewiczem
na czele.
wejście do pawilonu wystawowego
poznajemy historię górnictwa naftowego
poznawanie historii nie musi być nudne
Są
tu również modele przeróżnych urządzeń (niektóre z nich spotkamy niedługo na
terenie muzeum), koledzy radośnie kręcą korbkami, puszczają w ruch jakieś
dźwigienki. Chyba się świetnie bawią, a ja tak sobie łażę bez sensu.
chłopiec czy starszy, czy młodszy, zawsze chłopcem pozostanie
jeden z licznych modeli
osprzęt do perforacji otworu wiertniczego (z tabliczki spisałam, sama bym na taką nazwę nie wpadła)
nawet ropa może pięknie wyglądać
Zauważam
schody prowadzące na dół. A tam ciemno i tajemniczo. Na podłodze i ścianach coś
jakby rury do przesyłu gazu. Idę wzdłuż nich, nagle rozbłyska światło i zapala
się jeden z monitorów, który pokazuje bodaj wydobycie gazu. I tak co kilka
kroków kolejne światło, monitor i film. Można nawet usiąść i cały film
obejrzeć. I tak uważny zwiedzający poznaje proces wydobycia i wykorzystania
gazu ziemnego.
fragment podziemnej ekspozycji
latarnik
Tyle
nowoczesności.
Wychodzimy
na powierzchnię, zaczynamy spacer po bobrzeckim lesie. Ścieżki dobrze
oznakowane, drogowskazy, tabliczki informacyjne. Poza tym bilet jest jednocześnie
planem obiektu. Turysta nawet bez przewodnika się nie zagubi.
Nie
będę opisywać naszej przechadzki krok po kroku, ale chętnie się podzielę
informacjami, co widzieliśmy. Otóż, jest tam kilka najstarszych kopanek, czyli
szybów wydobywczych z dziewiętnastego wieku, panowie zawzięcie dyskutują na
temat wiertnic czy urządzeń do magazynowania lub przewozu ropy, wspólnie
zaglądamy w głąb modelu kopanki, w którym pulsuje ropa (Zapach – intensywny!
Nie lubię go.). Jedno jest nawet dla mnie oczywiste – wydobycie ropy z pomocą
tych urządzeń to nie była lekka robota dla gogusiów. Tu się trzeba było narobić
i ubabrać.
jedna z najstarszych kopanek
rekonstrukcja innego typu kopanki
wiertnica polsko-kanadyjska
wiertnica ręczna
nawet nie drgnęła
pierwowzór cystern do przewozu ropy
Zaglądamy
też do kopalnianych warsztatów czy kuźni. W warsztacie pracują i zawzięcie
dyskutują dwaj robotnicy. Możemy podsłuchać ich rozmowę, która sprzed wieków
dotarła do nas za pomocą hologramu.
warsztat kopalni Bóbrka
robotnicy przy pracy
Inny
hologram najpierw mnie lekko wystraszył (tak się nieoczekiwanie odezwał), a
potem rozbawił – to pomocnik aptekarski w zrekonstruowanej aptece Łukasiewicza,
który sprawnie obsługuje klientów i tłumaczy nieobecność pana aptekarza.
Ten
zaś w swym laboratorium pracuje nad destylacją ropy naftowej. To na szczęście
też wirtualna destylacja, więc nie ma obaw, że coś nagle wybuchnie.
Mamy
również możliwość zajrzenia do gabinetu wynalazcy, podziwiania kolekcji lamp
naftowych. A wszystko to znajduje się w tak zwanym Domu Łukasiewicza, czyli
budynku administracyjnym kopalni.
we wnętrzu
dawny budynek administracyjny kopalni
popiersie Ignacego Łukasiewicza
Przed
budynkiem jest niewielki staw, a w pobliżu obelisk ufundowany przez Ignacego
Łukasiewicza dla utrwalenia pamięci o kopalni „oleyu skalnego” założonej w roku
1854. Jeśli o mnie chodzi, to ten zakątek ekspozycji jest moim ulubionym – tak
tu miło, zielono i nieprzemysłowo.
A
gdzie koledzy mieli najwięcej radości? Wydaje mi się, że na terenie
zrekonstruowanej kopalni z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. O, tam to
wszystko znane i budzące wspomnienia. A i nie ma nikogo, kto by zabronił
dotykania eksponatów.
nic nie uszkodziliśmy
Tyle
wspomnień zostało mi z Bóbrki. Dobrze się tam czułam, bo jednak przemysł nie
przytłacza, ropa cuchnie tylko w niektórych miejscach, ekspozycja jest
urozmaicona i dla mnie nowa. Warto było tu zajrzeć.
nasze naftowe selfie
PS.
W pawilonie wystawowym jet kawiarenka, gdzie można dostać dobrą kawę, a w budynku kasy można się obłowić – a to
darmowy folder, a to pamiątki w cenie nierujnującej budżet. I ciupag nie
sprzedają, co jest zakałą wielu straganów znanych mi z popularnych
turystycznych miejsc.
Zdjęcia – Edek, Janek i
ja
Zawsze lubiłem to muzeum bo mozna się było powspinać po eksponatach :) Jest to jedno z fajniejszych muzeów w jakich byłem. A i do grodziska o którym pisaliśmy ostatnio jest całkiem niedaleko przez las :) Na TVP 2 był w sobotę program " Podróże z historią" który kręcono w Bóbrce. Obejrzyjcie sobie dla odświeżena wspomnień :)
OdpowiedzUsuńZ tym grodziskiem to szczera prawda. Nawet znalazłam zdjęcie, które ktoś z nas zrobił z tablicą informacyjną na temat grodziska, ale tak byliśmy nastawieni na to, że z Bóbrki jedziemy do Krosna, że nikt na to grodzisko sensownie nie zareagował. Teraz bylibyśmy mądrzejsi.
UsuńPierwszy raz byliśmy tam z klasą w podstawówce (szum, świst, wrzawa i kurzawa), a potem przy okazji jakiegoś rajdu PTTKowskiego - trzeb by wrócić i moim chłopcom pokazać.
OdpowiedzUsuńPokazać chłopcom - koniecznie.
UsuńJa miałam podstawówkę w innym regionie i u nas się nie jeździło do Bóbrki. My to raczej Sandomierz, Muzeum Lat Szkolnych Żeromskiego w Kielcach, Iłża.
Trudno z dzieciarnią pół Polski do jednego muzeum jechać.
UsuńOtóż to. To się nadrobiło w życiu dorosłym.
UsuńNie znałem tego muzeum.
OdpowiedzUsuńJa też. Chociaż w szkole nam o nim opowiadali. Ale kiedy to było...?
Usuń