To nasze najbliższe rzeki. Często nad nie zaglądamy. Teraz
wybraliśmy jednak miejsca dawno albo rzadziej odwiedzane.
Zaczynamy od Kamiennej, do której podchodzimy z osiedla Bór.
Idziemy trasą żółtego szlaku (lata całe tędy nie chodziliśmy). Zatrzymujemy się
przy mogile 360 rozstrzelanych tu przez Niemców mieszkańców Skarżyska. Zbrodnia
miała miejsce w lutym 1940 roku. Zginęli wtedy ludzie zasłużeni dla miasta,
harcerze, członkowie działającej w mieście organizacji patriotycznej „Orzeł
Biały”.
Szlak prowadzi dalej w stronę rzeki. A tam dobrze znane
źródełko. Jego obudowa mocno podupadła. Tak to jest z drewnianymi
konstrukcjami.
Potem spacer nad rzeką. Ścieżka szlaku wygodna, co jakiś
czas pojawia się dojście do rzeki. Woda kolorowa dzięki odbiciu gałęzi i liści. No,
przyjemnie jest.
Ja sobie przypominam, że dawnymi czasy spotykaliśmy tu
obficie kwitnący tojad. Teraz już chyba przekwitł, ale dwa kwiatuszki czekały
na mnie.
Docieramy do mostku nad rzeką i nim wędrujemy dalej w stronę
ulicy.
Kolejnym punktem planu są odwiedziny nad zbiornikiem Piachy.
Dzień słoneczny i upalny, ale ludzi tu niewiele. Ktoś łowi ryby, ktoś się
kąpie, ktoś zbiera jeżyny.
sam zbiornik i jego otoczenie na razie bez zmian.
Próbujemy dotrzeć nad rzekę idąc lewym brzegiem zbiornika –
pokonały nas gęste zarośla jeżynowe. W domu się okazało, że mamy straty w
odzieży – dziury się porobiły, ale my tylko lekko podrapani. Nie wiedziałam
wtedy jeszcze, że to nie ostatnie chaszcze, przez które przyjdzie mi się
przedzierać na tej wycieczce.
Znad Piachów wędrujemy dobrze znaną drogą wzdłuż Kamionki.
Z tej drogi skręcamy w inną, jakby mniej uczęszczaną. Ta
przybliża nas do rzeki i możemy (byle ostrożnie) do niej podejść.
Najlepsze przed nami – docieramy do miejsca, w którym
Kamionka wpada do Kamiennej. Pływają tam sobie dwie senne kaczki. Połączenie
obu rzek było lepiej widoczne wiosną, kiedy kolega Ed samotnie penetrował
brzegi Kamiennej i Kamionki.
ujście Kamionki widziane z lewego brzegu Kamiennej (teraz nie było możliwości przedarcia się na ten brzeg)
Miałam nadzieję, na spokojny powrót tą samą ścieżką, którą
przyszliśmy, ale nic z tego. Przedzieramy się przez zarośla nawłoci do mostu.
Po dotarciu na miejsce wyglądamy już jak kloszardzi, ale to jeszcze nie koniec
przygód.
Kolega Ed znajduje niebrzydką ścieżkę, która prowadzi do
ogrodzonego płotem ujęcia wody, a za nim to już tylko krzaki – gęste i kłujące.
To wszystko zarasta brzeg Bernatki. Ledwo można ją zauważyć pośród zarośli.
Zaś tam, gdzie najgęściej, Bernatka wpada do Kamiennej. Naprawdę
to widzimy. Ale zrobić zdjęcie oddające stan fatyczny nie jest łatwo. Jeszcze
trudniej wrócić z tego miejsca do drogi. Tym razem krew się leje z licznych
zadrapań.
Po opatrzeniu ran oddajemy się spokojnemu podziwianiu
naszego zabytku techniki – to kamienny próg przelewowy, nazywany „staszicowskim
przewałem” (pochodzi prawdopodobnie z
czasów Staszica i był częścią zakładu wielkopiecowego Bzin). Jest to dosyć
długi kamienny mur, częściowo łączony metalowymi obręczami. Część muru jest
skryta pod wiaduktem drogowym.
Z tego miejsca wracamy już do cywilizacji, czyli ulicami
udajemy się w kierunku domu. Jak na jeden mały „spacerek” wrażeń wystarczy.
Zdjęcia – Edek i ja
Ciekawy pomysł na wędrówkę...
OdpowiedzUsuńDziękuję, spontanicznie nam wyszło.
UsuńSporo, sporo... a ten przewał Staszica, to faktycznie kawał solidnej roboty. Faktycznie musi być na tyle stary, bo w czasach nam bliższych zastosowano by beton.
OdpowiedzUsuńCzytałam, że są nawet przypuszczenia, że zabytek może być starszy. A odkryto go kilkanaście lat temu podczas budowy drogi i specjalnie dla zachowania obiektu zbudowano wiadukt.
UsuńPrzeczytajcie krótkie wspomnienie Wiesława związane z historią Mogiły na Borze:
OdpowiedzUsuńPamiętam, jako harcerz, po ekshumacji usypywaliśmy tę symboliczną Mogiłę na Borze. Organizował to, jak sobie przypominam, pan Tusiewicz.
Z tej zagłady ocalał harcerz o nazwisku Gontaszewski, który przy oddawanych strzałach
nad wykopanym dołem przewrócił się, oblany innych krwią. Przysypany niewielką ilością ziemi po odejściu oprawców zdołał się wydostać i uciec.
Wiesiek
Przednia wędrówka. Trasa z nurtem Bernatki chodzi mi po głowie już od dawna. I jeszcze ten przewał staszicowski. Idzie się rozmarzyć.
OdpowiedzUsuńJakieś 30 lat temu przeszłam spory kawałek z nurtem Bernatki. Jak widać, żyję, ale nie było to łatwe, a i teraz też stanowi wyzwanie. Tego typu trasy wydają mi się najodpowiedniejsze na zimę z małą ilością śniegu.
Usuń