Do
Krosna wybraliśmy się w dniu zakończenia roku szkolnego. Pogoda była bardzo
zmienne – czasem słońce, czasem deszcz. I mnóstwo odświętnie wystrojonej
młodzieży. Zwłaszcza na rynku.
Pierwsza
rzecz, jaka mnie zadziwia, to fakt, że ja przecież byłam w Krośnie tak pi razy
drzwi 40 lat temu, ale to chyba jednak nie w tym Krośnie. Pamiętam jakieś nieduże, zwyczajne miasto. Wniosek – albo moja pamięć nietęga, albo miasto tak
wypiękniało.
No
to rzućmy okiem na rynek. Duży, elegancki z ciekawymi kamienicami. Prawdziwy
raj dla miłośników kawiarenek pod parasolami i spacerów podcieniami, kiedy pada
deszcz.
krośnieński rynek obecnie
i w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku (ach, te duże fiaty i polonezy!)
spacer podcieniami
Nasza
żyłka detektywistyczna każe nam przyjrzeć się uważnie poszczególnym kamienicom,
poszukać ciekawostek. I tak natrafiamy na dawny pręgierz, ciekawe portale.
Zawsze coś się znajdzie.
pręgierz
portale w podcieniach
pierzeja rynku z widoczną kamienicą, która należała do znanego krośnieńskiego kupca Roberta Wojciecha Portiusa (druga z prawej)
fragment portalu tej kamienicy z datą budowy oraz inicjałami właścicieli - Anny i Roberta Portiusów
Skoro
już znaleźliśmy portal kamienicy Portiusa, to może kilka zdań o tej postaci.
Ten
Szkot przybyły do Polski w latach dwudziestych siedemnastego wieku przejawiał
coś w rodzaju geniuszu handlowego – jego interesy prosperowały świetnie, handel
kwitł, kupiec dysponował królewskimi przywilejami. Był nie tylko kupcem, lecz także obywatelem wielce zasłużonym dla miasta.
tak mógł wyglądać Robert Portius - pomnik wg projektu Kamila Słowika
Nie
przypadkiem ów pomnik usytuowany jest w pobliżu krośnieńskiej fary, czyli
kościoła pod wezwaniem św. Trójcy. Kiedy w roku 1638 kościół spłonął, to właśnie
Portius i jego małżonka byli najhojniejszymi ofiarodawcami i to oni ufundowali
wiele obiektów, które do dziś budzą zachwyt (no, może czasem jednak zdziwienie,
bo nasz gust od czasów manieryzmu idącego w stronę baroku mocno się zmienił).
bazylika pod wezwaniem Św. Trójcy
renesansowy portal i okno
wnętrze bazyliki
ławka kolatorska Portiusów
z bogatego wnętrza bazyliki wybrałam ołtarz w kaplicy św. Anny
Miasto
zawdzięcza Portiusowi również swój najbardziej rozpoznawalny obiekt – dzwonnicę fary, która nie jest dobudowana do kościoła, a łączy się z plebanią.
Wieża Farna
W
pobliżu fary znajdują się ważne krośnieńskie muzea. Niestety – nie zwiedzamy
ich. No, może gdyby lało...
Zamiast
muzeum zwiedzamy więc dwa krośnieńskie kościoły.
Pierwszy
to kościół OO. Franciszkanów z cudownym obrazem Matki Boskiej Murkowej. Jak
głoszą krośnieńskie opowieści to modlitwie przed tym obrazem miasto zawdzięcza
ocalenie w czasie najazdu wojsk Rakoczego w siedemnastym wieku.
ulica Franciszkańska z frontonem kościoła
nawa główna kościoła (obraz MB w charakterze jasnej plamy w ołtarzu głównym)
Nas
jednak bardziej interesuje kaplica Oświęcimów w tym kościele. Wiąże się
z nią niezwykle romantyczna legenda, która podobno nie ma nic wspólnego z
rzeczywistością, wiec nie będę jej przytaczać.
Tak czy inaczej w podziemiach kaplicy są pochowani jej bohaterowie –
Anna i Stanisław Oswięcimowie.
A
sama kaplica – piękny barok z eleganckimi stiukami, których autorem jest włoski sztukator Giovanni Battista Falconi.
ołtarz w kaplicy Oświęcimów
kopuła kaplicy
detale
Nie
będę was zamęczać pokazywaniem innych cennych zabytków w tym kościele. Udamy się za to do
kościoła OO. Kapucynów. Mamy tu do czynienia również z barokiem, ale innym
zupełnie, bo kościół powstał na przełomie osiemnastego i dziewiętnastego wieku (czyli bardzo późno jak na barok). Ma bogato zdobioną
fasadę, za to wnętrze zaskakuje skromnością. Zdobią je drewniane ołtarze
boczne i iluzjonistyczna polichromia.
kościół pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego
wnętrze kościoła
Na
zakończenie spaceru po krośnie dwie ciekawostki związane z innymi naszymi
wyjazdami.
Otóż,
na placu w pobliżu kościoła kapucynów spotykamy naszego dobrego znajomego – to
Ignacy Łukasiewicz. Wygląda zupełnie inaczej niż na portretach w Bóbrce. Bez
podpisu na pomniku pewnie bym go nie rozpoznała.
pomnik Ignacego Łukasiewicza autorstwa Jana Raszki
A
nieco dalej kolejna niespodzianka. To dom, w którym w latach nauki szkolnej
mieszkał wybitny wynalazca – Jan Szczepanik (tu o nim pisałam).
dom będący niegdyś własnością doktora Dionizego Mazurkiewicza i jego rodziny
tablica pamiątkowa na jego ścianie
Opuszczamy
Krosno, bo pada coraz mocniej.
Jest tu dużo więcej do obejrzenia, ale nie tym razem... Cóż,
nie wszystko na raz.
Zdjęcia – Edek, Janek
i ja
Piękna relacja...
OdpowiedzUsuń... ale ze znamionami niedosytu.
UsuńO popatrz! Fajnie sobie tak przypomnieć Krosno sprzed lat. Onegdaj wszak województwo, tak jak Tarnów. Wiesz że też nie mogłem poznać?! Coś niby w głowie piszczy, coś w uszach dzwoni ale... w pamięci lej jak po bombie.
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę tam się z Marzenką wybrać i sobie odświeżyć.
Dla mnie Krosno było szokiem. Jak się okazało, nic nie pamięta lam. Tylko fabrykę szkła.
Usuń