Zaplanowana
była dłuższa, ale tak nam jakoś nieoczekiwanie się skróciła. Można powiedzieć,
że prawie o połowę, bo otrzymaliśmy 8,8 kilometra trasy.
Jeśli
ktoś po tej wstrząsającej informacji nie zechce czytać dalej, zrozumiem. A
wycieczkę i tak opiszę, bo nie była jakoś specjalnie słaba. A może nawet wręcz
przeciwnie.
Wystartowaliśmy
w Suchedniowie. Tym razem zachwyciliśmy się niewielkim modrzewiowym dworkiem,
koło którego setki razy przejeżdżaliśmy bądź przechodzili i nic. Nie rzucał się
w oczy, a jest naprawdę ładny i stary. Pochodzi na pewno z dziewiętnastego
wieku. Na drzwiach ma rok budowy 1850, ale wygląda to na zapis współczesny, więc
pewności co do daty brak. A nazywa się uroczo – „kałamarzyk”.
kałamarzyk
Obok
niego prowadzi suchedniowska ścieżka literacka śladami pisarza Gustawa Herlinga
– Grudzińskiego. Idąc nią dotarliśmy przez niewielki lasek do stacji kolejowej.
W gruncie rzeczy przechodziliśmy przez ten lasek wiele razy, ale nigdy tą
ścieżką.
nasza grupa dziś mniej liczna
Ścieżka prowadzi niebrzydkim wąwozikiem, przecina ją mały dopływ Kamionki, na drzewach (co na to ekolodzy?) umieszczono tablice informacyjne z
cytatami z utworów pisarza.
suchedniowskie meandry
na ścieżce literackiej
Ścieżka
doprowadza do suchedniowskiego cmentarza z ciekawymi starymi nagrobkami.
Spacerowaliśmy po tym cmentarzu z pół godziny, a i tak nie wszystko udało nam
się obejrzeć. Będzie na inną wycieczkę.
Zamierzaliśmy
iść dalej lasem do Skarżyska, ale zaczął prószyć drobny śnieżek i Staszek
nieśmiało zaproponował, żeby może wybrać krótszy wariant trasy. Czyli znów na
Rejów.
Powiecie
– to samo było w niedzielę. Tak? No to zobaczcie, czy to samo.
Poszliśmy
wzdłuż Kamionki (podobnie szliśmy w październikową niedzielę – tu link), ale
rzeka wygląda o tej porze roku inaczej, a i my wybraliśmy nieco inny wariant
trasy. Nad Kamionkę zeszliśmy w okolicy oczyszczalni ścieków.
Kamionka w okolicy mostu dawnej kolejki
pozostałości młyna w Baranowie widziane od strony rzeki
Potem
szliśmy dalej prawym brzegiem rzeki i dopiero w Rejowie niewielki mostek dał
nam szansę przejścia na lewy brzeg.
trochę bałaganu na rzece
widoki z lewego brzegu
Kiedy fotografowaliśmy rzekę, z zarośli wyfrunęły dwie czaple. Krążyły potem nad naszymi głowami. Trzecią czaplę spotkaliśmy nad zalewem rejowskim.
dziś zalew zimowo
I
tak się jakoś nieoczekiwanie złożyło, że nad zalewem zakończyliśmy naszą
wycieczkę spacerową, bo prawie się zderzyliśmy z przystankiem autobusowym, z
którego za minutę odjeżdżał autobus w kierunku domu. No i jak tu nie
skorzystać?
I
po wycieczce.
Zdjęcia – Edek i ja
Fajne foty... mimo kiepskiej pogody.
OdpowiedzUsuńKolega Ed testuje sprzęt. I są wyniki.
UsuńPrzygoda nie zależy od długości trasy, ale od miejsca,nastawienia i ekipy - a ta trójca jak widzę była pierwszorzędna.
OdpowiedzUsuńJak byś z nami był. Trafna uwaga. :)
Usuń