Ostatnio
staramy się być przynajmniej raz w roku w tym miejscu. Bywały lata, że nie
mieliśmy jak się tam dostać (problemy z dojazdem), ale się rozpracowało
połączenia i radzimy sobie.
Tym
razem ulegliśmy czarowi kierowcy busa z Kielc do Rudek, który nas formalnie
zaciągnął do siebie, a potem z fasonem dostarczył na rynek w Nowej Słupi.
Wysiedliśmy.
Pogoda jak drut. Trochę się ponarzekało, że niebo zbyt niebieskie i chmurek
malowniczych brakuje, ale mimo wszystko ruszyliśmy na zaplanowaną trasę.
tegoroczny wrzesień nie przyzwyczaił nas do takiego nieba
nastroszył się na myśl o wejściu na Łysiec
Na
tej wycieczce chciałam przejść czerwoną ścieżką spacerową, która nosi długą i
wielce obiecującą nazwę „Śladem czarownic, pogańskich kultów i powstańczych
kryjówek”. Niech jej będzie. My szliśmy śladem znaków.
bardzo wygodnie się tą ścieżką wędruje
Czarownic zapewne z racji jasnego dnia nie
spotkaliśmy. Miejsce pogańskiego kultu znajduje się w końcowym odcinku ścieżki. To dawne wały kultowe, które, jak podaje informacja ze strony ŚPN, otaczają
szczyt Łysej Góry (Łysiec. Święty Krzyż), są zbudowane z piaskowca kwarcytowego
i mają długość ok. 1,5 kilometra. Tu oglądamy wschodni fragment wału.
wał kultowy na Łyścu
Mnie
najbardziej zależało na obejrzeniu tak zwanych „Skałek Massalskiego”. Cóż, rozczarowałam się. Widywałam
dużo bardziej okazałe skałki. Już o skałach nie wspomnę. Te znajdują się w dolnej
partii góry, właściwie na początku ścieżki. To niewielkie wychodnie skalne lub
po prostu rozrzucone kamienie. Nad
skałkami znajduje się zbiorowa mogiła 200 mieszkańców Nowej Słupi
rozstrzelanych wiosną 1943 roku przez niemiecką żandarmerię. Niestety, mogiła
jest aktualnie w trakcie prac remontowych i nie będę jej pokazywać.
jedna ze skałek
Ścieżka
doprowadza do niebieskiego szlaku, a potem na Święty Krzyż. Obiecywałam sobie
rewelacyjne widoki przy takiej pogodzie i lekko się zawiodłam. Jest ranek,
widoki na wschód pod światło – niewiele widać. Za to budynki klasztorne w
pełnym słońcu. Zaglądamy i do wnętrza.
tym razem takie zdjęcie klasztornego kompleksu
wnętrze bazyliki pod wezwaniem Trójcy Świętej
nagrobek fundatora kaplicy kasztelana Mikołaja Oleśnickiego i jego małżonki
Kolejnym
punktem programu jest paskudna platforma widokowa nad gołoborzem. Cóż, widoki
są, ale mocno zamglone.
kolejny fragment wału kultowego
widoki jakie są, każdy widzi
fragment gołoborza
Opuszczamy więc platformę i szczyt schodząc niebieską ścieżką edukacyjną. Asfaltem
nadciągają grupy wycieczkowe. Udało nam się zdążyć przed szczytem turystycznym!
pień, który jeszcze rok temu był drzewem
Dalej
zaczyna się najprzyjemniejszy fragment trasy – z Huty Szklanej obrzeżem lasu.
Jest trochę widoczków polnych, ładny las bukowy, malownicze mostki nad
strumykami, dużo słońca i spokoju.
pola Huty Szklanej
w bukowym lesie
muchomory w słońcu (ten po lewej sam się przewrócił, nie ruszałam go)
pola Podłysicy
Ostatni
fragment trasy już nie był taki relaksacyjny. Wręcz przeciwnie. Ruszyliśmy z
kopyta, żeby zdążyć na bus z Kakonina. Rzut oka na okolicę, rzut oka na zegarek
i do przodu.
pola z widokiem na Święty Krzyż
Na przystanek wpadłam minutę prze przyjazdem busa. Jeszcze tylko
udało mi się zrobić tradycyjne zdjęcie zabytkowej chałupy i wsiadamy. Kierowca
znów nam się trafił uprzejmy – poczekał na
zebranie się całej naszej nielicznej gromadki i dopiero odjechał.
zabytkowa chałupa z Kakonina (chmurki się wreszcie pojawiły)
Na podstawie mapy mogę podać, że nasza trasa liczyła 15,5 kilometra.
Zdjęcia tym razem
tylko mojego wyrobu.
Naprawdę piękna wycieczka. Zapewniam.
OdpowiedzUsuńAle skałki Massalskiego musimy jeszcze raz dokładnie obejrzeć. Poza tym bez zarzutu.
UsuńPamiętam starą trasę - szczytami... kiedyś z Jarkiem mimo zakazu.
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam przyjemności przejścia starą trasą. A miałby człowiek ochotę...
UsuńChociaż uczciwie trzeba oddać honor zarządowi ŚPN, że dzięki ścieżkom dydaktycznym można zajrzeć w głąb puszczy. No i asfaltem idzie się krócej.
Marudzisz ;) Święty Krzyż to jednak miejsce kultrowe (w kazdym rozumieniu tego słowa) ja tam bym sobie chętenie wrócił.
OdpowiedzUsuńA trasa fajna.
To z nadmiaru bogactwa. Jak się ma taki Święty Krzyż prawie na wyciągnięcie ręki, to człowiek nie docenia. Dopiero jak się stęskni, wie, że to najcenniejsze miejsce.
UsuńTeraz tylko Łysicy brakuje do kompletu.