wtorek, 16 sierpnia 2022

Powtórka z wycieczki

5 lat temu byliśmy z Jankiem na przyjemnej wycieczce z Dębskiej Woli przez Chmielowice i Chomentów do Łukowej (tu link). Zapamiętałam ją jako wędrówkę wśród pól i spotkanie z kilkoma ciekawymi obiektami. Wtedy nie udało nam się obejrzeć dokładniej jednego obiektu. Postanowiłam więc wrócić do niego i przy okazji pokazać innym kolegom miejsca, które oglądaliśmy z Jankiem. Chciałam trasę nieco zmienić, żeby tak samej siebie nie kopiować. Zobaczcie, co mi wyszło z planów.   
 
na polnej drodze w stronę Chomentowa
 
Start i meta naszej trasy w Łukowej. Bo to właśnie tu mieliśmy coś do obejrzenia. Poprzednio obejrzeliśmy tutejszy kościół pod wezwaniem NMP Królowej jedynie z zewnątrz.
 
wejście do kościoła od strony dzwonnicy
 
Teraz specjalnie przyjechaliśmy na tyle wcześniej, żeby bez problemu obejrzeć i sfotografować wnętrze. 
W tym dosyć nowym (1902r.) kościele znajdują się zabytkowe ołtarze – główny i dwa boczne – pochodzące z poprzedniej świątyni. W ołtarzu głównym umieszczono siedemnastowieczny obraz namalowany na wzór MB Śnieżnej. Zazwyczaj był ozdobiony zabytkowymi srebrnymi „sukienkami”.  Teraz je zdjęto – są przygotowywane do wyeksponowania w gablotkach. 
 
wnętrze kościoła
 
obraz w ołtarzu głównym
 

Ale największą ciekawostką są malowidła na ścianach kościoła. Polichromia pochodzi z lat 1971 – 73, jej autorem jest Piotr Wróblewski, niezwykle oryginalny artysta znany z malowideł naściennych w licznych kościołach. W Łukowej polichromia pokrywa całkowicie ściany, przedstawia stacje Drogi Krzyżowej (nie ma na nich numerów, jak w typowych stacjach). Historia Męki Pańskiej jest uwspółcześniona przez zetknięcie jej z postaciami współczesnymi autorowi oraz historycznymi. Znalazł się tam ówczesny proboszcz parafii, papież, wiejska tercjarka, więzień Oświęcimia, kosmonauta, Mikołaj Kopernik, Gandhi, władcy Polski i wiele innych postaci.  
 



fragmenty polichromii

Kiedy już obejrzeliśmy to, co było głównym celem naszej wyprawy, możemy bezstresowo wędrować wymyśloną przeze mnie trasą. Z poprzedniej pamiętam spore odcinki asfaltem. Teraz wszystko jest tak przemyślane, żeby asfalt omijać. Dlatego też nie idziemy przez wieś, a za remizą skręcamy w pola, skąd mamy widoki na okolicę, bo wyszliśmy na niewielkie wzgórze. 
 
wzgórze za wsią
 
Nasza droga przecina wiejską ulicę i prowadzi dalej wśród pól do Chmielowic. Przed nami kolejne wzniesienie – Sadowa Góra, z której spoglądamy na zdobywaną 5 lat temu Baranią Górę  oraz okoliczne pola. 
 
widok na Baranią Górę 
 
pole kukurydzy jak sztruksowa poduszka

obfitość owoców tarniny
 

Porządną ścieżką schodzimy do wsi. Mijamy pozostałości dawnego folwarku oraz „trzyosobową” kapliczkę św. Rocha, któremu nadal towarzyszą dwaj Janowie Nepomucenowie.  
 
kapliczka w Chmielowicach
 
 
Żeby wyjść w pola musimy przejść przez wieś, gdzie zaglądamy na chwilę nad staw, a potem docieramy do krzyża na rozstajnych drogach. I tu się wali mój plan trasy, bo zaplanowana na powrót niegdysiejsza polna droga od Drochowa została niedawno pokryta asfaltem. Trzeba nieco improwizować, ale tak, żeby nie powtórzyć w całości dawnej trasy. 
Maszerujemy więc najpierw do Chomentowa. Ta droga nadal polna, choć jeden jej odcinek mocno wskazuje na przygotowanie do budowy szosy.
 
niebo odbite w stawie
 
 
na polnej drodze
 

Przed nami samotny wiatrak. Śmigi mocno mu pracują, jako że dzień mamy dosyć wietrzny. Na szczęście, bo słońce mocno praży. 
 
wiatrak na wzgórzu
 
wiatrak z chmurką
 

W Chomentowie prawie nic się nie zmieniło przez ostatnie lata. Odnowiono jedynie figurkę MB, ale przesadzono z odnową. Tyle powiem. Zabytkowy drewniany kościołek nadal stoi. Kamienny krzyż umieszczony przy ogrodzeniu zyskał obręcze, które go utrzymują. Cóż, starość…   
 
chomentowskie piwniczki
 
zabytkowy kościół pw. św. Marii Magdaleny
 
dziewiętnastowieczna brama - dzwonnica


kolumna i krzyż przy kościelnym ogrodzeniu 
 
Potem wracamy na drogę, którą przyszliśmy.  Mapa wskazuje świetną drogę w stronę Feliksówki, którą moglibyśmy pójść, ale kolega Ed zachwala walory innej, z której i tak się przeniesiemy na tę wybraną. Cóż robić, zgodziłam się. Uważam, że najlepszy widok z tej drogi był na tę, którą powinniśmy iść. Ale za to największą atrakcją, o którą zapewne chodziło Edowi, było przedzieranie się do  niej przez niewielki, ale mocno uciążliwy lasek. 
 
w centrum kadru wije się nasza dróżka, a oddali można dostrzec zamek w Chęcinach
 
Wybrana droga okazała się bardzo dobra, żeby nie powiedzieć rewelacyjna. Bezstresowa dla prowadzącej. We właściwym czasie skręciliśmy w inną przy lesie, a potem przekroczyli szosę i znów trafili na ścieżkę wśród pól. Trochę roślinek się spotkało. Czasem człowiek przysiadł na trawie, żeby odpocząć. 
 
rzepik pospolity
 
i jeszcze pola
 

I już znów Łukowa. Kościół akurat zamykano. Dobrze, że zajrzeliśmy tam rano. 
 
słoneczniki  z wiejskiego ogrodu
 
Na trasie spotkaliśmy też dwa intrygujące pola.
Pierwsze wyglądało jak ogromna plantacja ostu. No, kto uprawia oset, pomyślałam. Ale bardzo mi się ten gatunek ostu spodobał, więc zrobiłam kilka zdjęć. I co się okazało po ich obejrzeniu i sprawdzeniu w atlasie? To nie oset, a ostropest plamisty, bardzo ostatnio popularna roślina zielarska o wielu cennych właściwościach. 
 


ostropest plamisty w różnych stadiach rozwoju

Drugie pole było jeszcze bardziej zaskakujące. Wcale nie mniejsze od tego z ostropestem, ale ładniej pachniało. No i było ślicznie zielone. Zaintrygowała nas roślina, którą pierwszy raz spotkaliśmy. Cóż to za dziwo? Sami zobaczcie. 
 
tak to rośnie
 
a tak wygląda z bliska roślina, o której "mówił mi kolega Jurek, że się z tego robi sznurek"*, czyli konopie siewne 
 

No i to już wszystko o wycieczce. 
 
mapka trasy - droga z Łukowej zaznaczona na czerwono, a powrotna na niebiesko
 
*P. Bukartyk "Sznurek"

Zdjęcia – Edek i ja

9 komentarzy:

  1. Kilka fajnych polnych dróg... do zaasfaltowania - oby nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szło się tymi drogami rewelacyjnie, ale obawiam się, że asfalt tylko się czai. Za kolejnych 5 lat może to już będzie trasa na rower.

      Usuń
  2. Wędrowaliście drogami którymi zapewne nie raz, nie pięć chodzili moi przodkowie (Babcia stamtąd pochodziła). Okolice spokojne, widoki ciekawe a rozległe i warto tam się pokręcić. Niestety śmieci miejscami sporo w dawnych kamionkach/piaskowniach :(

    Z dodatkiem ostropestu Browar na Jurze warzy dobre piwo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem śmieci nie spotkaliśmy, ale 5 lat temu w okolicy Dębskiej Woli zajrzeliśmy do kamieniołomu, to było tego sporo.
      O piwo z ostropestem zapytam w pobliskim sklepie z wyrobami alkoholowymi - może dowiozą.

      Usuń
  3. Czyli okazuje się, że świętokrzyski Hobbiton mamy nie tylko w Pierzchnicy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak pomyślałam. Tu jest na mniejszą skalę. :)

      Usuń
  4. Refleksja od kolegi:
    Widząc wijącą polną drogę, zwykle się zastanawiam ile jest w tym "zasługi" woźnicy, a na ile konia?

    Pozdrawiam - Wiesiek

    Dla mnie dylemat nie do rozwiązania.
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  5. Urocze!!! naprawdę świetne tereny - DUUUŻO widzieliście!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staramy się mieć oczy szeroko otwarte. Najlepiej naokoło głowy. ;)

      Usuń